Łza się w oku zakręciła, czyli jak to z Samochodem roku Playboya bywało...

Pamiętam pierwszy wieczór spędzony z jurorami „Samochodu roku Playboya”. To było przed 14 laty.
Łza się w oku zakręciła, czyli jak to z Samochodem roku Playboya bywało...
11.06.2014
Rafał Jemielita

Pamiętam miejsce i wspólny obiad, ale aut, które wtedy wybraliśmy, już niestety nie. Zatarły się gdzieś tam w przestrzeni redaktorskich zwojów. Czemu nie zajrzę do starego rocznika i po prostu sobie tego przypomnę? Dobre pytanie. Wygranych – samochody nominowane – znalazłbym bez problemu. Kłopot w tym, że co roku przybywa 60-80 nowych modeli. Czternaście razy osiemdziesiąt?  Tego się nie da zapamiętać! Jury ma naprawdę pełne ręce roboty, żeby wybrać i ocenić co najfajniejsze, najciekawsze, najpiękniejsze, najbardziej „playboyowe”.  Czy nie popadliśmy przez ten czas w rutynę? Absolutnie nie. Przecież „samochód roku” dla wszystkich jurorów Playboya to prawdziwe święto. A do święta, żeby je godnie uczcić, trzeba się przygotować. Przez cały rok jeździmy po świecie, żeby wiedzieć, o czym dla was piszemy. Dla nas to zaszczyt, ale też wielka męska radość.
Za kilka dni gala kolejnej edycji plebiscytu Playboya. Będą goście i najważniejsza impreza mojego miesięcznika. Stanę na scenie i będę robił to, co uwielbiam: opowiadał o samochodach. Szkoda, że nie możecie tam wszyscy wpaść, ale biedny pałac Zamoyskich takiej liczby gości raczej nie zdołałby wytrzymać. Szkoda, ale może za rok także was zaprosimy, kto wie? Na razie jednak zapraszam do konkursu (TUTAJ) – kto zainteresowany, niech się trochę pobawi. Czeka specjalne zaproszenie na ten jeden specjalny wieczór w playboyowym roku...

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie