Po wczorajszym oficjalnym zwolnieniu Jeremy'ego Clarksona ze stanowiska prowadzącego Top Gear w BBC zapowiadano, że to nie koniec najpopularniejszego programu motoryzacyjnego na świecie. Seria miała powrócić w odmienionej, odmłodzonej formie w następnym sezonie z pozostałymi prowadzącymi. Jak twierdzą jednak źródła bliskie BBC na łamach Daily Mail nie jes to wcale pewne.
Jeszcze przed awanturą podczas której Clarkson uderzył producenta programu poprzedzając to solidnie doprawioną wiązką, wszyscy trzej dziennikarze otrzymali propozycję przedłużenia wygasających za miesiąc kontraktów o kolejne trzy lata. Oferty te zostały zawieszone w obliczu niepewnej sytuacji po ostatniej aferze. Jak miał powiedzieć James May, cała trójka to jedna nierozłączna paczka i nie wyobraża sobie TG bez któregokolwiek z nich. „To koniec pewnej ery” podsumował Richard Hammond. Nie wiadomo również co stanie z pozostałymi niedokończonymi odcinkami obecnego sezonu, gdyż Hammond i May odmówili dokończenia scen w studio bez Clarksona.
Co dalej? Los Top Gear w ramach BBC wydaj się raczej przesądzony. Czy brytyjski nadawca pójdzie na ugodę z dziennikarzami, a my jesteśmy tylko świadkami doskonale wyreżyserowanej kampanii medialnej? Trudno powiedzieć, wydaje się, że pozycja na rynku Top Gear była na tyle pewna, że nie było konieczności podsycania jej takimi aferami. Konkurencja jednak nie śpi i jak wiadomo, są już propozycje pracy dla Jeremy'ego Clarksona. Jedna z nich wypłynęła z rosyjskiej prorządowej telewizji Zwiezda. Jak zapewnia rzecznik słynnego Brytyjczyka, na pewno nie pozostanie ona bez ich odpowiedzi. Cóż, jak mawiają starożytni Rosjanie: „pasmatrim - uwidim”