W czasie 24-godzinnego wyścigu Le Mans biorące w nim udział samochody przejeżdżają ponad 5 tysięcy kilometrów. To mniej więcej dystans który bolidy Formuły 1 pokonują w czasie całego sezonu. Tyle że w F1 zespoły robią sobie przerwy co półtorej godziny (bo +/- tyle trwa jeden wyścig) i dokonują niezbędnych napraw, a kierowcy mają czas na odpoczynek, imprezy w Monte Carlo i selfie na Instagramie. W Le Mans trzeba cały czas jechać, w słońcu, upale czy w deszczu. Jeśli coś się popsuje, trzeba jak najszybciej dokonać naprawy, a potem jechać dalej. 24 godziny nieustannego ścigania to wielki wysiłek dla mechaników, inżynierów, kierowców no i, last but not least, dla samochodów które w czasie wyścigu dostają solidne lanie, a na mecie wyglądają na nieźle poturbowane. Pęknięcia nadwozia najczęściej naprawia się taśmą montażową, jest niezawodna i trzyma lepiej niż szczęki rottweilera. Na mycie i polerowanie "karoserii" nie ma czasu więc na mecie samochody wyglądają jakby ukończyły rajd a nie wyścig.
Brytyjski zespół Strakka Racing ścigający się w Le Mans i w mistrzostwach świata World Endurance Championship przygotował krótki klip który dokumentuje to jak wygląda ich prototyp LMP2 po 24 godzinach ścigania. Zobaczcie, to bardzo sugestywne wideo.