Rok 1984? Miałem wtedy 15 lat i szedłem właśnie do ogólniaka. Na ulicach królowały maluchy i Duże Fiaty, a Polonez był rarytasem. W Genewie było pewnie inaczej, ale nawet tam Ferrari na sterydach – 288 GTO musiało robić kolosalne wrażenie. Wyobraźcie sobie silnik (osiem cylindrów, turbodoładowanie, pojemność 2855 cm3) oraz wspaniałą sylwetkę (nieco ponad 4 metry długości przy wysokości zaledwie 111 cm). I piekielny gang 400 wściekłych włoskich koni. Skrzynia zaledwie 5-stopniowa i ręczna? Cóż, tak się wtedy projektowało super auta. Ale teraz popatrzcie na film. Ferrari 288 GTO w akcji. Poezja.