Kamil sprawdza: Porsche Taycan GTS Sport Turismo

Pierwsze skojarzenie z Porsche to niemal na pewno u większości osób kultowy model 911. Marka tworząca genialnie prowadzące się auta skierowane dla kierowcy postanowiła przystąpić do trendu zwanego elektromobilnością. W ten sposób powstało pierwsze w pełni elektryczne Porsche Taycan. Do zrecenzowania dostałem wersję GTS w praktycznym wydaniu Sport Turismo.
Kamil sprawdza: Porsche Taycan GTS Sport Turismo
fot. spottingcarpoland (instagram)
30.09.2022
Kamil Nowicki - Redaktor prowadzący AutoStuff.pl

Nie będę udawał jako zagorzały fan spalinowych aut, że elektryki traktowałem jako nudną i niepraktyczną wizję nowej motoryzacji, a raczej upadek dotychczasowych samochodów, jakie znałem. Oczywiście natłok pojazdów bezemisyjnych powoduje, że nie mogę już dłużej bagatelizować ich obecności.


W maju miałem okazję uczestniczyć w Porsche Experience, które organizowane było na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim. Wydarzenie dopracowane pod każdym względem, gdzie pod koniec zajęć każdy z uczestników wychodzi z wielkim bananem na twarzy. Nie bez powodu przywołuję to wydarzenie. Wtedy po raz pierwszy miałem okazję sprawdzić Porsche Tyacana na torze. Nie do końca się w nim odnajdywałem podczas szybszej jazdy, ale tzw. taxi ride skutecznie mnie przekonało, że warto sprawdzić ten model w dłuższym teście podczas codziennej jazdy.



Parę miesięcy później odebrałem kluczyki do Porsche Taycana GTS Sport Turismo. Mam szczęście do szarych testówek. W Porsche to nie byle jaki odcień szarości, a lakier Crayon za symboliczne 10 tysięcy złotych, ponieważ najdroższy dodatek w tym egzemplarzu to hamulce ceramiczne ocierające się o kwotę 40 tys. zł, ale wykonują swoje zadanie perfekcyjnie.

Stylistyka Porsche Taycana przypomina trochę płaszczkę w dobrym tego słowa znaczeniu. Aerodynamika gra tu pierwsze skrzypce, a pomimo tego udało się narysować bardzo zgrabną linię, zwłaszcza w wersji Sport Turismo - dla uproszczenia jest to kombi klasycznego Taycana. Bagażnik ma 484 litry pojemności, ale nie zapominajmy, że małe zakupy schowamy również pod maską jak w modelu 911.

W testowanym egzemplarzu uwagę przykuwały 21-calowe felgi RS Spyder Design z żółtymi zaciskami hamulcowymi czy tylna listwa LED. Podczas niespełna tygodniowego testu nie było dnia, aby ktoś się nie obejrzał za autem, ale również sporo liczba osób z zaciekawieniem podchodziła i pytała co to za wynalazek dodając, że auto jest bardzo ładne. Stylistycznie Porsche pokazuje, że elektryki mogę się podobać, a nawet wzbudzać podobny poziom ekscytacji jak w przypadku supersamochodów.

W środku postawiono na ekrany. Pierwszy zaokrąglony wyświetlacz, a dokładnie cyfrowe wskaźniki przed kierowcą są przede wszystkim bardzo czytelne pokazują najważniejsze informacje - ewentualne opcje w przejrzysty można zmieniać za pomocą fizycznych przycisków na kierowcy. Nie zabrakło środkowego ekranu od systemu infotaitamet, pod którym pojawił się kolejny do obsługi klimatyzacji. W tym wypadku wykorzystano technologię haptyczną. Trzeba naprawdę mocno wcisnąć w wybraną funkcję, aby otrzymać feedback w postaci lekkiej wibracji. Co ciekawe pasażer ma również swój własny wyświetlacz (opcjonalnie). Może na nim podejrzeć aktualną prędkość, przeciążenia (to dość istotne w tym aucie) czy ustawienia GPS oraz audio. Przypomina mi to rozwiązanie, które od lat stosuje Ferrari w swoich modelach z silnikami V12.

W Porsche Taycan GTS na próżno szukać emocjonujących dźwięków rodem ze wspomnianej marki supersamochodów. Tutaj czas umili nagłośnienie BOSE, które gra nadwyraz dobrze, zwłaszcza, że jest  o 20 tys. złotych tańsze od topowego zestawu Burmestera. No dobra w trybie sport plus w środku i na zewnątrz pojawia się dźwięk statku kosmicznego, który zmienia się podczas przyspieszania.

Zaskakujące w Taycanie jest to, że tak duża liczba ekranów nie przytłacza. Może to zasługa dobrego wkomponowania wyświetlaczy w deskę rozdzielczą, co sprawia wrażenie, że wszystko jest zwarte. Materiały oraz ich spasowanie tłumaczą, czemu to auto tyle kosztuje. Niestety konkurenci z Niemiec pomimo również wysokich cen coraz częściej zapominają czym jest dobra jakość. Co więcej w testowanym egzemplarzu aż kipiało od materiału nazywanego przez Porsche - Race-Tex (zbliżone do Alcantary). Pochwały również należą się dla adaptacyjnych sportowych foteli. Mogą wydawać się twarde, ale uwierzcie mi ponad 300-kilometrowa trasa to przyjemność, z drugiej strony sprawdzają się również podczas dynamicznej jazdy.

Teraz chyba czas na mój ulubiony element recenzji, czyli wrażenia z jazdy. Modele Porsche z dopiskiem GTS zawsze były skierowane ku kierowcy, aby zagwarantować jak najwięcej przyjemności z jazdy. Porsche Taycan GTS Sport Turismo nie jest najmocniejszym wariantem w gamie, ale na pewno nie jest to wolne auto. Dwa silniki elektryczne dają do dyspozycji do 517 KM podczas normalnej jazdy oraz do 598 KM i do 850 Nm w trybie Launch Control. Zwróćcie uwagę na słowo do, co mocno zrozumiałem podczas testu. Kilka z rzędu Launch Control, szybsza jazda oraz nieduży poziom naładowania akumulatorów (pojemność 83,7 kWh netto) sprawiają, że Porsche Taycan dostaje zadyszki i pod prawą nogą czujemy, że mamy zdecydowanie mniej niż 517 KM.

Możemy się kłócić na temat sensowności elektryków, ale Porsche Taycan GTS potrafi oczarować, a nawet uwieść swoim zachowaniem na drodze. To chyba prowadzenie najbardziej mnie urzekło. Precyzja czy idealny balans masy bliskiej 2,4 tony, dla porównania Porsche Caynne Turbo waży 2175 kilogramów. Mógłbym narzekać na brak dźwięku wydobywającego się spod maski czy układu wydechowego, którego po prostu nie ma, ale jazda Taycanem broni Porsche i daje jasny przekaz, że mamy do czynienia z samochodem marki, która od dekad produkuje purystyczny model 911.

Niski środek ciężkości i bardzo aerodynamiczna bryła sprawdza się na niemieckich autostradach tu nie czuć żadnej prędkości. 200 km/h to spacer, jazda tzw. v-maxem, czyli 250 km/h jest tak relaksująca, że możemy ją zauważyć po olbrzymiej ilości zabitych owadów na przedniej szybie czy po niesamowicie topniejącym zasięgu. Warto dodać, że Porsche Taycan GTS siedzi bardzo nisko, więc dosłownie każdy próg spowalniający musicie pokonać na podniesionym zawieszeniu, chyba że chcecie usłyszeć nieprzyjemne odgłosy lub zawisnąć na dobre.

Porsche Taycan GTS to pod względem prowadzenia i osiągów to świetny samochód. Nawet dodałbym, że w odmianie Sport Turismo jest na dodatek praktyczny. Co więcej, Porsche pokazuje, że za elektrykami można się oglądać. Niestety napęd elektryczny powoduje, że realny zasięg oscyluje w granicach 300-350 km. Trasa Bydgoszcz-Warszawa jest ciężka do przejechania, a podróżowałem maksymalnie 120 km/h. Nie mówiąc o kosztach ładowania z ładowarek zewnętrznych, co przekłada się na podobne ceny jak w przypadku benzyniaka palącego 10-12 litrów.

W mojej opinii Porsche Taycan GTS to samochód ciekawostka, który fantastycznie uzupełni kolekcję kilku aut parkując obok Lamborghini Aventadora, Range Rovera czy Mercedesa klasy S. W innym wypadku wybieram Panamerę, ponieważ czas to pieniądz, więc nie mam ochoty czekać na ładowarkach. Druga sprawa, że dalsza jazda "elektrykiem" po Polsce jest nadal stresująca. Aut przybywa szybciej niż stacji do ładowania. Nie wspominając o licznych problemach.

 

Zdjęcia: Hubert Mińczyński - spottingcarpoland (instagram)

Polecane wideo

Kamil sprawdza: Porsche Taycan GTS Sport Turismo
Kamil sprawdza: Porsche Taycan GTS Sport Turismo - zdjęcie 1
Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie