Już samo uruchomienie silnika jest zapowiedzią dobrej zabawy. Po krótkim wciśnięciu przycisku rozrusznika komputer sam zadba o rozruch motoru, a z wydechu zaczyna się wydobywać muzyka. Nie ukrywam, kocham dźwięk V2. Czy to Ducati, czy to Harley-Davidson, ten rodzaj jednostki napędowej skręca mi kark za przejeżdżającym motocyklem. Podobnie jest w przypadku SV650A. Suzuki pulsuje niskimi dźwiękami, a każda przegazówka jest jak drażnienie drapieżnego kota patykiem - wyzwala fantastyczny warkot.
Poniżej 4000 obr./min. "Suzi" jest nieco przytłumiona, pomiędzy 4000 a 6000 obr./min. jest dziarska i jednocześnie posłuszna, a powyżej 6000 obr./min pokazuje na co ją stać. Rzeka mocy i momentu obrotowego wzbiera z każdą kolejną setką obrotów wału korbowego, lekko strasząc kierowcę swoją siłą. 76 KM i 63 Nm pełną parą rusza do boju niczym konnica - początkowo spokojniej by mieć czas na rozbieg, a później gnać przed siebie z niepohamowanym impetem. Ruch w górę lewą stopą, precyzyjna skrzynia biegów zmienia przełożenie, a rzeka dalej wylewa nie znając umiaru. Aż chce się kręcić pod czerwone pole! Dopiero napór wiatru uświadamia motocykliście, że już dawno powinien stracić swoje prawo jazdy. Suzuki SV650A jest bardzo uniwersalne - chcesz jechać spokojnie, to jedziesz, chcesz dzidować, to robisz to w bardzo emocjonujący sposób.
W zakrętach nowe SV650A czuje się znakomicie. Do testu otrzymałem egzemplarz z nowymi oponami, więc tak naprawdę musiałem nakręcić trochę kilometrów, by gumy były w pełni sprawne. W efekcie kilka razy zdarzyło się, że tył łapał lekki uślizg w złożeniach, ale i tak motocykl prowadził się bardzo pewnie i zwinnie. Przedni widelec mógłby być nieco twardszy, natomiast tylne zawieszenie ma regulację napięcia wstępnego sprężyny, więc można je ustawić według swoich preferencji. Nie musiałem bawić się ustawieniami, ponieważ w testowanym jednośladzie dobrze połączono pewność prowadzenia z dosyć przyjemnym poziomem komfortu.
W przypadku nakeda Suzuki należy pamiętać, że hamowanie silnikiem jest bardzo intensywne, więc należy się nauczyć kilku odruchów. Po pierwsze: redukować z międzygazem. Po drugie: redukować przed zakrętem a nie w trakcie przejeżdżania winkla. Po trzecie: przy dojeżdżaniu do skrzyżowania hamowanie silnikiem może zastąpić częściowo korzystanie z hamulców. Te elementy sprawiają, że SV jest świetne dla początkującego bikera, który rzeczywiście chce się nauczyć dobrze jeździć. Jeśli wyeliminujesz błędy na "esfałce" i wyrobisz sobie prawidłowe nawyki, to nie będziesz ich popełniać na innych sprzętach. Na minus nowego Suzuki SV650A muszę zaliczyć przednie hamulce - mają przeciętną skuteczność i trudno je dozować. Na szczęście na europejskim rynku ABS jest wyposażeniem obowiązkowym, które także było obecne w testowanym jednośladzie.
Czas na podsumowanie. Nowe Suzuki SV650A to naprawdę udane i uniwersalne moto, które potrafi dać dużo frajdy z jazdy. Wygodna pozycja za kierownicą zachęca do dalszych wypadów, jednak na przeszkodzie stoi twarda kanapa. Elastyczny silnik w zależności od potrzeb może po prostu napędzać motocykl lub być prawdziwym wulkanem energii. Dobrze zestrojone zawieszenie pozwala na szaleństwa po zakrętach, jednak do samego prowadzenia nakeda trzeba się przyłożyć i nie można popełniać głupich błędów. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to każdy przebyty kilometr będzie wywoływać uśmiech na twarzy, a fantastyczny dźwięk motoru V2 będzie pieścił uszy kierowcy. Czy warto wydać 27 300 zł na najnowsze dziecko japońskiej marki? Moim zdaniem zdecydowanie tak.
SILNIK | 645 cm³ benzynowy, V2 o rozchyleniu 90° |
MOC | 76 KM |
MOMENT | 63 Nm |
SKRZYNIA | Manualna, 6-biegowa |
ŚR. SPALANIE DEKLAROWANE | b.d. |
ŚR. SPALANIE OSIĄGNIĘTE | 5,2 l/100 km |
WYMIARY (dł./szer./wys.) | 2130 /760 /1090 mm |
MASA | 197 kg |
POJEMNOŚĆ BAGAŻNIKA | - |
0-100 km/h | b.d. |
PRĘDKOŚĆ MAX | b.d. |
CENA MINIMALNA | 27300 zł |
CENA TESTOWANEGO MODELU | 27300 zł |