Włoska motoryzacja nie ma co ukrywać potrafi uwieść. Większość zapewne słyszała o psujących się autach spod znaku Maserati, czy Ferrari szczególnie z lat 90., ale to nie przeszkodziło wielu właścicielom na całym świecie, aby nadal kochać te auta bezwarunkową miłością. Tak samo myślę trochę jest w przypadku Abartha 595 Competizione, którego dostałem do testu.
Zdziwić może fakt, że Abarth 500, a po liftingu 595 jest oferowany na rynku od 2008 roku. Pomimo tego “włoski maluch” cały czas pozytywnie zaskakuje stylistyką czy emocjami, jakie dostarcza. Druga sprawa na korzyść jedynego już Abartha w gamie modelowej jest fakt, że jest tak naprawdę konkurencją samą dla siebie. Większość producentów buduje hot hatche na bazie modeli segmentu B i C.
Od Abartha 595 Competizione, aż czuć, że jest to miejski łobuz - specjalny body kit, aktywny wydech Record Monza, który ma piękne basowe brzmienie, a pod obciążeniem lubi krząknąć bez tzw. popcornu. Charakteru dodają bez wątpienia małe emblematy “595”, a w środku czerwone pasy czy siedzenia kubełkowe Sabelta, które dobrze trzymają w zakrętach i są naprawdę wygodne na trasie, lecz bez regulacji siedziska na wysokość. Oznacza to, że osoby mierzące lekko ponad 1,8 metra wchodzą tu na styk. Dodatkowe centymetry zabiera opcjonalne okno dachowe. Niestety jakość użytych plastików pozostawia wiele do życzenia, ale i tak można się zakochać.
Z góry uprzedzam, że auto jest dwuosobowe. Z tyłu teoretycznie jest kanapa, ale pomieści raczej zakupy czy pasażerów bez nóg, a jest to samochód większy od Fiata 126p, więc podziwiam polskie rodziny, które “Maluchem” jeździły na wakacje w czasach PRL-u.
Przejdźmy do meritum, czyli jak jeździ Abarth 595 Competizione. Powiedzieć dobrze to jak nic nie powiedzieć. Przede wszystkim to olbrzymi generator zabawy i pozytywnych emocji. Samochód nie izoluje kierowcy od tego, co dzieje się na drodze jak ma to miejsce w przypadku nowych hot hatchy o większych rozmiarach. Nie ma tu żadnych nowoczesnych systemów bezpieczeństwa czy bezsensownego start-stop, które uwielbia Unia Europejska.
Przy dzisiejszych hot hatchach Abarth 595 Competizione sprawia wrażenie surowego. Kierowca jest zdany na swoje umiejętności, a uwierzcie auto aż prosi, aby przekraczać kolejne granice przyczepności. Obecne samochody sportowe mają multum trybów jazdy, w tym wypadku ograniczono się do minimum. Do dyspozycji mamy fizyczny przycisk ze znaczkiem skorpiona.
Po jego naciśnięciu całe auto “się napina” niczym kulturysta na zawodach. Pedał gazu staje się jeszcze bardziej czuły, w wydechu otwierają się klapy, a układ kierowniczy robi się twardy i gotowy do jazdy po ciasnych zakrętach.
Wzorowe prowadzenie zapewnia mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu (opcja za 8700 złotych) oraz zawieszenie Koni - jest twardo. Kręte drogi z dobrą nawierzchnią to jest terytorium Abartha 595 Competizione. Dopełnieniem szczęścia w prowadzeniu jest dość precyzyjna manualna skrzynia biegów, a wygodne wrzucanie biegów zapewnia gałka wykonana z karbonu.
Miłym zaskoczeniem jak dla mnie są spore aluminiowe pedały od gazu, hamulca i sprzęgła pozwalające na agresywną jazdę bez pomyłki. Szkoda, że po to tylu latach od premiery samochód nie ma szóstego biegu - przydałby się na trasie. Spalanie w tym aucie to temat rzeka, ale jak lubicie zaszaleć to musicie liczyć ok. 11 litrów na 100 km, a bak ma zaledwie 35 litrów pojemności.
Warto przyjrzeć się jeszcze, czym jest napędzany Abarth 595 Competizione. Pod maską znajdziemy turbodoładowany silnik o pojemności 1,4-litra, który generuje 180 KM i 250 Nm maksymalnego momentu obrotowego, co w połączeniu z wagą niespełna 1100 kilogramów może zdziałać cuda. Pierwsza “setka” już po 6,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 225 km/h. Z dziennikarskiego obowiązku sprawdziłem to na niemieckiej autostradzie - producent nie kłamie, co więcej jak na tak małe gabaryty Abarth jest niesamowicie stabilny. Przeszkadzać może jedynie hałas.
Abartha 595 Competizione trzeba naprawdę pokochać, aby nie widzieć jego wad w postaci słabych materiałów, miejscami kiepskiego montażu (produkcja w Tychach) czy ceny. No właśnie ten ostatni parametr może sprawdzić nasze uczucie do włoskiego malucha. Recenzowany egzemplarz z opcjonalnym wyposażeniem to wydatek bagatela 156 300 złotych. To po prostu worek kasy, za który możemy mieć hot hatche segmentu B, a nawet C. W mojej opinii Abarth 595 Competizione sprawdzi się świetnie jako drugie lub trzecie auto tuż obok luksusowego SUV-a i Ferrari z V12-stką.
Tekst: Kamil Nowicki
Zdjęcia: Andrzej Bożecki