Ujarzmiona dzikość

Tygrysy, do tej pory skrzętnie pilnowane w ogrodach zoologicznych, zaatakowały miasto. Autor postanowił sprawdzić dlaczego...
Ujarzmiona dzikość
zdjęcie: autor
19.10.2015
Kamil Fedorowicz

Dawno, dawno temu w swoim CV w zainteresowaniach miałem wpisane „tresura dzikich zwierząt” (historia autentyczna). Oczywiste, że nie miałem o tym bladego pojęcia i że chodziło o zainteresowanie potencjalnego pracodawcy nietypowym hobby. Kto by pomyślał, że kilka lat później przyjdzie mi zmierzyć się z prawdziwym... tygrysem.

Triumph Tiger 800 XC, bo to o nim będzie dzisiejszy "poemat", jest motocyklem wielozadaniowym lub – jakby powiedział pracownik korporacji – typical multitask. Brytyjska marka, co wyjątkowe, udowodniła jednak, że coś co jest do wszystkiego, nie musi być wcale do niczego. Ale po kolei.

Pierwsze wrażenie na takiej randce jest bardzo ważne. I tutaj Tygrys zachwyca. Zwarta linia, podkreślone "mięśnie" oraz zadziorne spojrzenie inteligentnych oczu schowanych za solidnymi osłonami. No, taki trochę książę z bajki. Do tego dorzućmy, że "motocyklowy książę" jest wysoki - ma 1390 mm i zamożny, bo tylko taki może posiadać w swojej stajni aż 95 koni.

zdjęcie: autor

Zatrzymam się na chwilę przy silniku skoro już go wywołałem tymi końmi. Trzy cylindry, 12 zaworów, chłodzenie cieczą i... wiemy od razu, że przekazanie mocy będzie odbywać się liniowo, co przy jeździe turystyczno-miejsko-terenowej jest bardzo ważne/przydatne. Spalanie rzędu 7 litrów na 100 km nie powinno nikogo dziwić. Nie jest to mało, niemniej jednak radość z jazdy oraz kultura pracy naszego tygrysiego księcia warta jest każdego spalonego przez niego litra.

Triumph Tiger cieszy jazdą od pierwszego odkręcenia gazu. Wysoka pozycja za kierownicą, wyprostowana sylwetka, kolana w zasadzie ułożone w jednej linii z biodrami przypominają enduro, dzięki temu przejazd przez większe dziury (opierając się na nóżkach) nie stanowi problemu tak samo jak przejście z pozycji siedzącej do stojącej. Co więcej wysoka i szeroka kierownica ma za zadanie pomóc nam w jeździe na stojąco, nie tracąc tym samym niczego z manewrowości motocykla – nie zawsze przelecimy przez las siedząc wygodnie. Głównie będziemy stać i walczyć z dziurami w nawierzchni.

zdjęcie: autor

Idąc dalej tym tropem. Tygrys nie boi się ubrudzić. Możemy "zmapować" silnik i pobawić się ustawieniami. Mamy oczywiście zarówno ABS jak i kontrolę trakcji. Na szczęście obie te funkcje możemy wyłączyć. Do dyspozycji są mapy oferowane przez producenta – OFF Road, Rain, Road oraz możliwość stworzenia własnej. Ingerencja w ustawienia na szczęście jest pełna, co daje mnóstwo frajdy z jazdy.

Niska szyba genialnie sprawdza się w trasie. Na samym początku miałem spore obawy, czy da sobie radę i czy nie będzie się wyginała przy większych prędkościach oraz czy nie będzie za nią dodatkowych turbulencji i zawirowań powietrza. Jeździłem motocyklami z większymi szybami, mocniej zabudowanymi i nie miałem takiego komfortu. Widać, że jakość użytych materiałów jest bardzo wysoka. Dodatkowo wyposażony seryjnie w tempomat Tygrys okazał się wyjątkowo wygodnym turystykiem. Prędkości rzędy 160 – 170 km/h nie robiły na nim żadnego wrażenia, a obciążony dodatkowym pasażerem wydawał wyłącznie radosne pomruki.

Mając do dyspozycji funkcję off road nie byłbym sobą, gdybym nie wyprowadził Tygrysa na mały spacer do lasu. Miałem to szczęście, że motocykl do testów dostałem w trakcie idealnych warunków pogodowych, więc był i deszcz, i słońce. Więc jak tylko przestało padać, wdziałem kalosze i wybrałem się do lasu. ABS wyłączony, trakcja wyłączona – można szaleć. Przy takiej pogodzie genialnie sprawdzają się szerokie offroadowe stopki Triumpha. Noga nawet w ubłoconym bucie ma tutaj wygodne i pewne podparcie. Proporcjonalnie rozłożona masa oraz liniowo oddawana moc tylko sprzyjały dobrej zabawie. Fabrycznie wyposażony w gmole i crashpady motocykl nawet po wywrotce będzie cały. Osłony rąk sprawdziły się w trakcie przedzierania przez wąskie ścieżki. Pomyślano również o zabezpieczeniu pozostałych elementów mogących zniszczyć się przy agresywniejszej jeździe. Mamy więc osłony reflektorów oraz solidną osłonę spodu silnika i miski. Taka mini zbroja na Tygrysie, jednak nieodłączna przy offroadowych zabawach.

zdjęcie: autor

Po zmyciu z siebie błota i zdjęciu uśmiechu z twarzy zabrałem "Tygrysa" do miasta. I tutaj kolejne zaskoczenie. 800 XCX nie jest najmniejszym motocyklem świata, wsiadanie na niego odbywa się typowo wyprawowo, czyli najpierw lewa na noga na nóżkę i "Panowie na koń!". Mimo to lekkość, z jaką się przedzierał w korku, zwarta sylwetka i wysoka pozycja zadziwiały mnie na każdym kroku. Okazuje się, że można zrobić motocykl, który tak samo dobrze będzie się czuł w trasie, poza nią oraz w mieście. Z minusów mamy wysokie spalanie. W mieście wzrosło do 8 litrów. A mimo to uśmiech, jaki towarzyszył mi w jeździe po lesie pojawił się i tym razem. Jeszcze tylko szybka wizyta na sławnej obwodnicy Warszawy, żeby sprawdzić czy motocykl polubi płaski szeroki asfalt. To dodatkowo świetny poligon dla wszelkiej maści osłon przed wiatrem. Na wysokości lotniska Okęcie zawirowania powietrza i wiatr na trasie jest nieprzewidywalny i dość mocny. Tutaj kolejne mocno pozytywne zaskoczenie. W zasadzie każdy motocykl jaki otrzymuję do testów zabieram na ten swój własny poligon. I naprawdę niewiele z nich przeszło go pozytywnie. Zawsze coś, gdzieś było nie tak jak powinno. A tutaj zdziwiłem się bardzo. Tiger swoją sylwetką w moim tunelu aerodynamicznym przypominał trochę strzałę wypuszczoną z łuku. Rozcinał powietrze i wypuszczał je nade mną… Jazda była bezpieczna i komfortowa, nawet boczny wiatr nie był w stanie zabrać mi frajdy z jazdy.

Inne minusy? Hmm, nóżka boczna powinna mieć szerszą podstawę, żeby łatwiej było w terenie postawić go na luźniejszym gruncie. I to w zasadzie tyle. Jak widać, zabawa z dzikimi zwierzętami nie musi być wcale niebezpieczna. Może sprawiać moc frajdy i radości. 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie