Fiat Freemont 2.0 Multijet AT AWD Lounge – American Ribeye Steak z włoskim Salsa Peverada.

Ameryka stoi stekami – to fakt znany od lat. Ich jakość pozostawia jednak bardzo dużo do życzenia – są ciężkie i gumowate, ale za to mają gigantyczne rozmiary. Z kolei włoska kuchnia to nie tylko spaghetti bolognese i pizza. Włoscy kucharze opracowali niezliczoną ilość przepisów na dania wykwintne i cudownie pieszczące podniebienie – także te z wołowiny. Fiat Freemont to metaforyczny przykład doprawienia amerykańskiego steka przez włoskiego szefa kuchni.
Fiat Freemont 2.0 Multijet AT AWD Lounge – American Ribeye Steak z włoskim Salsa Peverada.
Zdjęcie: Marek Setniewski
15.11.2014
Matys Mularczyk

Geneza – żeby wszystko było jasne:

Fiat rośnie w siłę. Po dwóch dekadach wypuszczania mocno przeciętnych aut budżetowych przyszedł czas na zmiany – znacząco zmienił się design, zmieniły się też statystyki dotyczące awaryjności, na plus rzecz jasna. Zaowocowało to wzrostem sprzedaży, a co za tym idzie także wzrostem dochodów. Światowy kryzys spowodował promocyjną wyprzedaż marek amerykańskich, z czego koncern Fiat skwapliwie skorzystał i tak oto stał się właścicielem Chryslera. Przykrym efektem tego zakupu stała się pauperyzacja Lancii (także należącej do Fiata), która zamiast projektować z polotem piękne i zapadające w pamięć auta dla indywidualistów, zajmuje się obecnie „doklejaniem” swojego znaczka do znanych i niemłodych już konstrukcji amerykańskich. Nie podoba mi się taka polityka, według mnie zabija to duszę motoryzacji. Niemniej jednak, Fiat też użył tego sposobu i wziął „na warsztat” Dodge'a Journey'a - tak powstał Freemont.

Zdjęcie Marek Setniewski

 

Zdjęcie Marek Setniewski

I znów kilka słów o jedzeniu:

Amerykanie, jak wiemy, są grubi. Wcinają steki, fryty i hamburgery w ilościach hurtowych i popijają to galonem coli. Dosłownie, po prostu nie znają pojęcia „mała porcja”. Byłbym w stanie to zrozumieć, gdyby karmili się smacznym i wysokiej jakości jedzeniem, ale niestety, nic z tego. Ich jedzenie to prawdziwy junk food – wszystko aż ocieka tłuszczem, przypomina w konsystencji oponę od roweru i zawiera w sobie znaczną część tablicy Mendelejewa. Tak samo jest z amerykańskimi samochodami. Poza klasycznymi muscle car'ami (ze współczesnych naprawdę niewiele mi się podoba), Corvettą i Viperem, opis amerykańskiego żarcia doskonale obrazuje ichnie auta. Dlatego też popełniłem poważną pomyłkę już na samym początku – nie chciałem nawet wziąć do testu Fiata Freemonta. Byłem całkowicie pewny, że będzie on typowym miękkim amerykańcem z tandetnym wnętrzem, przesadnymi wymiarami i brakiem zdolności do pokonywania zakrętów. Wziąłem go tylko dlatego, że nie było akurat nic innego pod ręką, a byłem „głodny”.

 

Zdjęcie Marek Setniewski
Zdjęcie Marek Setniewski

 

Z wyglądu się nie pomyliłem – półkilowy stek na talerzu. Prawie 5 metrów długości, niecałe 1,9 metra szerokości, 19-to calowe koła... Wielkie i zupełnie antymiejskie auto. Owszem, jest narysowane z jajem, a jego sylwetka i detale cieszą oko. Nie potrafię co prawda stwierdzić, czy to bardziej SUV czy MPV, bo ma cechy obydwu tych segmentów, ale fakty przemawiają bardziej za SUV'em – ma wysoki prześwit i napęd na obie osie. Warto go jednak rozkroić i zajrzeć do wnętrza, bo tam jest najciekawiej: tam gdzie spodziewałem się rozmiękniętych od starego oleju frytek, znalazłem nieźle dopieczone ziemniaczki z ziołami w postaci bardzo przyzwoitych materiałów i fenomenalnej wręcz ergonomii. Te ziemniaczki pasują do wszystkiego – wyjazdu z kumplami na ryby, długich wakacji z wieloosobową rodziną albo przewiezienia kluczowych kontrahentów na biznesową kolację. Jest megawygodnie, każdy fotel ma regulowane oparcie (trzeci rząd też) i cupholder, a klimatyzacja ma trzy strefy (w standardzie!). Schowki w kabinie mają łączną pojemność porównywalną z bagażnikiem w Mini, a obydwa tylne rzędy siedzeń można złożyć na płasko, więc w razie potrzeby lodówkę też się przewiezie. Dodatkowo pasażerowie z tyłu mają do dyspozycji fajny gadżet – umieszczoną na podsufitce, bardzo fajnie wyglądającą centralkę do sterowania nawiewami, wzorowaną na rozwiązaniach znanych z lotnictwa (wiozłem z tyłu kilka osób i każda zwróciła na to uwagę). A jak już jestem przy gadżetach, to jest jeden, którym Freemont mnie kupił. Otóż w bagażniku, po lewej stronie jest wbudowana podręczna latarka ładowana z akumulatora. Nie użyłem jej co prawda w czasie testu, ale przypomnijcie sobie, ile razy klęliście, że nie macie w swoim aucie latarki by rzucić trochę światła np. podczas zmiany koła w nocy na bocznej drodze? Genialne rozwiązanie i powinno być w każdym samochodzie.

 

Zdjęcie Marek Setniewski

Nóż, widelec i jedziemy:

Teraz tak naprawdę opiszę to, co włosi poprawili po amerykanach: prowadzenie. To auto naprawdę dobrze skręca! Na szybkich łukach jest stabilne, a mocniej szarpnięte od razu dołącza tylny napęd stabilizując auto. Co ciekawe, nie traci na tym komfort – auto jest doskonale dostosowane do europejskich warunków. Automatyczna skrzynia działa w typowy dla amerykańskich konstrukcji leniwy sposób, ale zupełnie nie psuje to przyjemności z jazdy. Sądzę nawet, że szybki dwusprzęgłowy automat zwyczajnie by tu nie pasował. Testowy Freemont miał pod maską dwulitrowy silnik diesla, od dłuższego czasu już wykorzystywany w autach Fiata - sprawdzona, solidna jednostka ma 170 KM i mogę powiedzieć, że jest wystarczająca, choć nie nazwałbym jej rakietą. Ot, w sam raz. Podobnie jak realne spalanie – osiągnięte przeze mnie 12 litrów w mieście w siedmioosobowym, dwutonowym aucie to bardzo dobry wynik. Nie mogę też nie wspomnieć o hamulcach, które są zaskakująco skuteczne i łatwo dozowalne, co jest rzadkością w tej klasie aut.

 

Rachunek:

Freemont dalej jest amerykańskim stekiem, przy czym przyrządzonym po włosku, z włoskimi dodatkami i sosem skomponowanym pod kątem europejskich gustów. Jest lekki i przyjemny – tak bardzo, że chce się go kosztować na codzień. W dodatku ma bardzo akceptowalną cenę – za 140 000 które da się osiągnąć po drobnych targach za bogato wyposażony egzemplarz otrzymamy baaardzo dużo auta. Sądzę nawet, że jest to najlepsza relacja ceny do klasy i jakości na naszym rynku. I będąc szczerym, gdybym tylko miał więcej niż jedno dziecko, to brałbym go w ciemno.

 

 

 

 

Polecane wideo

Fiat Freemont, Zdjęcia Marek Setniewski
Fiat Freemont, Zdjęcia Marek Setniewski - zdjęcie 1
Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie