Wcale nie jestem święty, czyli o prędkości słów kilka

Zabieranie prawa jazdy za prędkość? Jestem za, ale...
Wcale nie jestem święty, czyli o prędkości słów kilka
zdjęcie: Newspress
02.04.2015
Rafał Jemielita

Kierowcy, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o 50 lub więcej km/h w obszarze zabudowanym, stracą prawo jazdy na trzy miesiące. To samo spotka kierowców, którzy będą przewozili zbyt dużo osób. Będą dotkliwe kary finansowe dla pijanych kierowców. Prezydent Bronisław Komorowski podpisał zawierającą takie przepisy nowelizację Kodeksu karnego. Ustawa czeka na publikację, wejdzie w życie po 30 dniach od ogłoszenia – tak napisali koledzy dziennikarze z TVN24.

 

Co ja na to? Cóż, sprawa nie jest taka oczywista. Prędkość zabija skuteczniej niż alkohol - to po pierwsze. Jej ograniczenie, i to dosłownie każdymi metodami, ma absolutny priorytet. Tymczasem my w Polsce przyzwyczailiśmy się do tego, że na drodze jesteśmy bezkarni i mamy się za panów życia. Pieszy? Zwykle to cel, bo pasy mamy za nic. Żółte światła, czyli takie na których już się powinniśmy zatrzymywać (bo zaraz będzie czerwone), służą nam do normalnej jazdy - ilu z was "przeleciało je", bo można? Autostrady? Tam policji nie uświadczysz więc 200 i więcej na godzinę to przysłowiowa norma.

 

Daleko zresztą szukać. Ulica, na której mieszkam! Na początku i na końcu stoi znak drogowy z ograniczeniem "30 km/h". Jak sądzicie, ktoś tego przestrzega?  Zamiast odpowiedzi opowiem, że kilka lat temu na małym i zdradliwym łuku tej ulicy zabił się motocyklista. Brakowało kretynowi doświadczenia, bo prawdziwy pirat drogowy (taki na dwóch kołach) złożyłby się ładnie i po sprawie. Prędkościomierz motocykla zatrzymał się na 140 km/h. Można? Można!

 

Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że mamy niezłe samochody. W kontekście dynamiki, bo o stanie technicznym – to sami wiecie – lepiej nie pisać. Nawet leciwe BMW z łatwością rozpędza się do prędkości 100-150 km/h. To naprawdę szybko i mówię to z perspektywy faceta, który jeździł różnymi maszynami i ma przynajmniej z milion kilometrów "na szafie". Warto mieć pod czaszką taką matematyczną zagadkę. Ile przejedzie w sekundę samochód rozpędzony do 180 km/h? Pięćdziesiąt metrów! Można zabić każdego. 

 

Jestem za zaostrzeniem polityki dotyczącej łamania prędkości, bo argumenty, które wcześniej przytoczyłem, są trudne do obalenia. Polacy muszą się nauczyć odpowiedzialności za kółkiem. Jeśli nie mogli tego zrobić polubownie, trzeba siły. Zabieranie prawa jazdy i kary pieniężne dla pijanych? Jak najbardziej! Inaczej być nie może. Kłopot tylko w tym, że boję się typowej reakcji mundurowych i nadużywania władzy. Znowu będziemy się skupiać na wyszukiwaniu "radarowców", a nie odpowiednim trzymaniu kierownicy i skupieniu na drodze.

 

Boję się, bo sam nie jestem święty - uwielbiam prędkość. Płaciłem mandaty nie raz, nie dwa i wcale się z tym nie kryję. Teraz będę musiał uważać, bo bez prawka to dla mnie śmierć zawodowa. Brzmi ładnie? Może. Moje zdjęcie nogi z gazu oznacza dla kogoś - owszem tylko potencjalnie - życie. Normalne, szczęśliwe, spełnione, radosne, po prostu życie. Zdejmujemy nogę z gazu! Teraz nie będzie już o tym dyskusji. 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie