Chevrolet Sprint to ten typ samochodów które stworzono po to, by upokarzać nimi kierowców. Auta, produkowane w latach 80. pod różnymi nazwami w ramach współpracy GM z Suzuki, miały cechę wspólną - w ich anemicznych trzycylindrowych silnikach o pojemności ledwie litra i mocy 50 KM drzemało tyle energii co w człowieku po zawale.
Co się stanie jeśli pod maskę Sprinta z 1988 roku włożyć V8? Powstanie w ten sposób prawdopodobnie najbardziej niezwykły sleeper w historii motoryzacji. Ten Franken-Chevy ma pod maską (i częściowo też w kabinie...) wykonany z aluminium silnik small block o pojemności 6,6 litra przygotowany przez kalifornijską firmę Duttweiler Performance i spięty z dwiema turbosprężarkami. Moc? Dokładnie 954 koni mechanicznych, napędzających tylną oś poprzez trzybiegową automatyczną skrzynię biegów General Motors TH350.
Auto ma absurdalnie wielkie koła na tylnej osi, hamulce z pikapa Nissana, wnętrze nie dające choćby odrobiny komfortu - i oryginalne zegary dzięki którym można przynajmniej wyobrażać sobie że wsiadło się do auta miejskiego. Teraz najlepsze - auto jest dopuszczone do ruchu (w USA) i można je kupić! Zainteresowany? Zajrzyj tutaj.