Jak inaczej opisać auto, które przy masie własnej poniżej 1300 kg i maksymalnym momencie obrotowym 350 Nm (dostępnym w zakresie od 1750 do 5600 obr./min) przyśpiesza do „setki” w zaledwie 5,7 s? To jak na auto kompaktowe chyżo, całkiem chyżo... Cupra daje niezapomniane wrażenia z jazdy i bezapelacyjny komfort wyprzedzania, nawet na wysokim biegu. Takie osiągi zapewnia wersja z silnikiem 2.0 TSI 280 KM ze skrzynią DSG, ale jeśli dla kogoś koni za dużo, można się również zadowolić Seatem z nieco łagodniejszym silnikiem o mocy „zaledwie” 265 KM. Tylko pytanie: po co?
Auto zmusza do pokus. Ciężko się opanować, żeby co chwila nie redukować, nie ciąć zakrętów i nie przypalić (w granicach normy) wzmocnionych hamulców. Tyczy się to również prostych i biegnących po horyzont tras szybkiego ruchu. W dźwięku tłumika łatwo się rozsmakować, bo opuszczającego go spaliny rozcinają powietrze niczym trąby jerychońskie. Z takimi pokusami zmagamy się niemal z każdym kilometrem, dopóki nie przyjdzie nam spotkać się z... portfelem. Przy ostrej jeździe warto pomyśleć o programie lojalnościowym, bo punkty będą wpadać wam na konto w tempie serii z kaemu. Producent podaje, że średnie zużycie paliwa dla obu wariantów mocy wynosi zaledwie 6,4 litra/100 km z DSG (Leon 5-drzwiowy: 6,6) i 6,6 litra/100 km ze skrzynią manualną, ale takie zapowiedzi można traktować z przymrużeniem oka. Kto będzie jeździć Cuprą 60 km/h, żeby to sobie udowodnić?
Odkreślam listę grzechów głównych, rozkoszując się widokiem Morza Śródziemnego w Sitges, 40 km od Barcelony. Przejeżdżając promenadą widzę ludzi popijających kawę, wpatrzonych w Eglesia de Sant Bartolomé i Santa Tecla, wolno snujących się po betonowym molo. Czas jakby zwalnia, ale tylko na krótką chwilę. Zaraz potem pojawia się szatańskie pytanie: czy SEAT LEON CUPRA poradzi sobie z dojazdem na lotnisko w 15 minut? Jak myślicie? Dałem radę?