V70 przy pierwszym kontakcie budzi zaufanie. Duże nadwozie, z masywnymi zderzakami i pionową tylną klapą robi dobre wrażenie. 18-calowe koła wydają się sporo mniejsze niż są w rzeczywistości. Z kolei liczne chromowane dodatki podkreślają elegancką linię auta.
Po otwarciu drzwi wita nas przestronne wnętrze z jasną, skórzaną tapicerką. Deska rozdzielcza wykończona połyskującym aluminium i ciemną skórą świetnie pasuje do szwedzkiego auta. Prosta konsola środkowa jest w pełni intuicyjna, a wielkość klawiszy rozwiązano tak, żeby można je było obsłużyć nawet w grubej, zimowej rękawiczce. Skandynawski minimalizm podkreślony aluminiowym chłodem. Powiedzieć o fotelach, że są wygodne to obraza. One są ultra wygodne i stanowią klasę samą w sobie. Regulowane w kilku płaszczyznach pozwalają znaleźć wygodną pozycję każdemu kierowcy, niezależnie od wzrostu i budowy ciała. Nawet długa podróż nie powoduje zmęczenia kręgosłupa. Po zamknięciu grubych drzwi szczelnie odgradzamy się od otaczającego nas świata. Od tej pory nic złego nie może nas spotkać, auto jest tak solidne, że zdaje się uchronić nas nawet przed wybuchem bomby atomowej. Wrażenie to wzmagają liczne elektroniczne systemy bezpieczeństwa, które zrobią wszystko, żeby zminimalizować ryzyko wypadku. Jazda po warszawskich, dziurawych ulicach, daje wrażenie przemieszczania się czołgiem – nic nie przeszkodzi nam w dojechaniu do celu.
Podróż może odbywać się w ciszy, bo do naszych uszu nie dochodzą praktycznie żadne odgłosy. Jedynie silnik wkręcony na wysokie obroty lekko czasami zamruczy. Możemy też skorzystać z wybornego systemu audio, który zadowoli każdego fana muzyki. Ilość miejsca w środku rozpieszcza, a bagażnik sprawia wrażenie, że zmieści wszystko. Jest tak przestronny, że trzeba tylko uważać, żeby nie zgubić w nim tego, co przed chwilą doń zapakowaliśmy.
Pod maską testowanej wersji znalazł się najnowszy silnik wysokoprężny o oznaczeniu D4. Do tej pory znakiem rozpoznawczym Volvo było 5 cylindrów umieszczonych w rzędzie. Nowy silnik ma tylko cztery "gary", ale o wiele ciekawszą charakterystykę od swojego poprzednika. Turbodziura jest praktycznie niewyczuwalna, a jednostka bardzo chętnie wkręca się na wysokie obroty. Pomaga jej w tym 8-stopniowy automat, który sprawnie przerzuca biegi i żywo reaguje na gaz. Do dyspozycji kierowcy jest 181 KM i 400 Nm. Ten silnik wydaje się optymalnym wyborem dla rodzinnego kombi. Zapewnia odpowiednią dynamikę i świetnie sobie radzi z ważącym ponad 1,8 t autem, a jednocześnie pali mniej od mocniejszego D5. W trasie potrafi zejść poniżej 7 l/100 km – nawet gdy jedziemy dość szybko.
Pieniądze zaoszczędzone na rezygnacji z wersji D5 warto zainwestować w wyposażenie. Przydatnym dodatkiem będzie elektrycznie otwierana klapa bagażnika czy relingi dachowe. W zimie szybko zagrzejemy się dzięki podgrzewanym fotelom, a do celu dojedziemy bez problemów dzięki nawigacji oraz aktywnemu tempomatowi.
Do czego można mieć zastrzeżenia? Auto jest ciężkie i to czuć. Zarówno podczas przyśpieszania, wchodzenia w zakręty jak i hamowania. Układ kierowniczy jak i zawieszenie można nazwać komfortowym, ale na pewno nie sportowym.
Volvo wie co robi, bo w dziedzinie bezpieczeństwa oraz budowania dużych rodzinnych kombi nie ma sobie równych. V70 nie jest skierowane do osób, które szukają najnowszego i najszybszego auta. Jest raczej dla tych, dla których priorytetem jest komfort i bezpieczeństwo, bo tych rzeczy dostarcza aż w nadmiarze.
Ceny V70 zaczynają się już od 149 tys. zł.
Testowany egzemplarz kosztował ponad 220 tys. zł.