GOLF GTD – Rasowy Hot hatch na ropę?

Kontrowersyjny temat – czy Hot Hatch, który z założenia ma być radosnym, rozbrykanym ulicznym świrem, może mieć pod maską silnik diesla? Jeszcze kilkanaście lat temu odpowiedź byłaby oczywista: w żadnym razie! Dziś jednak mamy trochę inne czasy i definicja „gorącego” hatchbacka trochę się jednak zmieniła, w udowodnieniu czego pomoże nam nowy Golf GTD.
GOLF GTD – Rasowy Hot hatch na ropę?
22.09.2015
Matys Mularczyk

Termin „Hot Hatch” po raz pierwszy pojawił się w brytyjskiej prasie w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, a za ojca szybkich hatchback’ów powszechnie uważa się produkowanego od 1976 roku Golfa I GTI, choć tak naprawdę już przed nim pojawiały się usportowione wersje różnych brytyjskich kompaktów. Golf był jednak ikoną i stał się wyznacznikiem tej kategorii: lekki, mocny samochód ze zwartym nadwoziem i świetnym zawieszeniem – recepta na ogromny fun z jazdy której zasadniczo nie da się spieprzyć (czas jednak pokazał, że wielu producentów zrąbało swoje dania przyrządzane wedle tego przepisu). Trzeba było tylko dodać do tego przystępną cenę i BACH! Mamy jeden z największych sukcesów rynkowych w historii motoryzacji. GTI był maszynką do robienia pieniędzy, więc konkurencja zaczęła tworzyć swoje wariacje sportowego hatchback’a i zanim ktokolwiek się zorientował powstała cała kategoria Hot Hatch’y. Kategoria nad wyraz ważna, bo hatchback’i są motorem sprzedaży większości firm motoryzacyjnych, a stara prawda mówiąca o tym, że bez auta sportowego w witrynie nie sprzeda się rodzinnego kombi jest w ich przypadku nad wyraz trafiona. Hot Hatch’y zrobiło się więc bardzo szybko jak mrówków. Kategoria siłą rzeczy ewoluowała i producenci zaczęli eksperymentować z różnymi rodzajami napędu (przód, tył, AWD), wersjami prawie wyścigowymi (np. Megane R26R), w końcu z różnymi rodzajami silników. Dziś mamy Hot Hatch’e cztero, pięcio i sześciocylindrowe, wolnossące i doładowane. Mamy też turbodiesle.

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Golf GTD był pierwszym autem z wysokoprężnym silnikiem aspirującym do tej elitarnej kategorii. Ta wersja pojawiła się już w pierwszej  generacji Golfa i była mniej więcej tak sportowa jak Magda Gessler. Miała 70 koni i do setki rozpędzała się w dwa miesiące. Druga odsłona GTD też niewiele wnosiła do tematu. Trzecia generacja miała nieco więcej mocy ale ważyła co najmniej siedem ton więc nie wzbudzała zbytnio emocji, a przynajmniej nie pozytywnych.. „Czwórka” i „piątka” miały wersje z mocnym dieslem, ale nie były to GTD, więc wyposażenie i zawieszenie nie miały nic wspólnego ze sportem. GTD powrócił przy okazji szóstego wcielenia Golfa i tu ponoć było już całkiem dobrze (170 KM, niezłe osiągi i odpowiedni charakter). Ponoć, bo nigdy nie miałem z tym samochodem styczności. A szkoda, bo „siódemka” podobno jest od niej znacznie lepsza, więc chętnie bym porównał. A jaka jest dokładnie?

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Zaczynając od wyglądu – wygląda jak GTI, tylko tam gdzie w benzynowym Hot Hatch’u są czerwone detale, to tu mamy szarość. Mamy praktycznie takie same zderzaki (z tyłu jest inne umiejscowienie wydechu), podobne plakietki z napisem GTD na błotnikach, taką samą lotkę na tylnej klapie. Inne są felgi, ale według mnie wyglądają znacznie lepiej niż te dedykowane do wersji benzynowej. We wnętrzu znajdziemy stanowiące solidny ukłon w stronę klasyki głębokie fotele w szarą kratkę, także pozbawione czerwieni, oraz identyczną jak w GTI kierownicę wielofunkcyjną. Ładnie, schludnie, po niemiecku. Szkoda tylko, że nie ma elektrycznego sterowania fotelami, bo za tę kasę jaką trzeba wyłożyć na auto już by po prostu wypadało, ale jednak da się z tym żyć. Mamy za to duży wielofunkcyjny dotykowy ekran i software który jest bardzo prosty w obsłudze. Ogólnie ergonomia jest znakomita – jeśli kiedykolwiek jeździliście nowym Volkswagenem, to od razu będziecie czuć się we wnętrzu GTD jak w domu.

Zdjęcie: Autor

Najważniejsze jest jednak to, jak GTD się prowadzi. Dwulitrowy turbodiesel generuje 184 konie i 380 niutków - to porządne, choć nie szokujące wartości. Według producenta, w zestawie z sześciobiegowym DSG powinno to wystarczyć by rozpędzić Golfa do setki w 7,5 sekundy i wyciągnąć maksymalnie 228 km/h. Na całe szczęście to bzdury, chyba że komuś szczególnie zależy na prędkości maksymalnej - wtedy może się zawieść – GTD tyle nie wyciąga. Brakuje mu do tej prędkości kilku km/h, ale to wartość istotna tylko dla osób mających wielkie kompleksy na punkcie małego interesu. O wiele ważniejsze jest to, że do setki rozpędza się o pół sekundy szybciej niż podaje katalog, a to co najmniej zaskakujący wynik. W ogóle przyspiesza mega skutecznie, niezależnie od tego z jaką prędkością jedziemy – czuć po prostu, że ten motor jest naprawdę silny. Jest tylko jeden warunek – biegi zmieniamy przy 4000rpm. Powyżej tego nic się nie dzieje. Trzeba nauczyć się wykorzystywać wyłącznie średni  zakres obrotów, a wtedy GTD się odwdzięczy znakomitymi osiągami i niskim spalaniem. Czy to wada? Dla niektórych pewnie tak, ja traktuję to jako ciekawą osobliwość tego modelu. Gdy przestawimy auto w tryb „sport”, to nawet dźwięk może się spodobać – otrzymuje wtedy rasowy klang podjudzający do małych szaleństw na drodze.

Zdjęcie: Autor

Wiadomo jednak, że nawet najlepszy silnik wart jest funta kłaków jeżeli jest osadzony na złym podwoziu, ale tu podwozie jest świetne. Obniżone w stosunku do standardowych Golfów o 15 mm i zdecydowanie utwardzone (choć nie tak jak w GTI) zawieszenie znakomicie wybiera nierówności i daje ogromną pewność siebie za kierownicą, a w dodatku można regulować jego siłę tłumienia poprzez wybór trybu jazdy. Najlepsza jest jednak „oszukana szpera” czyli system XDS+. Dzięki temu ustrojstwu Golf zamiast płużyć przodem w zakrętach wciąga nas do ich wnętrza, zupełnie jakby działał mechaniczny LSD. Nie czuć przy tym kiedy elektronika hamuje poszczególne koła - ten system jest po prostu genialny! O skuteczności tego zestawu może świadczyć statystyka potyczek w jakich wziąłem udział  za kierownicą GTD: Civic Type R (EP3) – wciągnięty nosem, Clio III RS zjedzone po ciężkiej walce, a Camaro SS nie było w stanie zrzucić mnie z ogona na krętej trasie. Dostałem co prawda wciry od Alfy Gulietty QV, ale to było na prostej. Reasumując – bardzo szybkie i skuteczne na drodze auto.

Zdjęcie: Autor

Na koniec pozostaje kalkulacja: czy to się opłaca? Bazowy GTD jest o 5 tysięcy złotych droższy od GTI, ale pali przy tym c.a. 30% mniej paliwa. Owszem, ma gorsze osiągi, ale na dłuższą metę... Chyba każdy musi sobie sam przekalkulować. Mnie GTD urzekł i utwierdził w przekonaniu, że kategoria Hot Hatch’y rozrasta się, ale robi to w odpowiednich kierunkach, a diesel Hot Hatch to nie fanaberia, ale bardzo sensowne rozwiązanie.

 

 
SILNIK  R4 TDI, 1968 cm3
MOC  184 KM
MOMENT  380 Nm
SKRZYNIA  6b, DSG
ŚR. SPALANIE DEKLAROWANE (miasto, jak zawsze odrealnione)  5,5l
ŚR. SPALANIE OSIĄGNIĘTE (miasto, katowany w opór)  8,7l
MASA  1395 kg
0-100 km/h  7,5 s. (a właśnie że 7,0 s. :) )
PRĘDKOŚĆ MAX  228 km/h (not :) )
CENA  126 920 zł

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie