Ależ to był dzwon – Karolina Pilarczyk na górskich zawodach we Francji

Było grubo, ale Karolina szczęśliwie caaaaała!
Ależ to był dzwon – Karolina Pilarczyk na górskich zawodach we Francji
zdjęcie: No limits Photo Team
19.06.2015
Rafał Jemielita

Drifting narodził się w Japonii podczas nie do końca legalnych wyścigów, które odbywały się na krętych górskich drogach. Nic dziwnego, że każda próba powrotu do korzeni i oglądanie samochodów jadących z dużymi prędkościami w kontrolowanym poślizgu na górskich drogach budzi ogromne emocje. Seria rund górskich – King of Togue - cieszy się dużym zainteresowaniem. Pierwsza runda tej serii rozegrała się we francuskich Alpach 13-14 czerwca. 

zdjęcie: No limits Photo Team

Niestety, góry nie wybaczają błędów! Dla zawodników jest to też często zmaganie się nie tylko ze swoimi słabościami, ale również z trudnym otoczeniem. Na wysokości 1450 m npm tlen staje się rzadszy, przez co samochody tracą połowę swojej mocy. Zespół Karoliny Pilarczyk postanowił zmierzyć się z tym wyzwaniem. Wydawało się, że dla potężnego silnika Silvette, nie będzie stanowiło to problemu. Silvette wściekle mrucząc dzielnie wdrapywała się pod górę. Płynne i szybkie przejazdy zapewniły Karolinie uznanie nie tylko wśród publiczności, ale również wśród innych zawodników, którzy „wychowali” się na tej trasie. Jednak ta runda nie skończyła się szczęśliwie, w dodatku praktycznie na samym końcu. 

zdjęcie: No limits Photo Team

– Silvette w długim łuku w niespodziewany sposób nagle wyskoczyła do przodu. Auto uderzyło z ogromnym impetem w skałę, zaczęło obracać się kilkukrotnie o 360 stopni i w końcu zatrzymało, uderzając tyłem. Mój zespół mnie zabije, bo właśnie im zapewniłam noc z głowy” – pomyślała Karolina wysiadając z samochodu. Konstrukcja auta na szczęście przejęła całe uderzenie na siebie, a fotele idealnie przytrzymały Karolinę, dzięki czemu nie odniosła ona żadnych obrażeń. To był pierwszy poważny wypadek polskiej drifterki, ale prócz zniszczenia samochodu nic się jej nie stało. 

zdjęcie: No limits Photo Team

 „Biorąc udział w sportach motorowych, trzeba się liczyć z wypadkami. Jednak jest przed nimi lekki strach – stąd się bierze cała adrenalina i to co nas przyciąga. To co się stało uświadomiło mi, że Silvette jest tak świetnym samochodem, że dzwon... nie boli. Wrócimy niedługo na tor i będzie jeszcze szybciej! Już się nie mogę doczekać!” – twierdzi Karolina. Teraz jej zespół czekają bardzo pracowite najbliższe tygodnie. Informacja o wypadku Karoliny, bardzo szybko obiegła cały świat. – Jeszcze tego samego dnia, nasi współpracownicy dzwonili z informacją, że już szykują podzespoły i czekają na nas w Polsce. Fantastycznie pracuje się z profesjonalistami – skomentował menadżer Karoliny, Mariusz Dziurleja. Podczas tej rudny jeszcze wiele innych zawodników miało wypadki, jednak żaden nie był tak poważny. Ostatecznie zawody wygrał węgierski kierowca Szilveszter Gyorgy, a Karolina została nagrodzona za „Ducha driftingu”.
Druga runda King of Togue – 27-26 czerwca w Szwajcarii

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie