W 1966 r. Ford zrobił coś z pozoru niemożliwego: na tarasie widokowym Empire State Building zaparkowano najnowszego Mustanga. Temat z lekka karkołomny, bo to oznacza, że auto musiało się znaleźć... 300 m nad ziemią.
Wokół ciasno, dźwigiem nie da rady. Śmigłowcem też nie bardzo więc auto zapakowano do windy i zawieziono na górę. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Windy w ESB są osobowe i mają niewiele ponad 2 m długości. Mustang z kolei ponad 4,5 m, więc za nic się się do nich nie mieścił. Postanowiono rozłożyć go na części, tnąc co dłuższe elementy nadwozia. Mustang dojechał na taras w kawałkach, a następnie został złożony. Cała operacja zajęła ledwo kilka godzin - rozpoczęła się o 22:30, a skończyła następnego ranka o 5:30.
Dzisiaj, 50 lat po narodzinach Mustanga, na dachu Nowego Jorku znów zaparkowała amerykańska legenda. Tym razem szósta generacja w krzykliwym, żółtym kolorze.
Samochód przygotowywano 6 tygodni. Tak jak poprzednio znów został rozebrany, a następnie pocięty na małe kawałki, które można zmieścić do windy; tym razem było trudniej. Auto urosło o 18 cm na długość i 10 cm na szerokość.
Mustanga na dachu Empire State Building można oglądać przez dwa dni - 16 i 17 kwietnia. Albo na naszych zdjęciach - dłużej.