Zwierzę leśne: Mitsubishi ASX

Zawsze mi powtarzano że jeśli coś jest do wszystkiego jest do niczego. Tę regułę stosowałem również do samochodów, dlatego też opędzałem się jak mogłem od SUVów.
Zwierzę leśne: Mitsubishi ASX
Mitsubishi ASX zaskakująco dobrze radzi sobie na zapomnianych leśnych drogach. zdj. autor
08.07.2014

Trudne początki

Z powyższego powodu nigdy mi się nie zdarzyło jeździć dłużej żadnym crosoverem. Za kierownicą Mitsubishi ASX zasiadłem z przekonaniem, że zdania nie zmienię i nadal będę uważał, ze auto terenowe ma być autem terenowym, a nie jakimś półśrodekiem. Pierwsze wrażenia nie były zbyt pozytywne. Płaski, średnio wygodny fotel, którego za nic nie mogłem ustawić pod siebie i w dodatku klekot i wibracje na jałowym biegu, bowiem testowany egzemplarz napędzał 2,2 litrowy turbodiesel. Łudziłem się, że może jak się zagrzeje, to w kabinie zrobi się trochę milej, ale niestety na złudzeniach się skończyło. Z zewnątrz jest trochę lepiej, ASX może się podobać. Charakterystyczny dla Mitsubishi wlot powietrza, który znamy m.in. z Lancera nadaje autu zadziorności. Poza tym samochód nie wygląda jak kompakt na szczudłach, ale jest po prostu zgrabny. W testowanym egzemplarzu uroku dodawał biały metalizowany lakier i czarne 18 calowe felgi.

 

Nie tylko w lesie. SUV od Mitsubishi nieźle spisuje się również w trasie. zdj. autor

 

Następuje zwolnienie blokady...

Pierwsze zapoznanie z ASXem przeprowadziłem w mieście, o dziwo Mitsubishi wypadło tutaj nadzwyczaj pozytywnie. Niestety nie czuć kompletnie że pod maską pracuje 150KM, ale przyspieszenia do 100kmh są przyzwoite. Auto jest całkiem zwrotne i zaskakująco nie przechyla się nadmiernie na zakrętach. Nie mogłem się jednak doczekać, aby zobaczyć jak sprawuje się na mniej równych drogach i pojechałem na najbardziej dziurawe ulice. Zaletą wozu jest spory prześwit i wysoki jak na takie koła profil opony, więc nie ma co się obawiać, że zaczepimy o coś podwoziem, czy pogniemy felgę. Niestety wjazd z większą prędkością w wertepy spowodował w kabinie coś na rodzaj losowania lotto. Musiałem się mocno trzymać kierownicy , bo to że wóz całkiem przyzwoicie jeździ w zakrętach odbiło się na komforcie jazdy po nierównościach. Niemniej, możemy ominąć korek taką drogą, na którą właściciele „zwykłych” kompaktów mogą popatrzeć i to najlepiej z daleka. Uważać trzeba także na włączenie się do ruchu. Silnik posiada sporą turbodziurę i gwałtowne wciśnięcie gazu powoduje, że wypchnie nas na drogę, a dopiero po chwili wyrwie do przodu. Ot taki żarcik ASXa, zwłaszcza gdy z prawej nadciąga rozpędzona ciężarówka.

 

Jak na auto tej wielkości, bagażnik zadziwia pojemnością - 420l. zdj. autor
 

Leniwiec autostradowy

Nieco lepiej było w trasie. Dzięki automatycznej skrzyni biegów i tempomatowi ASXem bardzo przyjemnie podróżuje się po autostradach, nawet fotel na który narzekałem, mimo że niezbyt wygodny nie spowodował bólu pleców po dłuższej jeździe. Trochę gorzej jest na zwykłych drogach. Sześciobiegowy automat jest nieco leniwy i przy wyprzedzaniu mija długa chwila zanim zastanowi się na który bieg powinien zredukować. Skrzynia Mitsubishi ma również możliwość ręcznej zmiany biegów łopatkami przy kierownicy lub lewarkiem. Ze względu na wspomnianą ospałość, nie bardzo wiem po co to komu, bo chyba nie dlatego kupuje się samochód z automatem, żeby potem ręcznie zmieniać biegi. Z resztą jeśli system uzna, że obroty są za niskie lub za wysokie dla danego biegu, to i tak sam przerzuci na bardziej odpowiedni. Jedyne rozsądne zastosowanie dla trybu manualnego, które znalazłem, to wcześniejsza redukcja przed wyprzedzaniem. Nie musimy wtedy tracić cennych sekund i czekać, aż skrzynia łaskawie zdecyduje na którym biegu pojedziemy dalej. Dane producenta na temat spalania niestety trzeba włożyć między bajki. Mitsubishi deklaruje spalanie rzędu 5,8 litra na 100km. Niestety, mnie nie udało się uzyskać w trasie wyniku mniejszego niż 8,4 litra. Miasto to o 2 litry więce,j jeżdżąc z włączoną klimatyzacją i wyłączonym napędem na tylną oś.

 

Szklany dach to jeden z ciekawszych dodatków ASX. zdj. autor

 

Mały leśnik

Wreszcie zabrałem ASXa na sporo gorsze drogi. Nie sugerujcie się zdjęciami, przeciskałem się nim przez takie zakamarki, w których droga zaznaczała się tylko tym, że nie było drzew i krzaków. Tu Mitsubishi mile mnie zaskoczyło, mimo wspomnianego dość sztywnego zawieszenia bez zająknięcia pokonywało uskoki, koleiny, wystające korzenie, przepusty wodne czy bez protestów parło na przełaj przez łąkę. Nic nie urwałem, ani razu nie zaczepiłem podwoziem. Napęd wszystkich kół da się włączyć w dwóch trybach: AUTO i LOCK. W pierwszym, system dołącza tylną oś w razie uślizgu przedniej – rozwiązanie idealne na zimę. W drugim zapina napęd na sztywno na obie osie i to jest olbrzymia zaleta japońskiego SUVa. Mimo szosowych opon wjeżdżałem na leśne piaszczyste łachy i ani razu nikt mnie nie wyciągał. Owszem, trzeba tutaj wziąć poprawkę na to, że jest to tylko i aż crossover, a nie wszędołaz taki jak ATS. Niemniej nawet jak na auto na okazjonalne wyjazdy poza asfalt ASX potrafi sporo na nieutwardzonych drogach.

 

 

Deska rozdzielcza jest poprawna, jednak plastiki mogłyby być lepszej jakości. zdj. autor

 

Plusy ujemne

Wyposażenie ASXa jest pełne sprzeczności. Testowany egzemplarz to limitowana wersja sygnowana przez RalliArt. Jeśli myślicie, że nadworny tuner Mitsubishi maczał palce w silniku, to się mylicie. Charakterystyczne dla tej wersji są fotele, z logo RA, napisy na błotnikach i klapie i nakładki progowe. Auto jest nieźle wyposażone: mamy elektrycznie sterowane szyby i lusterka, kolorowy, dotykowy wyświetlacz radia i drugi dal komputera pokładowego między wskaźnikami. Mamy elektrycznie sterowaną roletę szklane dachu, która ma… trzystopniowe podświetlenie LED. Za to brak tylnej lampki przedziału pasażerskiego, co w nocy powoduje nieprzeniknioną ciemność w drugim rzędzie foteli. Mamy elektrycznie i automatycznie składane lusterka, za to brak lędźwiowej regulacji oparcia fotela. Mamy wspomniane wyżej nakładki progowe z podświetlanym (!) logo ASX, ale brak lampek w boczkach drzwi. Tak czy inaczej, ASX to może nie jest to, o czym marzą mężczyźni, ale doskonałe auto, dla kogoś, kto z takich czy innych powodów musi czasem zjechać z asfaltu, albo mieszka przy drodze 17 kolejności odśnieżania. A to wszystko za 119 tys. PLN – tyle kosztuje „nasz” egzemplarz. Owszem, można taniej, ale np dla benzynowych silników nie ma możliwości wyboru napędu na obie osie, a i automat na razie jest zarezerwowany tylko dla wersji RalliArt. Tak czy inaczej, porównując ASXa z konkurencją, okazuje się, że jest to bardzo przyzwoita cena za tak wyposażonego mini - wszędołaza.

Polecane wideo

Mistubishi ASX
Mistubishi ASX - zdjęcie 1
Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie