Francuz tym samym pobił swój własny rekord sprzed roku. Wówczas osiągnął 285 km/h, co już wtedy wydawało się nieprawdopodobne. Francuz dokonał wyczynu na torze Circuit Paul Ricard na południu Francji. Rower, który posłużył do bicia rekordu miał wydłużoną ramę (aby zwiększyć rozstaw kół i poprawić stabilność). Kluczem do sukcesu był jednak silnik rakietowy na skondensowany nadtlenek wodoru, który generował 4,5 kN ciągu. Super rower dysponował - mówiąc bardziej po ludzku i zrozumiale dla samochodziarzy – mocą ok. 560 KM. Na uwagę zasługuje także fakt, że pojazd nie był wyposażony w owiewki aerodynamiczne.
Francois Gissy nie chce poprzestać na tym osiągnięciu i planuje przekroczyć na rowerze barierę 400 km/h. I tu pojawia się pytanie: czy do osiągania prędkości 300 km/h trzeba wydawać ogromne kwoty na takie super auta jak Porsche czy Ferrari?
Żartujemy oczywiście...