Tesla Model S P85 na torze - szybki test z gazem w podłodze

Samochody elektryczne nie są w Polsce popularne. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę stan infrastruktury służącej do ładowania takich aut i brak jakichkolwiek ustawowych zachęt (jak choćby ulgi podatkowe) dla nabywców "elektryków" w Polsce. W związku z tym już sam widok Tesli na naszych ulicach nie zdarza się, ale możliwość wyciśnięcia ostatnich potów z jednej z nich na torze to rzadka gratka nawet dla dziennikarza motoryzacyjnego.
Tesla Model S P85 na torze - szybki test z gazem w podłodze
05.08.2015
Matys Mularczyk

Jak się tam znalazłem?

A całkiem niespodziewanie. No bo co ja niby mam wspólnego z energetyką, żeby mnie RWE Polska na swoje eventy zapraszało? Znajomego mam wspólnego :) Któregoś pięknego poranka w pierwszej połowie lipca  odezwał się ów kolega do naszej redakcji z informacją, że za kilka dni w Warszawie zagości ekipa RWE Go&See Tour 2015 w przeszło 400 konnej Tesli Model S i w ramach tej imprezy mają odbyć się jazdy testowe po torze Szkoły Jazdy Renault na Bemowie. Nie należę do ludzi którym takie rzeczy trzeba dwa razy powtarzać, więc zaklepałem miejsce i z niecierpliwości przebierałem nogami na samą myśl o rzeczonych jazdach. A czym tak właściwie jest Go&See Tour? To przejazd przez całą Europę w dwa tygodnie (trasa z Lublany do Essen, przez Słowenię, Chorwację, Węgry, Słowację, Polskę i Czechy do Niemiec - łącznie 3000 km), mający na celu promocję nowoczesnych rozwiązań energetycznych i wzrost świadomości odbiorców energii. W tegorocznej edycji do tego przejazdu wykorzystano Teslę, a ciekawostką jest, że odcinek Kraków - Warszawa zespół RWE pokonał dzięki energii pozyskanej wyłącznie z technologii paneli solarnych. Tyle na temat tła całej imprezy, pora przejść do konkretów, czyli do auta.

Fot.: Autor

 

Pierwsze wrażenie: 

No właśnie. Żeby nie było złe, pominę zupełnie kolor - ten gaciowy błękit to tylko folia naklejona na auto z okazji G0&See Tour. W palecie Tesli taki kolor na szczęście nie występuje. Znacznie istotniejszy jest wygląd i wykończenie tego cuda. Ładna i pełna delikatnych detali, stonowana stylistyka auta projektu Franza von Holzhausena (wcześniej związanego z Mazdą) może się podobać, a mi w szczególności przypadła do gustu. Auto jest  spore, wymiarami minimalnie przewyższa Audi A7 (testowałem je jakiś czas temu o czym możecie przeczytać tutaj). Jest jednak znacznie bardziej przestronne od liftbacka z Ingolstadt - o ile z przodu ilość miejsca jest porównywalna, to na tylnych siedzeniach Modelu S przestrzeń dla pasażerów jest ogromna! Siedząc za kierowcą o wzroście 190 cm wciąż miałem spory zapas od kolan do fotela! Poza wygodą od razu w oczy rzuca się ogromny, bo aż siedemnastocalowy wyświetlacz multimedialny - urządzenie o tylu możliwych ustawieniach, że musiałbym przy nim spędzić chyba kilka dni, żeby poznać wszystkie jego funkcje. Dość powiedzieć, że ekran można praktycznie dowolnie dzielić i personalizować, a za jego pomocą możemy być w ciągłym kontakcie z internetem. A kiedy już jestem przy  opisywaniu wnętrza Tesli, to muszę zwrócić uwagę na materiały - aż nie chce się wierzyć, że to auto ma amerykański rodowód! Wszystkie plastiki (nawet te na dole, w mniej widocznych miejscach) mają przyjemną miękką fakturę i ładny wygląd, a jeśli coś wygląda jak włókno węglowe, to faktycznie tym włóknem właśnie jest. Zdaje się, że właściciel Tesli, wizjoner Elon Musk zakazał księgowym zaglądać do projektu auta ;)

Fot.: Autor
Fot.: Autor

 

Jazda, czyli gaz do dechy między słupkami:

Słowo o torze: Szkoła Jazdy Renault mieści się na terenie lotniska Stare Babice na Bemowie - są tam płyty poślizgowe, spora prosta i niemały plac, na którym można rozmieszczać wszelakie trasy między gumowymi pachołkami. W tym przypadku instruktor Renault nie cackał się zbytnio i ustawił całkiem wymagający tor z zacieśniającymi i otwierającymi się zakrętami, szykanami i dwiema długimi na jakieś 400 metrów prostymi. Akurat tego dnia nie puszczano wody na płyty poślizgowe, ale i bez tego zmiana przyczepności po najechaniu na nie była bardzo wyczuwalna, szczególnie przy mocnym hamowaniu z prędkości ponad 150 km/h. Idealne pole do przetestowania auta po którym, szczerze przyznam, zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Owszem, znałem "papierowe" dane: moc 421 KM, moment 600 Nm w całym zakresie obrotów, masa 2108 kg, zasięg przy spokojnej jeździe 430 km (jakby to miało na torze jakiekolwiek znaczenie), 210 km/h prędkości maksymalnej, 4,4 s. do "paki" i tylny napęd. Tylko te wszystkie cyferki nijak mają się do odczuć jakie płyną z ostrej jazdy "elektrykiem" w zakrętach, a to ze względu na zupełnie inaczej niż w konwencjonalnych autach rozłożony środek ciężkości. Nie było innego wyjścia, tylko sprawdzić to organoleptycznie.

Fot.: Autor

 

Niewiele myśląc wskoczyłem za kierownicę, wybierak skrzyni biegów (żywcem przeniesiony z Mercedesa) w pozycję "D" i ogień. Cztery i pół sekundy od 0 do 100 km/h to nie ściema, ale najlepsze jest to, że auto powyżej tej prędkości przyspiesza ciągle bardzo skutecznie. Co ciekawe, wcale nie robi tego aż tak cicho - to, że nie słychać silnika wcale nie znaczy, że jedziemy w ciszy. Do naszych uszu dochodzi dźwięk coraz szybciej toczących się kół i całkiem głośny szum wiatru. Widzę 170 km/h na liczniku i ostre hamowanie do pierwszego, lewego łuku. Przód odrobinę nurkuje przy hamowaniu, ale prędkość wytracana jest miarowo i przewidywalnie. Pomaga w tym zapewne ogromna siła hamująca silnika elektrycznego, choć spore tarcze (355 mm przód/365 mm (!) tył) też muszą się nieźle napocić przy tej masie auta. Słychać lekki jęk zewnętrznych opon balansujących na granicy przyczepności i już muszę składać samochód do kolejnego, tym razem prawego zaciskowego zakrętu. Zmiana kierunku jest prawie natychmiastowa, wyczułem tylko lekką podsterowność (z mojej winy, z początku zbyt mało płynnie przetransferowałem masę) po której Tesla podążyła po zadanym jej torze - to ewidentnie zaleta środka ciężkości umieszczonego niewiele powyżej osi kół Tesli. Kolejny ciasny lewy zakręt, choć tym razem otwierający. Idealnie złapany apex i gaz do oporu - tył łapie lekki uślizg, ale auto stabilnie prze do przodu aż do szybkiej szykany z zahaczeniem płyty poślizgowej, gdzie spotkało mnie przyjemne zaskoczenie - Tesla spokojnie zakomunikowała swoje zachowanie i po drobnym uślizgu i lekkiej kontrze spokojnie wróciła na swój tor jazdy. Potem jeszcze kilka łagodnych, mniej wymagających łuków i jeden nawrót - tu Tesla pokazała, że ma całkiem niezły promień zawracania - i wyjazd na ostatnią długą prostą z ostrym hamowaniem do zera na końcu. Całość okrążenia trwała góra kilkadziesiąt sekund, ale po kilku kółkach doskonale znałem już zachowania Tesli i tak oto mogę przejść do podsumowania.

Fot.: Autor

 

Refleksje:

Jest szybka jak piorun. Doskonale zbudowana. Nieprzeciętnie wygodna i bardzo ładna. W zakrętach trzyma się jak przyklejona i w krajach w których jest oferowana jest relatywnie niedroga (jak na klasę premium, w USA kosztuje w przybliżeniu 100k $). W dodatku jeździ się nią bardzo tanio, bo prąd w porównaniu do benzyny kosztuje śmieszne pieniądze. No i okazuje się, że jak się chce (a właściwie jak ma się w dupie lobby paliwowe), to można zbudować samochód elektryczny, który ma całkiem solidny zasięg. Dlaczego więc NIKT nie zajął się sprzedażą tych samochodów w Polsce? Czemu żaden skretyniały polityk nie spróbował dotąd wprowadzić przywilejów podatkowych lub dopłat do samochodów elektrycznych tak, jak ma to miejsce we wszystkich cywilizowanych krajach świata? Wiem, że przypadek Norwegii w której dzięki temu w ubiegłym roku sprzedało się więcej Tesli niż Golfów nie ma przełożenia na nasz rynek, ale wypadałoby zrobić COKOLWIEK by móc kupować takie pojazdy w Polsce, bo Model S jest po prostu świetnym autem.

 

 
SILNIK  Elektryczny, 85 kWh
MOC  421 KM
MOMENT  600 Nm
SKRZYNIA  Automatyczna, 1 bieg
ŚR. SPALANIE DEKLAROWANE  0 l/100 km
ŚR. SPALANIE OSIĄGNIĘTE  0 l/100 km
WYMIARY  4976 mm/1963 mm/1435 mm
MASA  2108 kg
0-100 km/h  4,4 s.
PRĘDKOŚĆ MAX  210 km/h
CENA MINIMALNA  b.d.
CENA TESTOWANEGO MODELU  b.d.

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie