Kaktusem przez miejską dżunglę: Citroen C4 Cactus

Cactus przywraca w wiarę w Citroena. Po chudych latach nudnych i „zwykłych” samochodów nowy miejski crossover wyróżnia się w tłumie.
Kaktusem przez miejską dżunglę: Citroen C4 Cactus
09.04.2015

 

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem w zeszłym roku z bliska Cactusa, wydawał mi się jakimś odrzuconym prototypem pojazdu wojskowego. Zwłaszcza w swoim szaro – blado – oliwkowym anturażu. Okazję bliższego poznania tego autka miałem w tym miesiącu. Nie bardzo wiedziałem co mnie czeka, bo jakoś nie potrafiłem zakwalifikować go do określonego gatunku. Citroen twierdził, że to miejski crossover. Po co to komu? - myślałem. W moje ręce trafił krwistoczerwony egzemplarz ze stu konnym dieslem i manualną skrzynią biegów. Zazwyczaj byłem sceptyczny do wynalazków typu Cactusa, jednak polubiłem go po parunastu kilometrach.

 

Cactusa nie da się pomylić z żadnym innym samochodem. Zdj. Piotr Skowron

 

Citroen po latach nijakości w swojej stylistyce, wreszcie wraca na swoje dawne tory, które wyznaczały modele DS, CX czy XM. Cactus, zwłaszcza w tym kolorze wywołuje nie lada zamieszanie na ulicy. Pozostawienie go na chwilę na chodniku powoduje, że raczej nie ma osoby, która by się za nim nie obejrzała. Wysoko umieszczone, wąskie światła pozycyjne, panele na drzwiach, reflektory ukryte w zderzaku, ciekawe wzory alufelg, czy fikuśne relingi tworzą zgrabna, aczkolwiek nieco ekstrawagancką całość. Trzeba przyznać, że Cactus jest całkiem nieźle pomyślany pod kątem życia w miejskiej dżungli. Wspomniane panele na drzwiach o nazwie Airbump nie są tylko ozdobą, ale chronią karoserię przed uderzeniami drzwi na parkingach i robią to zaskakująco skutecznie. Muszę się przyznać, że nie oparłem się pokusie aby je sprawdzić. Postawiłem obok Cactusa prywatne auto i tłukłem drzwiami w panele. Mimo przyłożenia dość pokaźnej siły na tworzywie Airbump nie pokazał się najmniejszy ślad. Całość dopełniają plastikowe nakładki nadkoli, które w razie zarysowania czy uszkodzenia dość łatwo można wymienić. Na pewno prościej niż lakierować cały błotnik.

 

 

Panele Airbump są może nieco ekstrawaganckie, ale też zaskakująco praktyczne. Zdj. Piotr Skowron

 

Dzięki wysokiemu zawieszeniu możemy się również przestać przejmować krawężnikami czy wystającymi studzienkami. Trudno zawadzić zderzakiem o krawężnik przy parkowaniu przed chodnikiem. Ponadto samochód bardzo miękko i komfortowo pokonuje większe nierówności, jak świeżo połatany asfalt, czy nawet takie na nieco zapomnianych szutrówkach, którymi omija się często korki. Przy tym wszystkim prowadzi się bardzo stabilnie nie przechylając się zanadto w zakrętach. Aha, odpuśćcie sobie felgi większe niż w naszym egzemplarzu. 16 calowa felga z pełnoprofilową oponą doskonale wpisuje się w komfort zawieszenia i nie polegnie na pierwszej lepszej wiosennej wyrwie w jezdni.

 

 

Niektórzy będą narzekali na wysoką krawędź załadunku bagażnia. Zdj. Piotr Skowron

 

Wnętrze jest równie ekstrawaganckie co nadwozie. Miłe w dotyku i solidne materiały, w dodatku o ciekawej fakturze. Uwagę przykuwają szerokie fotele, które okazały się zaskakująco wygodne, jak na tę klasę auta. Funkcjami auta sterujemy za pomocą 7 calowego wyświetlacza znanego z innych produktów PSA, natomiast kierowca ma do dyspozycji drugi niewielki wyświetlacz za ciekawą, nieco spłaszczoną kierownicą. Pokazuje on podstawowe wartości: prędkość, poziom paliwa ustawienia tempomatu i podpowiada przy zmianie biegów. Przeszkadza jednak brak wskaźnika temperatury silnika, (czy chociaż kontrolki zimnego motoru) i obrotomierza. Sufler podpowiadający zmianę biegu działa tylko przy wrzucaniu coraz wyższych przełożeń, zdarzało się często, że prawie zadusiłem silnik, próbując mocniej przyspieszyć od 60kmh jadąc na piątce. Na plus przemyślane półeczki w desce rozdzielczej, przepastne kieszenie w drzwiach i olbrzymi schowek, dzięki poduszce powietrznej dla pasażera przeniesionej do... podsufitki. Moje obawy powodował opcjonalny szklany dach, który nie ma żadnej rolety. Francuzi co prawda twierdzą, że jego szyba jest wykonana w taki sposób, że wnętrze nie nagrzewa się przy upałach. Na każdym kroku widać walkę inżynierów i księgowych o obniżenie wagi auta i kosztów. Tylne drzwi nie mają opuszczanych szyb (tak naprawdę, to kiedy ostatni raz opuszczaliście tylne szyby w swoich samochodach?), przednie z kolei nie maja trybu automatycznego. Niestety są miejsca w których projektanci przegięli. Prawa osłona przeciwsłoneczna nie ma lusterka, za to znajdziemy je w lewej. Doskwiera ponadto brak choćby małej lampki oświetlenia wnętrza z tyłu auta. Zapięcie dziecka w pasy w foteliku w kompletnej ciemności przypomina łapanie pcheł po omacku. Przy okazji, czterem dorosłym zalecamy podróżowanie Cactusem raczej na krótkich odcinkach.

 

 

Wnętrze Cactusa jest zaskakująco przestronne. Zdj. Piotr Skowron

 

Pod maska „naszego” egzemplarza klekotał diesel blueHDI o pojemności 1,6 i mocy 100KM. Do miasta taki napęd to aż nadto. Walka inżynierów z nadwagą udała się całkiem przyzwoicie i silnik ma do ruszenia raptem około 1000 kg masy własnej. Autko jest żwawe i zaskakująco ciche wewnątrz. W trasie również doskonale sobie radzi z prędkościami autostradowymi, jednak przy wyprzedzaniu ciężarówek w okolicach 100kmh wymagana jest nieco większa uwaga. Radość z jazdy psuje nieco manualna skrzynia biegów. Ma się wrażenie, jakby dźwignia zmiany przełożeń wydawała polecenia za pośrednictwem gumy od majtek. Zdarzały się również problemy z włączeniem wstecznego. Celowo się tego czepiam, bo wiem, ze Citroen potrafi to zrobić lepiej. Przyzwoicie Cactus wychodzi w temacie kosztów eksploatacji. Oczywiście zużycie paliwa podane przez producenta to totalna utopia, jednak w cyklu mieszanym komputer pokazywał ok 5,5 litra na 100km, co jest wynikiem co najmniej przyzwoitym. W trasie, jadąc w sznurku z prędkościami ok 80-90 kmh można zejść jeszcze o litr. Jakiekolwiek mniejsze spalanie to walka z wiatrakami i zakorkowanie całej okolicy.

 

 

100 koni w zupełności wystarcza do sprawnego poruszania się po mieście. Zdj. Piotr Skowron

 

Cactus mocno nieoczekiwanie mnie urzekł. Wyróżnia się z tłumu, ma masę ciekawych stylistycznych smaczków na zewnątrz jak i wewnątrz. Ponadto jest bardzo przemyślany, co nie jest wcale takiej oczywiste we współczesnych autach. Jest typowo miejskim zawodnikiem, który nie boi się wertepów, wysokich krawężników, nie załatanych dziur w jezdni ani brutalnego traktowania pozostając przy tym modnym gadżetem. Ponadto oferuje nieco większy komfort od typowych miejskich maluchów. A to wszystko w przystępnej cenie. Podstawową wersję Start, z trzycylindrowym silnikiem z rodziny PureTech o mocy 75 KM można mieć od niecałych 52 tys. złotych. Niestety nie jesteśmy do niej w stanie nic dokupić, bowiem opcjonalne wyposażenie, obejmujące np. klimatyzację, jest dostępne dopiero od wyższego poziomu. Niemniej jednak, ze względu na przystępne ceny wyposażenia dodatkowego, nadal za rozsądny pieniądz możemy nabyć ciekawe stylistycznie auto, które z miejską dżunglą jest za pan brat.

 

Za:

Niesamowity wygląd

Niezłe zawieszenie

Pomysłowość

 

Przeciw:

Kiepska skrzynia biegów.

Oszczędności, nie zawsze tam gdzie trzeba (obrotomierz, lusterko pasażera, etc)

 

Citroen C4 Cactus Shine BlueHDi
SILNIK  BlueHDi 1600ccm, R4, wysokoprężny, turbo
MOC  100 KM przy 3500 obr./min.
MOMENT  254 KM przy 1750 obr./min.
SKRZYNIA  manualna, 5 przełożeń
ŚR. SPALANIE DEKLAROWANE  3,4 l./100km
ŚR. SPALANIE OSIĄGNIĘTE  5,5 l./100km
WYMIARY (dł./szer./wys.)  4157/1946/1530 mm
MASA  1050 kg
POJEMNOŚĆ BAGAŻNIKA  358 l.
0-100 km/h  11,8 s.
PRĘDKOŚĆ MAX  188 kmh
CENA MINIMALNA  51900 zł
CENA TESTOWANEGO MODELU  83900 zł

 

 

Polecane wideo

Kaktusem przez miejską dżunglę: Citroen C4 Cactus
Kaktusem przez miejską dżunglę: Citroen C4 Cactus - zdjęcie 1
Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie