W ramach przypomnienia jego specyfikacji – mówimy o Polonezie pierwszej generacji, czyli jeszcze sprzed ery Caro i Daewoo, ale już po Polonezach „borewiczach”, wyprodukowanym 7 listopada 1989 r. w wersji „akwarium”, to znaczy z charakterystycznym „noskiem” z przodu, z 4-cylindrowym silnikiem o pojemności 1.5 i mocy maksymalnej 82 KM.
O co chodzi?
Cała otoczka wokół tego konkretnego egzemplarza spowodowana była faktem, że nie został on nigdy oficjalnie zarejestrowany. Jak został wyprodukowany na warszawskim Żeraniu, tak stał w czyimś garażu, z folią na siedzeniach, a nawet karteczką ze specyfikacją naklejoną na przednią szybę. Przebieg samochodu wynosił raptem 33.000 km.
Wiadomo oczywiście, że Polonezy jakimi były samochodami, takimi były, zwłaszcza już w tej erze późnego PRL i III RP. Dlatego osobę potencjalnie nie interesującą się klasyczną motoryzacją mogą dziwić zachwyty a zwłaszcza cena, o czym za chwilę, za którą nabywca kupił ten pojazd.
Chodzi jednak właśnie o tę wartość muzealno-kolekcjonerską. Postawmy sprawę jasno, ten ktoś kupił Poloneza nie po to, by nim jeździć do pracy, szkoły, kościoła, a po to, by dalej stał i kultywował tę długą tradycję fabryki FSO. Pamiętajmy, że każdy przejechany kilometr obniża jego wartość.
Cena Poloneza
Na cenę Poloneza sumuje się kilka czynników, których nie bralibyśmy pod uwagę, nabywając go np. w komisach. Oprócz kwoty wydanej na niego w tym 1989 r. musimy dołożyć również koszt garażowania samochodu, szacowany nawet na 50.000 zł, jak i fakt, że Polonezy obecnie są głównie samochodami w co najwyżej średnim stanie technicznym.
Jak już Was przygotowaliśmy pod ogłoszenie ceny, to myślę możemy ją już ujawnić. Otóż ten Polonez w domu aukcyjnym Ardor Auctions został nabyty za kwotę, bagatela, 115.000 zł. Bagatela, ponieważ biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, to finalnie...nie jest zbyt wysoka. Nowemu właścicielowi życzymy wiele radości z posiadania autka!