Było tak: chiński milioner, 29-letni Ni Haishan, wybrał się na wycieczkę do Tybetu. Pojechał jednak nie terenówką, jak nakazywałby opłakany stan wielu chińskich dróg w zachodnich Chinach, ale należącym do niego Ferrari F12 Berlinetta, samochodem którego prześwit jest ledwie symboliczny.
Biznesmenowi towarzyszyła flota dziesięciu Maserati Ghibli prowadzonych przez pracowników jego firmy – wycieczka miała być dla nich nagrodą i jednocześnie demonstracją bogactwa tak, by ewentualni kontrahenci biznesowi mogli się przekonać, że Ni ma pieniądze i warto z nim robić interesy. Podróż po bezdrożach okazała się jednak przede wszystkim torturą dla samochodów. Katowania na wertepach nie przetrwało sześć sztuk Maserati – oraz Ferrari milionera.
Obejrzyj klip ale uprzedzam - będzie bolało.