Nie tylko do miasta. Renault Clio TCe

Clio to dwukrotny zwycięzca plebiscytu Car Of The Year – po raz pierwszy Francuz triumfował w 1991 (pierwsza generacja), drugi tytuł zdobył w 2006 (Clio 3). W 50-letniej historii konkursu, ta sztuka (powtórne zdobycie tytułu COTY) udała się tylko Clio.
Nie tylko do miasta. Renault Clio TCe
29.05.2014
Michał Trzcionkowski

Renówka szaleje – po ostatnich liftingach jej logo umieszczane z przodu auta, charakterystyczny romb, rozrósł się do monstrualnych rozmiarów. Często wygląda to wręcz groteskowo i karykaturalnie, ale jedno trzeba się przyznać: teraz nie da się pomylić Renault z żadną inną marką.

 

 

Monstrualnych rozmiarów logo króluje na pasie przednim najnowszego Clio. zdj. autor

 

Francuski szyk

Miałem okazję testować najnowszą, czwartą generację miejskiego Francuza. Autko prezentuje się bardzo zgrabnie, jest zdecydowanie jednym z ładniejszych w klasie. Proporcjonalna sylwetka, czarna listwa w dolnej partii drzwi, unosząca się boczna linia okien i mały tylny spojler powodują, że Clio wygląda bardzo atrakcyjnie. Do tego klamka tylnych drzwi ukryta w słupku C, przez co Renówka całkiem udanie udaje, że ma o jedną parę drzwi mniej. Małe Renault na zewnątrz podoba mi się o wiele bardziej niż inny francuski mieszczuch, którym miałem okazję ostatnio jeździć – Peugeot 208. W środku nie jest już tak różowo. Morze plastiku, liczne wstawki lakierowane na wysoki połysk zupełnie mnie nie przekonują. Za to plus za konsolę środkową z dużym, dotykowym wyświetlaczem oraz projekt zegarów. Odważnie, ale czytelnie i ergonomicznie.

 

Liczne plastikowe wstawki, z czarnego, lakierowanego plastiku nie robią dobrego wrażenia. zdj. autor

 

Duży koszyk na zakupy

Miejsca za kierownicą jest dość i bez problemu można znaleźć wygodną pozycję. Z tyłu też da się usiąść, jednak nisko poprowadzony sufit powodował, że musiałem się lekko garbić, a wznosząca się linia bocznych okien dawała lekko klaustrofobiczne odczucia. Spory bagażnik ma pojemność 300 l i regularne kształty, dzięki czemu da sobie radę nie tylko z tygodniowymi zakupami, ale nawet z większymi bagażami.

 

Tylna kamera została ukryta w znaczku. Sprytnie! zdj. autor

 

Mniej niż litr

Pod maską pracuje malutki silniczek o pojemności niespełna jednego litra, ma dokładnie 898 centymetrów sześciennych uzyskiwanych z trzech cylindrów. Dzięki turbodoładowaniu maleństwo generuje 90 KM - trzeba przyznać całkiem żwawych i chętnych do współpracy. Silnik daje sobie radę nawet z kompletem pasażerów, przy czym sformułowanie „daje radę” trzeba rozumieć dosłownie. Nie spodziewajcie się po nim fajerwerków. W mieście potrafi spalić 6 l/100 km, co jest zbliżone do deklaracji producenta. Oczywiście poganiany batem bez problemu spali i 2-3 l więcej, oferując w zamian całkiem przyzwoite osiągi. W trasie za to Clio zamienia się w małego pijaka i trzeba się liczyć ze spalaniem większym niż w ruchu miejskim; szczególnie gdy jedziemy z pasażerami, a droga wymaga ciągłego wyprzedzania ciężarówek albo gdy zdecydujemy się na podróż autostradą. Taki urok małych, turbodoładowanych jednostek.

 

Silnik zaskakuje mocą i reakcją na gaz. zdj. autor

 

Szukając kolejnego przełożenia

Skrzynia biegów rozczarowuje. Zapomnijcie o szybkiej zmianie biegów, precyzja wybierania przełożeń przypomina bardziej mieszanie chochlą w gęstej mazi niż precyzyjne kliknięcia. Jak to jest, że Francuzi nie potrafią zbudować porządnie działającej manualnej skrzyni biegów? Temat nie dotyczy tylko Renault, ale też innych francuskich producentów. To jakaś czarna magia?

 

Zegary wyglądają świetnie, a przy tym są czytelne. zdj. autor

 

Full opcja

Widoczne na zdjęciach Clio to topowa wersja Intense, wyposażona praktycznie we wszystko co niezbędne, a nawet jeszcze więcej. Automatyczna klimatyzacja czy elektryczne szyby to dzisiaj żadne zaskoczenie w aucie tej klasy, jednak takie dodatki jak kamera cofania czy bezkluczykowy system otwierania i uruchamiania samochodu to wyposażenie zarezerwowane do tej pory dla droższych aut. Najtańsze Clio 1.2 16v Life kosztuje 41 450 zł, jednak od razu trzeba doliczyć do tej kwoty 2000 zł na klimatyzację, która w wersji Life nie jest oferowana w standardzie. Topowa odmiana z tym silnikiem kosztuje 50 900 zł, a testowana przeze mnie Intense Energy TCe 90 - 55 850 zł.

 

Muskularny i zgrabny tył Clio jest uroczy, jednak wysoka poprowadzona linia boczna okien oraz mała tylna szyba mocno ograniczają widoczność. zdj. autor

 

Warto? Zdecydowanie tak!

Mały mieszczuch, który czasem pozwoli wyskoczyć za miasto? Clio TCe świetnie sprawdzi się w takiej roli. Całkiem zwinne, potrafi odwdzięczyć się niskim zużyciem paliwa, a jednocześnie pozbawione jest typowych bolączek współczesnych diesli – nie jest tak wrażliwe na jakość paliwa oraz brak mu kłopotliwego w eksploatacji filtra cząstek stałych. Szkoda tylko, że precyzja działania skrzyni biegów jest tak daleka od ideału. Z drugiej strony w mieście i tak lepiej sprawdzi się automat…

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie