Volvo V40 mimo, że jest już jakiś czas obecne na rynku (premiera w 2012 w Genewie), ciągle wygląda świeżo.Miękkie linie nadwozia w połączeniu z mocnymi przetłoczeniami karoserii i wznoszącą się linią bocznych okien nadają małemu Szwedowi (albo małej Szwedce) muskularnego wyglądu. Volvo zdecydowanie przyciąga spojrzenia i wyróżnia się z tłumu.
Jednak to co najciekawsze nie jest jednak widoczne gołym okiem. Rozbudowane systemy bezpieczeństwa potrafią m. in. wyhamować auto w celu uniknięcia kolizji, ostrzegać o niezamierzonym przekroczeniu pasa ruchu czy uruchomić zewnętrzną poduszkę powietrzną, której zadaniem jest ochrona pieszego. Najnowszym elementem tego arsenału jest Alcoguard.
Jego zadaniem jest dbanie o to, abyśmy nie wsiadali za kierownicę, gdy ilość alkoholu w naszej krwi na to nie pozwala. Przed uruchomieniem auta należy dmuchnąć w alkomat. Urządzenie jest bezprzewodowe i bardzo proste w obsłudze. Po jego włączeniu, należy odczekać 10 sekund aż zapalą się dwie zielone diody, i można dmuchać. Kolor diody oznacza wynik. Zielony – ok, pomarańczowy, nie powinieneś jechać; czerwony – jesteś pod wpływem! Czerwony kolor oznacza, że auta nie da się uruchomić.
Oczywiście, Polak potrafi i bez problemu znajdzie sposób na obejście tego systemu. Uczciwym i praworządnym Szwedom nie przyszłoby to nawet do głowy, dlatego Alcoguard nie weryfikuje czy w alkomat dmucha faktyczny kierowca.
Wersja T3 wydaje się być optymalnym wyborem dla małego Volvo. Turbodoładowana jednostka o pojemności 1595ccm generuje 150 całkiem uczciwych koni mechanicznych. Dość powiedzieć, że apetyt na paliwo jest umiarkowany, a dynamika auta pozwala na bezstresowe poruszanie się po drogach. Jeżeli dodać do tego 240Nm momentu obrotowego (270 przy overbooście), dostępne już od 1600 obr./min to robi się naprawdę ciekawie. Podczas testu szybka, ale płynna jazda, pozwoliła także na uśmiech zadowolenia przy wizycie na stacji. 7,5l/100km to naprawdę dobry wynik.
Zastrzeżenia można mieć jedynie do kultury pracy jednostki – po odpaleniu, szczególnie na zimno, przez moment może nam się wydawać, że pod maską zamiast 4 cylindrów, są tylko 3. Jednak obiektywnie patrząc, jest to jedyna wada tego silnika.
Za silnikiem nadążają wydajne hamulce oraz dość twarde zawieszenie. Opcjonalne 17” felgi dają dużo frajdy z jazdy po równych autostradach, ale na gorszych drogach, skutecznie poinformują pasażerów o stanie nawierzchni.
Wnętrze nie rozpieszcza przestrzenią, świetnie charakteryzuje je słowo „przytulne”. Na tylnej kanapie wygodnie zasiądą nawet całkiem wysokie osoby i wydaje się, że prędzej zabraknie im miejsca na nogi niż głowę.
Świetnie zaprojektowane fotele pozwalają na długą, wielogodzinną podróż, bez zmęczenia kręgosłupa.
Ergonomia na najwyższym poziomie w połączeniu z chłodnym designem od razu przywodzi na myśl skojarzenia z innym szwedzkim szlagierem – IKEĄ. Wszystko na miejscu, intuicyjna obsługa – dzięki temu wertowanie grubej instrukcji wydaje się zupełnie zbędne.
Cieszą opcjonalne dodatki stylistyczne – karbonowa okleina dachu czy kolorowa deska to smaczki, dzięki którym V40 nabiera wyrazu i młodzieżowego wyglądu.
Ceny kompaktowego Volvo zaczynają się już od 79 000 zł. Za te pieniądze dostaniemy jedno z najlepiej wykończonych aut w klasie oraz nutkę indywidualności, której nie gwarantuje zakup Golfa czy Octavii.