Na pierwszy rzut oka wygląda źle, bardzo źle - co tu się oszukiwać. Pomijając stan Marcos Xylon, gdy go budowano w końcu lat 50., też nie należał do urodziwych. Niby drzwi Gullwing, czyli otwierane ku górze jak skrzydła mewy (takie jak w Mercedesie 300SL), ale reszta jakaś taka rozdęta i przydeptana. Cóż, nie wiedziałem (kiedyś, bo teraz już wiem), że Marcosa zbudowali panowie Jem Marsch i Frank Costin, i że jeden z nich pracował w zakładach lotniczych de Havilland. Co to ma wspólnego z piękną sylwetką? A ma - samochód nie jest urodziwy, bo zbudowano go w znaczącej części ze... sklejki (dokładnie tak jak ramy ówczesnych samolotów), a następnie oblaminowano! Nazwa mówi zresztą sama za siebie - pierwszy seryjny (powstało kilka sztuk) Marcos otrzymał przydomek Xylon, co po grecku oznacza... drewno.
Silnik? Zwyczajny, od Forda. Reszta też prosta, żeby nie powiedzieć siermiężna. Wystarczy spojrzeć na przednie okno. Takie coś można było zbudować tylko w przydomowym garażu. Zostawmy jednak kwestie wizualne, a skupmy na czymś całkiem innym - właścicielu. Xylon, który właśnie idzie na aukcje, należał do samego Jackie Stewarta. Ktoś kojarzy? Myślę, że wszyscy - mistrz torów F1 to postać w motorsporcie pierwszoplanowa.