Testujemy: Toyota Prius plug-in

Toyota Prius stała się synonimem samochodu hybrydowego. Uwielbiana przez amerykańskie gwiazdy i ekologów doczekała się jeszcze bardziej zielonej wersji, która na krótkim dystansie jest po prostu samochodem elektrycznym.
Testujemy: Toyota Prius plug-in
Toyota Prius plug-in
06.05.2014
Michał Trocki

Pierwszy rzut oka na samochód budzi mieszane uczucia. To co rzuca się w oczy to linia jego nadwozia. Jest dość nietypowa, jednak jej kształt został tak zaprojektowany, żeby samochód stawiał jak najmniejsze opory podczas jazdy. Inżynierom udało się uzyskać współczynnik oporu powietrza wynoszący 0,25. Co oznaczają te cyferki? Wynik bardzo dobry, jednak osiągają go również samochody wyglądające odrobinę bardziej klasycznie np.: Peugeot 508, Hyundai Sonata czy Audi A2. Bardziej opływowe od Priusa są Mercedesy klasy S i CLA.  Po co więc taki kształt? Pewnie po to, żeby z daleka było widać „ekologiczność” auta. I rzeczywiście-samochód zwraca uwagę innych kierowców i przechodniów. Mimo, że Priusy nie są już taką rzadkością jak kilka lat temu, to podczas testu bardzo często inni użytkownicy drogi oglądali się za błękitną hybrydą.

 

Linia nadwozia nie rzuca na kolana. Zdj.: autor

 

Pora odpiąć samochód z gniazdka i ruszyć na przejażdżkę. Gruby kabel z wtyczkami chowamy w specjalnie do tego przystosowanym schowku umieszczonym w bagażniku. Miejsca jest aż nadto i możemy go po prostu wrzucić do środka. Szybko i bez zbędnej zabawy.

 

Z lewej strony wlew paliwa, z prawej gniazdko. Zdj.: Marta Bilińska

 

Przy okazji rzut oka na bagażnik. Część miejsca zjadły co prawda akumulatory, ale jego pojemność jest wystarczająca, aby cztery osoby mogły spokojnie spakować się na weekendowy wyjazd. Po złożeniu siedzeń jest jeszcze lepiej. Według katalogu pojemność bagażnika wynosi wtedy 1545 litrów. Dla mnie to wartość kompletnie abstrakcyjna, jednak z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że po złożeniu foteli spokojnie możemy przewieźć Prusem niewielki motocykl crossowy.

 

Crossówka w hybrydzie. Zdj.: autor

 

Osoby od lat jeżdżące Toyotami we wnętrzu Priusa poczują się jak w domu, ponieważ wskaźniki wyglądają dokładnie tak samo jak w pierwszej generacji Toyoty Yaris. Oznacza to, że przed oczami mamy wyświetlacz rodem z Nokii sprzed 15 lat.  Dla osób ceniących nowoczesne rozwiązana może być to sporym minusem. Ja jednak doceniłem to rozwiązanie, szczególne podczas długiej jazdy w nocy. Zielone wskaźniki nie męczą oczu i nie dekoncentrują kierowcy.

 

Nokia? Nie, Toyota! Zdj.: autor

 

O ile ten klasyczny wyświetlacz jest plusem, to reszta wnętrza, przywodzącego na myśl japońskie samochody z lat 90. nie zachwyca. Po współczesnym aucie i do tego kosztującym tyle co Prius spodziewał bym się czegoś więcej niż twardych i trzeszczących plastików. Takie wykończenie dziwi mnie tym bardziej, że miałem okazję jeździć innymi modelami Toyoty i w nich wnętrze wykończone jest na wysokim poziomie.

 

Wnętrze Toyoty Prius plug-in. Zdj.: autor

 

Prius wyposażony jest w silnik spalinowy o pojemności 1,8 litra o mocy 99 KM raz silnik elektryczny generujący 80 koni. Gdy napęd hybrydowej Toyoty pracuje pełna parą np. podczas dynamicznego wyprzedzania, na koła trafia moc z obydwu silników-razem 136 KM.  Wersia „plug-in” może tez funkcjonować jak zwykły samochód elektryczny. Półtorej godziny ładowania ze zwykłego gniazdka pozwala na przejechanie około 20 kilometrów.

 

Wciskamy przycisk start, automatyczną skrzynię ustawiamy w pozycji D i ruszamy. Tu spore zaskoczenie, bo mimo delikatnego obchodzenia się z pedałem gazu uruchamia się silnik spalinowy. Okazuje się jednak, że po dłuższym postoju działa on przez chwilę, tylko po to, żeby osiągnąć właściwą temperaturę i w razie potrzeby być gotowym do natychmiastowego działania. Dalej już jedziemy tylko na prądzie i jeżeli będziemy ściśle przestrzegać przepisów ruchu drogowego oraz unikać gwałtownych przyspieszeń jednostka benzynowa pozostanie bezczynna do czasu gdy prąd w bateriach się wyczerpie. Wtedy napędzać nas będą silnik elektryczny zasilany odzyskaną energią oraz zwykły silnik spalinowy.

 

Podczas jazdy poza miastem-po autostradach i zwykłych drogach, większy ciężar pracy przejmuje na siebie silnik spalinowy. I nawet gdy cały czas gaz trzymamy w podłodze, co oznacza, że jednocześnie pracują silnik elektryczny i spalinowy, Prius przyspiesza dość ospale. Jednak gdy rozpędzimy go, oczywiście na niemieckiej autostradzie, do 170km/h, to tę prędkość utrzymuje bez problemu. Przy tego typu jeździe ciężko mówić o ekologii, jednak współdziałanie silników pozwala oszczędzać paliwo. Pędzący Prius potrzebuje na pokonanie każdych 100 km tylko 6,5 litra paliwa.  Jak na 136-konnego benzyniaka to naprawdę niewiele. Jeszcze lepiej wygląda to podczas jazdy w mieście. Priusa testowałem w Warszawie i w Jeleniej Górze. W stolicy, gdzie pokonywane odległości są spore, samochód spalał średnio około 3,5 litra. W mniejszym mieście, gdzie większość dystansu mogłem pokonać korzystając z prądu zaczerpniętego z gniazdka udało mi się uzyskać wynik 2,4 litra na 100 km.  Doskonale!

 

Toyota Prius plug-in na tle pałacu w Wojanowie. Zdj.: Marta Bilińska

 

Jakie są więc przesłanki aby przesiąść się do ekologicznego samochodu typu Toyoty Prius? Do tego, że hybrydy są o wiele droższe od mniej ekologicznych wersji zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Czasami różnica wynosi 20 a czasami 100% ceny „zwykłego” auta. Cena testowanej Toyoty Prius, w bardzo bogatej wersji,  to prawie 170 000 złotych . Patrząc na gabaryty samochodu, jego parametry i wykończenie zdecydowanie nie jest to zakup opłacalny. Za równowartość Priusa możemy stać się właścicielami Toyoty Avensis wyposażonej we wszystkie dodatkowe opcje, jakie producent przewidział do tego modelu.

Może więc warto kupić Priusa ze względu na oszczędność paliwa? Sprawdźmy. Tej klasy samochód w wersji benzynowej kosztować nas będzie nie więcej niż 90 000 złotych i średnio spali na setkę 10 litrów paliwa. Zakładając, że Priusem będziemy jeździć głównie na prądzie, więc średnie spalanie nie przekroczy 2,5 litra, oraz, że co roku pokonamy 15 000 km rocznie to różnica w cenie zwróci nam się po 11 latach.

Po co więc kupować hybrydę? Czy jest w tym jakikolwiek sens poza chęcią upodobnienia się do gwiazd Hollywood? Moim zdaniem nie ma najmniejszego. Gdybym dysponował kwotą 170 000 złotych poszedł bym do salonu Toyoty i wyjechał z niego Toyotą Avensis lub Rav4.

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie