Wiemy, że piękno to pojęcie niebywale subiektywne, niemniej ciężko się zakochać w wyglądzie tego elektrycznego SUV. Kanciaste nadwozie, w którym nie da się znaleźć nic płynnego, pełne różnych wlotów, które przypomina trochę film „Transformers”, ogromny „grill” i wąskie światła nie wpisują się prawdopodobnie w żaden kanon piękna.
Tylko że...o to chodzi! Żyjemy w 2023 r., czyli czasach, gdzie 5 minut sławy warte jest więcej niż złoto, a z „łask” publiczności, najczęściej internetowej, równie łatwo wpaść co wypaść. Dlatego BMW postawiło na taki design, chce bowiem, by o tym samochodzie mówiono – a tylko to obecnie jest receptą na sukces. Czy nam się to podoba, czy nie, nie wolno się obrażać na rzeczywistość.
Marka zresztą nie kryje się, że to nie jest samochód dla przeciętnego Kowalskiego, żeby pojechać odebrać dzieci ze szkoły, a potem do Lidla. To auto ma szokować, to auto ma przyciągnąć wzrok i sprawić, że jego potencjalny kierowca będzie osobą rozpoznawaną w najbliższym sąsiedztwie.
We wnętrzu kierowca ma do dyspozycji wachlarz opcji dostępny w innych flagowych modelach firmy z Monachium. Pod ręką znajduje się ogromny ekran dotykowy z, niestety, bardzo skomplikowanym i nieintuicyjnym menu. Kierownica jest miękka, obszyta grubym materiałem.
Jeśli natomiast preferujemy styl jazdy pasażerski i ma kto nas wozić, to także nie możemy narzekać, z tyłu jest dużo miejsca, można śmiało się wygodnie rozsiąść, co przypomina komfort z BMW serii 7. Bagażnik też nie daje powodów do narzekania, 527 l w takim samochodzie brzmi absolutnie wystarczająco.
Szybko jest także pod maską, BMW XM napędza 4.4 litrowy V8 plug-in o mocy 653 KM i 800 Nm, który rozpędza tę machinę do 100 km/h w 4,3 s. Mało? Spokojnie, dostępny jest także wariant Label o mocy 748 KM i przyspieszeniu w 3,8 s. Brzmi zawrotnie, niemniej główny konkurent, jakim jest Lamborghini Urus, przyspiesza w 3,5 s.
Największą wadą XM jest niestety cena. Żeby móc je postawić w swoim garażu, musimy wydać około miliona złotych. Jest to też zła wiadomość dla samego BMW, bowiem w podobnej cenie dostaniemy zarówno samochody szybsze (Urus, Aston Martin DBX) jak i bardziej luksusowe (Bentley Bentayga). Ale czy jadąc nimi zostaniemy aż tak zapamiętani? No właśnie.