Jeżeli jesteś fanką bądź fanem klasycznych motocykli, to powinnaś/powinieneś udać się do najbliższego salonu Triumpha. Modele Bonneville, Thruxton czy Scrambler są właśnie dla Ciebie. Tak, zgadzam się z tym reklamowym sloganem w całej rozciągłości!
Bonneville Special Edition to gratka dla fanów motocykli z lat 80. Jego malowanie nawiązuje do modelu T140w TSS z roku 1982 (klasyczna czerń z białymi akcentami na baku plus gumowe osłony). Ponadto znajdziemy w nim również, ręcznie naniesione złote szparunki i srebrne błotniki. Ożebrowanie lakierowanego cylindra zostało spolerowane na matowy połysk, podobnie jak osłony alternatora, sprzęgła, zębatki i pokrywa zaworów. Najnowsze wydanie "Bonnie" ma przeprojektowane i głośniejsze wydechy! Jazda na nim to prawdziwa uczta dla ciała i ducha. Wszystko jest pod ręką i w dobie wszechobecnych ledów, komputerów, carbonu, Triumph jest do przesady klasyczny. Kierunkowskazy, przełączniki czy zegary nawiązują do pierwszych lat produkcji tego modelu.
Modele Thruxton i Scrambler przeszły lifting polegający na nowym malowaniu oraz zmianach w wyglądzie silnika. W Scramblerze dodatkowo zmieniono siedzenie tak by pozycja za kierownicą była bardziej komfortowa.
Zdjęcie: Triumph
Dla tych wszystkich, którzy cenią ponad klasykę moc i masywny wygląd zostają modele Thunderbird z dwucylindrowym silnikiem o pojemności 1600 lub Rocket III Roadster z trzycylindrowym potworem o pojemności 2,3 litra i masie prawie 370 kilogramów. Tutaj nie ma kompromisów, ma być głośno szybko i groźnie. Podwójne lampy z przodu nadają Rocketowi MAD MAXowego charakteru. Jeżeli chcesz zostać drugim Melem Gibsonem, musisz wysupłać z sakwy (a co, trochę średniowiecznego żargonu też musi być) 72 tysiące złotych. Dużo? Moim zdaniem propozycja ciekawa, dodatkowo Triumph oferuje jazdy testowe, więc można w praktyce poznać moc, potęgę ale i klasykę brytyjskiej motoryzacji.
Jak z Mad Maksa! Zdjęcie: Triumph