Na dwóch kołach, na podwójnym gazie, 160 przez Warszawę

"Gdyby głupota miała skrzydła, latałaby Pani jak gołębica", te słowa dr Strosmayera z niezapomnianego czeskiego serialu, jak ulał pasują do człowieka, którego w piątek ścigała stołeczna policja.
Na dwóch kołach, na podwójnym gazie, 160 przez Warszawę
31.08.2014

Naprawdę czasami żałuję, że brakuje mi wiedzy aby poznać motywy kierujące takimi ludźmi. Centrum stolicy 40 milionowego kraju w środku Europy, sportowy motocykl i pijany kierowca, który jedzie z pasażerem. Czy facet naprawdę myślał, że nikt się nim nie zainteresuje? Czy naprawdę myślał, że uda mu się uciec przed policją? To, że wcześniej czy później by go dopadli, było niemal pewne. Czy postawiliby mu jakiekolwiek zarzuty? Tutaj można by było już się mocno zastanawiać, słuchając o kolejnych odcinkach tasiemca z "Frogiem" w roli głównej.

Motocyklista przedefilował dosyć niepewnie przed warszawskim radiowozem z wideorejestratorem na pokładzie. Doskonale wiadomo, że starzy wyjadacze z drogówki potrafią wyczuć gorzałkę u kierowcy na odległość i to przez szybę, więc szybciutko przystąpili do zatrzymania. A to się okazało niełatwe, bowiem motocykliście włączył się tryb nieśmiertelności co pozwoliło mu odkręcić manetkę i z prędkością dochodzącą do 160kmh dać drapaka w miasto. I to wcale nie po kilkupasmowej arterii ale po wąskich ulicach  z torami tramwajowymi w jezdni na których o wywrotkę nietrudno. Po drodze kilkukrotnie łamał ograniczenia prędkości, zakaz wyprzedzania czy ignorował czerwone światła. Ciekawe co wtedy myślał pasażer...

Kierowcy szczęścia zabrakło na ulicy Obozowej, gdzie nie zmieścił się między dwoma autami stojącymi na czerwonym. Może zamiast dwóch pasów widział trzy? Panów zgwałciła niemiłosiernie zasada zachowania pędu zmiatając ich z motocykla. Widać, albo obrażenia nie były zbyt duże, albo działała niewielka zawartość krwi w alkoholu, bo dalej, choć bardzo niedługo, kontynuowali ucieczkę per pedes. Tu do akcji mięśniowej szybko wkroczyła nasza władza i było pozamiatane. I po co to było? Ano kierowca miał 1 promil alkoholu we krwi, za to nie miał prawa jazdy. To znaczy miał, ale z orzeczonym zakazem prowadzenia pojazdów. Teraz za prowadzenie pojazdu pod wpływem grozi mu do 2 lat paki, dożywotnia utrata uprawnień, plus odpowiednie kary za wszystkie wykroczenia zarejestrowane przez wideorejestrator. A do tego wszystkiego boli go pewnie parę gnatów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeden idiota takim wybrykiem niweczy w opinii publicznej  starania wielu pozytywnych motocyklistów, którzy zbierają krew, czy przeprowadzają staruszków przez ulicę.

 

 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie