Spirala ekologicznego szaleństwa wciąż się nakręca i nie widać końca tego zjawiska. Oczywiście Europa przoduje w tej kwestii, kiedy w innych częściach świata wyrzucanie ton śmieci do rzeki jest czymś normalnym (jak np. w Indiach). Nie twierdzę, że dbanie o środowisko naturalne jest głupotą, bo nie jest, ale trzeba działać z rozsądkiem. A tego politykom europejskim najwyraźniej brakuje, co przekłada się na producentów aut. Ciągłe zaostrzanie norm emisji szkodliwych gazów wymusza wynajdywanie nowych i bardziej skomplikowanych rozwiązań na dostosowanie się do przepisów.
Sprawdź też: Japońska robota: ten Mercedes W140 brzmi jak Pagani Zonda!
Z tego powodu Mercedes właśnie zapowiedział, że w przyszłości filtr cząsteczek stałych będzie montowany także w samochodach wyposażonych w silniki benzynowe. Rozwiązanie to aktualnie jest sprawdzane na testowych egzemplarzach modelu S500, a wcześniej zastosowano je w przypadku turbodiesli.
Filtr cząsteczek stałych montowany w autach benzynowych będzie nosić nazwę GPF (Gasoline Particular Filter). Początkowo rozwiązanie to trafi do Klasy S, a następnie do pozostałych modeli Mercedesa. Wychodzi więc na to, że Niemcy wydadzą 3 miliardy euro na element, przez który kierowcy klną ile wlezie.