Po drugim dniu zmagań krakowianin zajmował 3 miejsce ze stratą aż 52 minut. Było to efektem awarii quada oraz kary niesłusznie nałożonej przez organizatorów. Podczas najdłuższych etapów rajdu Polak odrobił cenne minuty, a przed startem do ostatniego dnia rywalizacji sędziowie anulowali mu karę. Do ostatniego etapu Sonik startował już z przewaga 8 minut. Prowadzący dotychczas Sebastien Souday rzucił się w szaleńczy pościg za Sonikiem. Na przedostatnim 118,6-kilometrowym oesie Souday odrobił 59 sekund. Końcowy oes mierzył 50 km. Rafał Sonik okazał się szybszy od rywala o 19 sekund. Ostatecznie Rafał Sonik zakończył zmagania w rajdzie Sardynii z przewagą prawie 7 i pół minuty. Polak umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej sezonu.
- Rajd Sardynii zaczął się dla mnie w tym roku bardzo pechowo. Niezauważalna usterka quada, o którą nie mogę winić ani mechaników ani siebie sprawiła, że już pierwszego dnia byłem praktycznie poza rajdem. Chciało mi się płakać, ale powiedziałem sobie, że jeśli jestem na samym końcu, to może być już tylko lepiej. Na każdym odcinku walczyłem o kolejne minuty i w końcu szczęście do mnie wróciło. Wygrałem Rajd Sardynii. Jestem bardzo szczęśliwy! To jest dowód na to, że w życiu nigdy nie należy się poddawać. Nawet jeśli coś wygląda beznadziejnie, może skończyć się dobrze. Trzeba tylko determinacji, konsekwencji i walki – podsumował kapitan Poland National Team.
Wśród motocyklistów triumfował Alessandro Botturi, lepszy o 7 minut 44 sekundy od Marca Comy, który został nowym liderem klasyfikacji generalnej sezonu. Jakub Piątek ukończył rajd na 18 miejscu i jest dziesiąty w mistrzostwach oraz nadal prowadzi w Pucharze Świata Juniorów.
Teraz Rafała Sonika czekają dwa miesiące przerwy przed startem w „Małym Dakarze”, czyli Rajdzie Dos Sertoes w Brazylii. Podwójnie punktowane, dziesięciodniowe zawody rozstrzygną o tym, czy ktoś będzie jeszcze w stanie odebrać Polakowi trzeci w karierze Puchar Świata FIM w cross country.