Jaguar I-Pace - dziki kot TEST

Jaguar I-Pace w momencie debiutu został okrzyknięty nie tylko najlepszym elektrykiem, ale także najlepszym samochodem w ogóle, co zostało przypieczętowane tytułem COTY2019. Czy dzisiaj, po czterech latach od debiutu jest równie dobrze?
Jaguar I-Pace - dziki kot TEST
fot. autor
05.12.2022
Michał Trzcionkowski

Jeszcze parę lat temu samochody elektryczne jawiły się jako coś równie ciekawego co abstrakcyjnego. Ot, interesujący gadżet dla garstki bogatych świrów, którzy są w stanie zapłacić za nowinki technologiczne i poczucie bycia eko. Rewolucja zaczęła się wraz z debiutem amerykańskiej Tesli. Początkowo nikt nie patrzył poważnie na niewielką amerykańską markę nie mającą żadnych tradycji i powiązań w świecie motoryzacyjnym. Jednak Tesla zaczęła produkować auta, które praktycznie z miejsca stały się kultowe. W 2018 roku do elektrycznego świata dołączyli wielcy tego świata: Audi e-tron, Mercedes EQC oraz Jaguar i-Pace. Z tej trójki Jaguar okazał się najlepszy: z miejsca zdobył tytuł Car Of The Year 2019 oraz jakieś pięć tuzinów kolejnych międzynarodowych nagród.

Czas sprawdzić czy dzisiaj, po czterech latach od debiutu, to nadal najlepszy samochód elektryczny na rynku? Na pewno ciągle wygląda świeżo i nie da się go pomylić z jakimkolwiek innym autem, jednocześnie jest pełnokrwistym Jaguarem. Jednobryłowe nadwozie jest wysokie, ale to domena wszystkich elektryków – zabudowane w podłodze baterie podbijają auta na wysokość. Krótki przód i szybko opadający, zaskakujący przebieg tylnej części nadwozia powodują, że angielski elektryk wygląda jak nieco przerośnięte coupe.

Niesamowite wrażenie robi połączenie stosunkowo krótkiego nadwozia (4,7m) z niesamowicie długim rozstawem osi (3m!, to tyle ile ma Audi A8!). Zdaje się, że koła umieszczono w narożnikach nadwozia tak bardzo jak tylko się dało. Dzięki temu w aucie jest mnóstwo miejsca, ale też (a może przede wszystkim) zmieścił się pakiet baterii o niebagatelnej pojemności 90kWh. Jaguar twierdzi, że ta ilość prądu starczy na 470km.

We wnętrzu początkowo nic nie zdradza, że mamy do czynienia z autem elektrycznym, za to każdy element utwierdza nas w przekonaniu, że to 100% Jaguar. Zapach, dotyk, design. Wygodne, dobrze trzymające ciało fotele obite są mięsistą skórą, aluminium z kolei jest zimne jak Anglia w 1709 podczas zimy tysiąclecia, gdy zamarzła Tamiza. Trzy wyświetlacze mają świetną rozdzielczość i wysoki kontrast – pierwszy znajduje się przed kierowcą, drugi na tunelu środkowym, przy panelu klimatyzacji, trzeci na środku deski, w górnej jej części. Ich jakość jest taka, że każdy z nich z powodzeniem mógłby służyć do oglądania filmów.

Można się przyczepić do ich intuicyjności i logiki działania. Tylko czy ktoś, kto będzie jeździł iPacem na co dzień rzeczywiście będzie miał z tym problem? To nie jest nobliwie-babciny Jaguar, a technologiczny majstersztyk wykonany na najwyższym poziomie. Prawdziwa lekcja dla amerykańskiej Tesli. W aucie siedzi się dość wysoko – jak na wóz sportowy i jednocześnie dość nisko jak na SUVa, którym iPace próbuje być. Kierownica jest niewielka, a wieniec ma odpowiednią grubość. Brak lewarka skrzyni biegów, te wybiera się za pomocą przycisków. Niczym w odtwarzaczu kaset. Stop, play, cofnij. Miejsca jest więcej niż w limuzynie pokroju Jaguara XJ, co szczególnie docenią pasażerowie tylnej kanapy. Jeżeli można narzekać na przestrzeń, to jedynie nad głową w tylnej części kabiny. Ale tylko pod warunkiem, że posadzicie tam wyjątkowo wysokich koszykarzy. Bagażnik z tyłu ma prawie 650 litrów, przedni oferuje blisko 30l i świetnie mieści wszelkie utensylia potrzebne do ładowania auta.

Serce iPace to 423 litowo-jonowe ogniwa, chłodzone wodą, o łącznej pojemności 90kWh. Dzięki zabudowaniu ich pomiędzy kołami, pod nogami pasażerów środek ciężkości jest wyjątkowo nisko, a rozkład mas to rewelacyjne 50:50. Do tego dwa silniki elektryczne na każdej osi. Łączna moc 400KM i 696Nm gwarantują pierwszą setkę w 4,6 sekundy. iPace nie tyle wbija w fotel co w niego wgniata z siłą prasy hydraulicznej. Podobno NASA rozważa zastąpienie wirówek przeciążeniowych służących do badania kosmonautów przed lotem w kosmos flotą elektrycznych Jaguarów. Osiągi robią piorunujące wrażenie. Moment obrotowy, wspomniane niespełna 700Nm, jest dostępny od 0 do 13000 obrotów, czyli cały czas. Od startu do 200km/h.

To tak jakbyście jechali Porsche 911 utrzymując wskazówkę obrotomierza na poziomie 4000obr/min. W zakresie 60-100km/h Jaguar jest szybszy od Audi e-tron czy Tesli X – iPace potrzebuje tylko 2,1 sekund. Dotychczasowi mistrzowie elastyczności, pokroju BMW 530d czy Audi A6 50TDI potrzebują na to samo dwa razy więcej czasu. A co z hamowaniem? 100-0km/h na odcinku 34,5 metrów to wynik rewelacyjny dla aut osobowych, a pamiętajcie, że mówimy o wozie ważącym na pusto 2,1 tony! Przełączenie się w tryb sterowanie auta jednym pedałem (zwanym przez Jaguara inteligentnym) powoduje, że wóz jeszcze bardziej wyostrza zmysły. Milimetrowe muśnięcie gazu skutkuje natychmiastowym wciśnięciem w fotel. Z kolei jego ujęcie to hamowanie z siłą sięgającą 0,4G. Do tego niesamowicie precyzyjny układ kierowniczy, który wraz ze wzrostem prędkości zaczyna pracować przyjemnie ciężko.

Znaczek na masce nie jest na pokaz. Elektrycznym kotem jeździ się tak samo jak jego spalinowymi braćmi. To nie konkurencyjne elektryki, które bardzo chętnie startują do przodu, ale przyprawiają o siwe włosy przy próbie pokonania byle winkla. Tutaj rewelacyjny rozkład mas i nisko położony środek ciężkości (Anglicy się chwalą, że 13cm niżej niż w F-Pace) gwarantują zwinność na poziomie gokarta. Oczywiście zachwyty zachwytami, ale fizyki nie da się oszukać i masa na poziomie małej ciężarówki w połączeniu z osiągami powoduje, że w pewnym momencie Jag też straci przyczepność. Można narzekać, że w takiej sytuacji elektronika wchodzi do gry nieco zbyt pochopnie i nieco natarczywie.

Bądźmy jednak uczciwi: ciężko narzekać, że w sporym, 5-osobowym SUVie, priorytetem jest bezpieczeństwo, a nie efektowne slajdy i piruety w oparach palonych gum. Za to narzekać można na zasięg. Beztroska jazda w trasie nie pozwoli dojechać z Warszawy do Krakowa na jednym ładowaniu. Oczywiście – spokojnie jadąc bez problemu dojedziemy ze stolicy nie tylko do Krakowa, ale nawet do Gdańska. Tylko po co wtedy 200KM na każdej osi? W mieście nie ma problemu, żeby zejść ze zużyciem poniżej 19kWh/100km, a w trasie będzie to wartość bliższa 22-23kWh/100km

Tesla wprowadziła auta elektryczne pod strzechy, a do tego spowodowała, że elektromobilność stała się modna. W iście amerykańskim stylu, głośno i efekciarsko. Audi czy Mercedes udanie podjęły rękawicę, ale nikt nie zrobił tego tak udanie jak Jaguar. Do tego stopnia, że dzisiaj, po kilku latach od debiutu, to ciągle pozycja obowiązkowa do rozważenia dla kogoś kto rozważa zakup elektryka.

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie