Nissan Qashqai po wiedeńsku
/img2.autostuff.pl/a/14/26/qashqai-po-wiedensku_53ad62d7.jpeg)
Do jeżdżenia w terenie? Nie! Mógłby się zniszczyć albo, co gorsza, ubrudzić. Zresztą delikatne napędy 4x4 raz dwa by odmówiły posłuszeństwa. Za to SUV idealnie nadaje się do jeżdżenia po mieście, wożenia dzieci do przedszkola czy wypadu z rodziną za miasto. Wielkie opony i wysokie zawieszenie świetnie znoszą wysokie krawężniki, wysoka pozycja za kierownicą pozwala lepiej kontrolować sytuację na trasie, nie mówiąc o tym, że łatwiej dziecko zapiąć w foteliku gdzie fotele i kanapa są wyżej niż w zwykłym kombi.
Dlatego też chcąc sprawdzić najnowszego Qashqaia postanowiłem zabrać go na dłuższą wycieczkę po równych jak stół autostradach. Gdyby zapytać przyszłych właścicieli Nissana jak będą go użytkować, to okaże się, że w większości wypadków będzie to naturalne środowisko dla najnowszej, japońskiej pseudoterenówki.
Kierunek Wiedeń
Mając kilka dni wolnego za cel obrałem Wiedeń – trasa licząca 1400 km w obie strony, pozwoliła sprawdzić dość dobrze przydatność Qashqaia do podróżowania. Niezbyt wielki na papierze (440 l) bagażnik okazał się całkiem przestronny i bez problemu połknął bagaże dla czwórki pasażerów. Ciekaw też byłem jak z autem poradzi sobie najmocniejszy w ofercie turbodiesel, czyli 130-konne dCi. Okazało się, że nowy silnik nie zapewnia Nissanowi oszałamiających osiągów, jednak całkiem sprawnie radzi sobie z dość sporym jednak autem okazując się przy tym dość ekonomiczną jednostką; średnie spalanie oscylowało w okolicy 6 litrów co trzeba uznać za wynik bardzo dobry. Na wysoką ocenę zasłużyła też manualna, sześciobiegowa skrzynka, która pozwalała precyzyjnie wybierać przełożenia (trzeba dodać – całkiem nieźle zestopniowane). Zawieszenie zostało zestrojone raczej komfortowo ale bez przesadnej miękkości.
Spore wnętrze zostało nieźle wykończone, dodatkowym plusem jest szklany dach, który powoduje, że zdaje się być przestronniejsze niż jest w istocie. Niestety, w środku królują wyjątkowo modne ostatnio błyszczące plastiki – osobiście ich nie znoszę, ale najwyraźniej klienci chcą aut wykończonych tworzywami lakierowanymi czarnym, błyszczącym lakierem; tego typu detale odnajdziemy praktycznie we wszystkich markach, nie tylko w Nissanie. Sam design deski, rozplanowania wnętrza terenowego Nissana zupełnie jednak do mnie nie przemawia. Zapytacie czemu? Po prostu mi się nie podoba. Jednak trzeba przyznać, że wszystkie przełączniki zostały logicznie rozmieszczone i znajdują się pod ręką. Irytuje jedynie brak podświetlenia klawiszy opuszczania szyb . Skórzana, perforowana tapicerka aż prosi się o wentylację, jednak ta nie jest dostępna, same fotele za to okazały się bardzo komfortowe – dość powiedzieć, że po prawie 700 km spędzonych za kierownicą, moje plecy nie zastrajkowały. Pasażerowie także wydawali się zadowoleni, do tego stopnia, że od razu po przyjeździe na miejsce wybraliśmy się jeszcze wieczorem na krótkie zwiedzanie Wiednia.
Obecna generacja Qashqaia to zupełnie nowa konstrukcja. Auto powstało na płycie podłogowej CMF (jest pierwszym modelem aliansu Renault-Nissan, który z niej korzysta). Pod maską można znaleźć jeden z dwóch silników benzynowych (1.2 DIG-T 115 KM oraz 150-konny 1.6 DIG-T) oraz dwa diesle (1.5 dCi 110 KM i 1.6 dCi 130KM). Wszystkie silniki są dość dobrze znane, ekonomiczne o niezłej kulturze pracy. Po przejażdżce najmocniejszym dieslem i wcześniejszym wypróbowaniu 1.6 DIG-T stwierdzam, że w ofercie przydałoby się coś zdecydowanie mocniejszego. Opcjonalnie występuje automatyczna, bezstopniowa skrzynia biegów CVT oraz napęd na cztery koła All-Mode 4x4. Pierwszą opcją lepiej sobie nie zawracać głowy (wg mnie automat w samochodzie to świetna sprawa, jednak bezstopniowa skrzynia jest jakąś pomyłką), o tyle druga zdaje się bardziej sensowna – przy czym trzeba pamiętać, że napęd wszystkich kół dostępny jest tylko z silnikiem 1.6 dCi i manualną skrzynią biegów. Może dziwić takie ograniczenie wyboru, jednak przedstawiciele Nissana całkiem przytomnie zaznaczają, że w poprzedniej generacji auta na napęd 4x4 zdecydowało się zaledwie 14 % klientów. Coś w tym jest – sam przez tydzień normalnego użytkowania auta (oprócz wspomnianej wycieczki, jeździłem autem na co dzień po mieście) nie miałem ani jednej okazji, żeby docenić zalety napędu 4x4.
Testowana wersja to wszystkomająca Tekna, której koszt to 120 tyś zł. Oprócz wspomnianej skórzanej tapicerki, auto było wyposażone m.in. w bezkluczykowy dostęp do auta, dwustrefową klimatyzację czy specjalny pakiet bezpieczeństwa, w skład którego wchodzi: system zapobiegający kolizjom, elektryczny hamulec awaryjny, rozpoznawanie znaków (zaskakująco dobrze działające), informacja o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, adaptacyjne światła, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, samo ściemniające się lusterko wsteczne. Oprócz tego auto wyposażone było w jeszcze jeden pakiet, który Nissan nazywa Safety Shield. Składa się na niego asystent parkowania (zarówno równoległego jak i prostopadłego), ostrzeżenie o poruszających się obiektach, informowanie o pojazdach w martwym polu, monitorowanie pracy kierowcy i ostrzeżenie o zmęczeniu. Najciekawsze jednak okazały się kamery parkowania, których w aucie ukryto aż cztery – standardowo jedna w tylnej klapie, dwie w lusterkach bocznych i jedna w przednim znaczku; obraz z nich składany jest na monitorze centralnym i ukazuje nam auto niejako z lotu ptaka, coś jak widok z Google View. W praktyce okazuje się to rewelacyjnym rozwiązaniem, bardzo ułatwiającym manewry na parkingu czy zatłoczonej drodze.
Oczywiście! Nowy Nissan, okazuje się całkiem nieźle dopracowanym samochodem. Bez obaw można się nim wybrać w dalszą podróż z przyjaciółmi, do czego zachęcają przestronne wnętrze i ekonomiczne silniki. W teście ograniczyłem się do przedstawienia suchych danych, o wrażeniach z jazdy opowie Wam redaktor naczelny Jemielita w poniższym wideo
Zwiedzanie można rozpocząć od słynącej z licznych butików Kärntner Straße. Z jednej jej strony znajduje się wspaniały budynek Opery Wiedeńskiej, z drugiej zaś strony Stephansplatz z monumentalną katedrą św Szczepana. Prosto stamtąd można od razu przejść do rezydencji Habsurgów, zwanej Hofburg. Potężny pałac, a raczej cały ich kompleks zajmuje powierzchnię liczącą blisko 240 tys m2. Obok znajduje Parlamanet oraz budynki nowego i starego Ratusza.
W bezpośredniej okolicy są także dwa parki – Volksgarten z pomnikiem Marii Teresy oraz Park Miejski znajdujący się na tyłach Hofburga. Koniecznie należy zwiedzić Schönbrunn; to nadprzeciętnej urody pałac wraz z rozległym ogrodem. W trakcie zwiedzania warto zboczyć z założonej trasy i zagłębić się w klimatyczne, wiedeńskie uliczki. Gdy poczujemy zmęczenie, można przysiąść w jednej z licznych restauracji i knajp, które serwują liczne miejscowe przysmaki i specjały, ze słynną wiedeńską kawą i tortem sachera na czele. Wiedeń jest świetnie skomunikowany, a parkowanie w mieście kosztuje krocie. Dlatego warto zostawić auto pod hotele i zwiedzać miasto przy wykorzystaniu komunikacji zbiorowej.