„The Spirit of Great Britain”, bo tak właśnie się nazywa, jest jedynym egzemplarzem starego bombowca utrzymanym w stanie lotnym. Powrót do przestworzy zawdzięcza hojnym miłośnikom z brytyjskiej fundacji Vulcan to the Sky, którzy na skomplikowane modyfikacje samolotu wyłożyli w sumie ponad 400 tysięcy funtów i mnóstwo własnej pracy. Dzięki nim bombowiec będzie mógł cieszyć oczy widzów przez kolejne lata. Przedłużenie „życia” 54-letniego samolotu (ten Vulcan został oblatany w roku 1960) nie było jednak takie łatwe.
-Vulcan wymagał ogromnego nakładu pracy oraz wykorzystania najnowszych technologii. Błąd projektowy w zaledwie kilku tysięcznych cala mógł uziemić go na zawsze. - tłumaczy dyrektor naczelny całej operacji, Robert Pleming.
Nawet wśród wspaniałych, wartych wiele milionów samochodów, Vulcan będzie przebojem Goodwood. Zresztą nic w tym dziwnego. Nieczęsto zdarza się widzieć nad głowami 37 ton rozpędzonego "żelastwa". W dodatku wszystkich Vulcanów (i to w muzeach!) przetrwało zaledwie 20. Swoją drogą - ciekawe, co jeszcze pokażą za tydzień? Na pewno coś poleci, ale co?