Nissan Pulsar to następca Almery. Od czasu uśmiercenia tego niezwykle popularnego modelu, Nissan był nieobecny na europejskim rynku kompaktów. A tego typu auta stanowią 30% ogółu sprzedawanych na starym kontynencie samochodów. Samochód, który mieliśmy okazję przetestować na kaszubskich drogach to wersja wyposażona w turbodoładowany silnik o pojemności 1,2 litra. Na papierze parametry nie powalają-samochód dysponuje mocą 115 KM i momentem obrotowym wynoszącym 195 nm. To niewiele, jednak auto jest zaskakująco elastyczne i dynamiczne. A to wszystko przy realnym spalaniu nie przekraczającym 8 litrów (jeżdżący spokojniej bez problemu obniżą ten wynik jeszcze przynajmniej o litr).
Zawieszenie nowego dziecka Nissana jest dość sztywne. Wydaje się, że ciut za bardzo jak na gusta typowego odbiorcy tego modelu. Jednak w eksploatacji sprawdza się wyśmienicie. Samochód prowadzi się jak po sznurku i jest do bólu neutralny nawet, gdy podczas jazdy w zakręcie kierowca zechce skorygować tor jazdy czy prędkość. Układ kierowniczy jest precyzyjny i samochód reaguje na najdrobniejszy nawet ruch kierownicą. Ta funkcjonalność wydaje się oczywista, jednak wiele modeli samochodów jej nie posiada.
Z zewnątrz auto wyraźnie widać, że auto urosło, czuć to też w środku. 4 dorosłe osoby Pulsarem mogą podróżować niezwykle, jak na ta klasę, komfortowo. Ma na to wpływ największy wśród kompaktów rozstaw osi wynoszący 270 cm. To niewiele więcej niż u konkurencji, natomiast wartość 70 cm pomiędzy oparciem tylnego i przedniego fotela to już wartość, której nie powstydziłyby się znacznie większe auta. Deska rozdzielcza wykonana jest bardzo dobrze i z wysokiej jakości materiałów. Elegancji dodaje błyszczący czarny element w środkowej części konsoli. Jego kolor to piano black i rzeczywiście głebia lakiery przywodzi na myśl instrument muzyczny. Fotele? Dość wysoko ustawione, jednak wygodne i nie pozbawiające „czucia” auta.