O tym, że kierowcy wyścigowi są narażeni na niebezpieczeństwo, wiemy nie od dziś. Motorsport nie jest najbezpieczniejszym sposobem na spędzanie wolnego czasu, jednak zawodnicy startujący w wyścigach lub rajdach doskonale o tym wiedzą. Niestety z zagrożenia nie zdają sobie sprawy zwierzęta, które czasami pojawiają się przed pędzącymi pojazdami. Czasami udaje się je ominąć, jednak niektóre z nich kończą pod kołami wozów lub trafione kaskiem motocyklowym (jak chociażby podczas Grand Prix Australii w MotoGP w roku 2015). Tym razem padło na mewy, które spotkały się z bolidem Indy500, prowadzonym przez trenującego Fernando Alonso. Hiszpan zaliczy debiut w tej serii pod koniec maja.