Kamil sprawdza: Mazda MX-5 ND
/img2.autostuff.pl/a/21/45/kamil-sprawdza-mazda-mx-5-nd_.jpeg)
Kiedy powiemy roadster naszym pierwszym skojarzeniem powinna być Mazda MX-5. To niekwestionowany lider tego segmentu i auto, które w swojej najnowszej czwartej generacji jest nadal zbliżone do pierwowzoru sprzed 30 laty.
Na swojej drodze życiowej z racji wykonywanego zawodu mam cały czas styczność z osobami, które kochają motoryzację i większość z nich łączy jeden wspólny mianownik - Mazda MX-5 jest w ich opinii samochodem genialnym, który za nieduże pieniądze jest w stanie zapewnić banan na twarzy i mówimy tu o radości podobnej do supersamochodów - nie przesadzam.
W moje ręce trafiła najnowsza poliftowa odmiana Mazdy MX-5 ND w specjalnej wersji 100th Anniversary, która ma być ukoronowaniem 100-lecia istnienia japońskiej marki. Główną różnicą są drobne akcenty znajdujące się m.in. felgach czy dywanikach nawiązujące do okrągłej rocznicy.
W przypadku testowanego egzemplarza należą się duże brawa za konfigurację - biały lakier o nazwie Snowflake White, który świetnie komponuje się z bordowym dachem i wnętrzem o podobnym odcieniu. Dzięki takiemu połączeniu czuć tutaj nutę elegancji, a nie tylko sam sport.
Zanim przejdę do tego co lubię najbardziej, czyli do prowadzenia - warto pochylić się na chwilę nad wnętrzem. No cóż, Mazda MX-5 ND nie jest dla osób, które mają klaustrofobię. Dlatego auto jest raczej do jazdy w pojedynkę lub w dwie osoby, ale raczej z naszą ukochaną drugą połówką. Dwóch kumpli może się tu czuć delikatnie mówiąc nieswojo. Miejsce na głową można zwiększyć otwierając ręcznie składany, który został wykonany z miękkiego materiału. Sam proces jest banalnie prosty i nie potrzeba specjalnej siły.
Również skromnych rozmiarów jest bagażnik (130 litrów), który w praktyce pomieścił torbę z kamerami i tę przeznaczoną na trening, a w środku mamy do dyspozycji jedynie skromny schowek na dokumenty i małą butelkę wody.
Bez wątpienia pierwsze skrzypce w Mazdzie MX-5 ND gra kierowca. Wielki obrotomierz, sporych rozmiarów skórzana kierownica, która nadaje autu nieco klasycznego charakteru oraz według mnie wisienka na torcie, czyli krótki lewarek do zmiany biegów, ale o tym za chwilę. Największą uwagę mam do systemu multimedialnego, chociaż dotyczy to każdej obecnie oferowanej Mazdy.
Z jakiegoś powodu inżynierowie japońskiej marki uznali, że ekran reaguje na dotyk tylko podczas postoju, zaś w czasie jazdy jesteśmy skazani na analogową obsługę za pomocą pokręteł i guzików - da radę się przyzwyczaić, ale po co ograniczać. Druga sprawa to mały wyświetlacz (na obrotomierzu), który pokazuje aktualne przełożenie. Na ogół przydatna sprawa, ale przez większość czasu zamiast tego jest pokazana “eko-porada”, która nakazuje zmianę biegu np. z 4 na 5. Rozumiem w zwykłym kompakcie, ale w MX-5?
Czas przejść tak naprawdę do najważniejszego w przypadku Mazdy MX-5 ND, czyli jak jeździ? To auto w dużym skrócie to wszystkie skondensowane potrzeby purystów motoryzacji w jednym. Przede wszystkim pomimo szalejących eko-regulacji, turbin i wszechobecnych hybryd pod różną postacią znajdziemy tutaj wolnossący silnik o pojemności 2-litrów i mocy 184 KM - brawo Mazda! Druga sprawa to napęd na tył oraz manualna skrzynia, która działa tak dobrze, tak precyzyjnie, że nawet zagorzały fan “automatów” powinien docenić, a nawet poczuć mechaniczną przyjemność.
Duża zasługa również niskiej masy wynoszącej 1025 kilogramów, dzięki temu auto osiągnie pierwszą setkę w 6,5 sekundy, prędkość maksymalna to blisko 220 km/h, ale uwierzcie, że aby czerpać radość z jazdy nie musicie jeździć szybko. Nie mamy tu trybów jazdy jak większości nowych aut, kierowca zdany jest na siebie i swoje umiejętności. Mazda MX-5 niczym na polecenie potrafi wejść w kontrolowany poślizg.
Sprawę ułatwia wspomniany wolnossący “benzyniak”, który jak przystało na tego typu jednostkę liniowo rozwija swoją moc kręcąc się do ponad 7 tysięcy, więc trzeba go naprawdę “przykręcić”. Mazda MX-5 świetnie angażuje kierowcę również poprzez precyzyjny układ kierowniczy, który wydaje się idealnie współpracować z resztą podzespołów zapewniając analogową zabawę. Dodam, że średnie spalanie (trasa, miasto i trochę zabawy) na przestrzeni 500 kilometrów oscylowało w okolicach 8 litrów, więc wynik zadowalający.
Mazda MX-5 ND to samochód dla osób, które znudzone są już autami sportowymi przeładowanymi elektroniką, które niańczą kierowcę, zamiast pozwolić mu na nagięcie limitów. W dzisiejszym świecie MX-5 jest naprawdę białym krukiem na rynku. To auto powstało tylko po to, żeby zapewnić gigantyczną i prostą zabawę za kółkiem. Po tym kątem daje 10/10. Niestety walorów praktycznych na próżno szukać, więc jeśli ma być to wasz jedyny samochód będziecie musieli wyrzec się wielu rzeczy, ale myślę, że warto, bo MX-5 to gatunek wymierający. Dla ciekawskich pozostawiam informację, że testowany egzemplarz kosztował równo 154 290, 79 złotych.