Osoby, które nie są zapoznane z gamą japońskiego producenta, słysząc Mitsubishi Eclipse Cross PHEV mogą pomyśleć o sportowym modelu Eclipse, który został głównie rozsławiony przez dwie pierwsze części filmów z serii Szybcy i Wściekli. Niestety testowany samochód to SUV o linii a’la coupe i na próżno tu szukać podobieństw do samochodu, który był prowadzony przez filmowego Briana O'Connera.
Z autami typu SUV, które inspirują do bycia “coupe” jest tak, że albo się je kocha, albo nienawidzi. Nie rozwodząc się nad własnymi opiniami muszę przyznać, że lifting przeprowadzony pod koniec 2020 sprawił, iż Mitsubishi Eclipse Cross może się podobać. Chociaż najważniejszym elementem kuracji odmładzającej jest pojawienie się hybrydy typu plug-in, stąd przydomek PHEV w nazwie. Co więcej, jest to jedyny wariant napędu, w jakim występuje Eclipse Cross.
Zanim zacznę rozwodzić się nad sensownością napędu hybrydowego, warto spojrzeć jak w środku prezentuje się Mitsubishi Eclipse Cross PHEV. Wnętrze można określić dość delikatnie jako przestarzałe. Owszem jest tu pełno przycisków, co dla wielu osób może być atutem zważając, że niemiecka konkurencja preferuje obsługę funkcjami auta za pomocą dotyku.
Pomimo tego faktu w środku Mitsubishi Eclipse Cross czuć powiew lat 90. Jedyną nowinką technologiczną, która podkreśla, że mamy do czynienia z samochodem z 2021 roku jest dotykowy i wystający ekran o poprawnej jakości, który na szczęście został wyposażony w Apple CarPlay i Android Auto.
Przy konkurencji również dość mizernie wygląda wyświetlacz przezierny HUD, innymi słowy informacje są wyświetlane na “plastikowej płytce”, co jest już raczej przeżytkiem, zwłaszcza że Eclipse Cross PHEV nie należy do tanich aut.
Warto w końcu zdradzić, co tak naprawdę odpowiada za napędzanie Mitsubishi Eclipse Cross PHEV. Japoński SUV korzysta z dwóch silników elektrycznych znajdujących się z przodu i z tyłu oraz jednostki spalinowej o pojemności 2,4-litra, która generuje zaledwie 98 KM, lecz moc systemowa całego układu to 188 KM. Ważnym elementem hybrydowej układanki jest akumulator o pojemności 13,8 kW.
I tu właśnie dochodzimy do pewnego rodzaju muru, bo tego typu napęd jest dla bardzo małej grupy odbiorców, którzy cyklicznie jeżdżą na tym samym dystansie np. do pracy i mają, gdzie podładować baterię. Deklarowany zasięg 45-55 kilometrów, w moim przypadku z reguły kończył się rezultatem 30 bezemisyjnych kilometrów. Ładowanie do pełna poprzez złącze CHAdeMO na tzw. szybkiej ładowarce zajęło ok. 40 minut.
Faktycznie działanie układu hybrydowego muszę pochwalić. System wręcz wymusza jazdę “na prądzie” jak jest to tylko możliwe. Nawet podczas jazdy w trasie z ustawionym tempomatem na np. 120 km/h Mitsubishi Eclipse Cross PHEV potrafi przejść na kilometr w tryb elektryczny, jeśli jest to tylko możliwe. Warto wspomnieć, że bezemisyjna jazda może się odbywać do 135 km/h, a prędkość maksymalna po przebudzeniu “benzyniaka” wynosi skromne 162 km/h, więc przegoni was nawet przedstawiciel w Skodzie Citigo (oczywiście na niemieckiej autostradzie).
Niestety największym mankamentem tego auta jest spalanie. Jeśli będziemy jeździć po mieście na rozładowanych bateriach musimy liczyć 7-8 litrów na każde przejechane 100 kilometrów. Na autostradzie brakuje ekonomii - spalanie wynosi 10-11 l/100 km.
Sama jazda Mitsubishi Eclipse Cross jest wygodna. Układ kierowniczy nie należy do najbardziej precyzyjnych, ale nie tego oczekujemy po hybrydowych SUV-ach. Japoński samochód ma tendencję nieco bardziej wychylić się na zakrętach, ale w zamian za to otrzymujemy komfortowo zestrojone zawieszenie.
Mitsubishi Eclipse Cross PHEV to samochód nijaki. Nie ma co ukrywać jest przestarzały, albo, żeby być mniej brutalnym konkurencja jest dwie dekady do przodu, a jedna wersja napędowa skutecznie zawęża grono odbiorców, ale problemem tego auta jest cena. To ona sprawia, że ciężko kogokolwiek przekonać do japońskiego SUV-a.
Podstawowy wariant (Invite Plus) bez rabatów to wydatek 185 990 zł, co już przyprawia o zawrót głowy. Testowany egzemplarz w wersji Instyle Plus został wyceniony na bagatela 214 990 zł. Życzę Mitsubishi jak najlepiej zważając na wiele wspaniałych aut jakie wyprodukowała ta marka, ale bez nowego modelu, który realnie będzie konkurencją dla niemieckich, koreańskich czy także japońskich aut może być kiepsko.