Doprawdy nie wiem, czemu miało służyć pakowanie samochodów w błoto? Pewnie nasi "bliskowschodni" znajomi (obstawiam, patrząc na numery rejestracyjne, Ukrainę bądź Rosję) nieco się przy niedzieli nudzili? Koniec końców postanowili nieco "polatać", a że kawałka asfaltu pod ręką widać nie było, stanęło na drifcie po błotnistej i nieco podlanej deszczem trawie. Co z tego wyszło? Wiadomo – gnój. Chłopaki rozjechały drogę/pastwisko na maksa, a część – zwłaszcza tylnonapędowcy w swoich stareńkich BMW – w tej "glajsze" została. A potem w glorii sławy pojawiło się Subaru Impreza, żeby ratować i pomagać. Pomogli bardzo skutecznie, ale ja wciąż zachodzę w głowę "PO CO IM WŁĄCZONE HALOGENY"? Ale może się zwyczajnie czepiam i zazdroszczę, kto wie...