Apel do towarzystwa lodówkowego!

Przedstawiciele handlowi! O rozwagę apeluję, o zdrowy rozsądek, o głowę na ramionach...
Apel do towarzystwa lodówkowego!
Zdjęcie: Piotr Mizerski/TVN Turbo-Automaniak
11.03.2015
Rafał Jemielita

Środek dnia. Sucho, jasno, nie ma śniegu ani mrozu. Kręcimy kolejny miejski odcinek "Automaniaka"! Nie jest to łatwa robota. Zwłaszcza dla operatorów (ukłony dla Stembra i innych, którzy z naszej automaniakowej trójki wyciskają co należy), bo jednocześnie złapać w kamerę trzy testowe samochody nie jest łatwo. Przecież jedziemy, przyspieszamy, sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, a do tego robimy to w pełnym ruchu! Obowiązują nas przy pracy ogólne przepisy, więc staramy się je grzecznie respektować. Nie zawsze wychodzi, co nam słusznie od czasu do czasu władza z fotoradarem wytknie, ale generalnie "nie przekraczamy ani nie łamiemy" (a jeśli ktoś przez nas musiał zahamować, przepraszam).

 

Praca na planie nie należy do najłatwiejszych. Zdjęcie TVN

 

Praca nad "Automaniakiem" pozwala dostrzec aspekty, na które wcześniej nie zwracałem kompletnie uwagi. Gdy człowiek jedzie taki skupiony, żeby w obiektywie fajnie wypaść (nie wypadając przy tym jednocześnie z drogi), organizm się wyczula na to, co robią inni użytkownicy ulic, powiatówek, ekspresówek oraz autostrad. A może ten facet z prawej nagle wpadnie na pomysł, żeby zmienić pas? Albo ta pani (w czerwonym wściekle Nissanie) zaraz wparuje bezprecedensowo prosto w nasz telewizyjny plan?

 

 

Albo... Mam jeszcze jeden przykład - przedstawiciele handlowi. To nie jest prawda, że śmigają wyłącznie białymi jak lodówka wozami marki Skoda, Ford, Fiat czy Toyota (stąd częste sformułowanie "pan lodówkowy" - od koloru służbowego wozu)! Miewają całkiem szybkie auta, którymi... niosą śmierć skutecznie i bezlitośnie. Nie dalej niż wczoraj, w drodze do Poznania, minął mnie taki jeden z prędkością światła. Przysłowiową oczywiście, ale ja jechałem 140 km/h, a ten przemknął obok w srebrnej Octavii szybciej niż do pożaru. Miał ze 180-200 na liczniku, co mnie zdumiało. "Co za silnik ma ta Skoda pod maską?" – sam sobie zadałem pytanie. Nie dało się niestety sprawdzić, bo pan lodówkowy - tym razem w srebrnej maszynie zagłady "made in Mlada Boleslav" – zniknął w nocnych ciemnościach szybko i skutecznie.

Dzisiaj też było zabawnie. Jedziemy sobie ulicą Marszałkowską, która przy alejach Jerozolimskich lubi się nieco przytkać. Nasi operatorzy załapali się na zmianę świateł, gdy cała reszta naszego dziennikarsko-telewizyjnego konwoju utknęła na czerwonym. Grzecznie, ale szybko i zdecydowanie ruszyliśmy po zmianie świateł, żeby kawałek dalej złapać kolegów skręcających w Żurawią. Wtedy, w tzw. międzyczasie, ze środkowego pasa nastąpił atak! Pan w Fordzie na gdańskiej rejestracji, ewidentnie służbowym jak cholera, wbił się między nasze auta. Jak to zrobił? Jak rajdowiec z pedałem gazu "wklepanym" w podłogę. Parę razy błysnąłem mu światłami na co ów – jadąc już Żurawią w stronę placu Trzech Krzyży – zareagował wyraźnym zwolnieniem. Efekt był taki, że przed Kruczą znowu się rozdzieliliśmy. Nie wytrzymałem, bo jestem cholerykiem. Dojechałem do faceta z boku, zrównałem bok w bok, a następnie na migi pokazałem, żeby otworzył okno. Skrzywił się lekko, ale posłusznie uchylił szybę. "Wie pan my tu kręcimy i musimy jechać jeden za drugim. Jak się pan spieszy to może panu miejsca ustąpimy?". -A dobrze, dobrze - burknął. I śmiałym ruchem nacisnął na hamulec. Kompletnie go to nie zajęło, że za plecami miał przynajmniej z pięć innych aut. W sumie nie mogę mieć pretensji, bo człowiek jakoś miejsca ustąpił. Z drugiej jednak strony manewry mój interlokutor wykonywał z prędkością szaloną i stwarzał ewidentne zagrożenie na drodze. Mnie nie zagrażał, ale innym – równie rozpędzonym i zawsze spóźnionym – jak najbardziej.

 

No to będę wujkiem dobra rada. Może tak zwolnić i sobie odpuścić? Może wyjść do pracy pięć czy 10 minut wcześniej niż zwykle? Może jednak pamiętać, że na drodze są też inni? Przecież panowie lodówkowi (i panie) to nie BOR, żeby gnać przez świat na złamanie karku! Ja wiem, że teraz na topie jest przekraczający prędkość Hołowczyc, ale "towarzystwo lodówkowe" wcale nie jest lepsze. Jeśli dołożyć do tego litewskie TIR-y pędzące niczym intergalaktyczne krążowniki ciemnej strony mocy, staruszków poruszających się (dla odmiany) 40 km/h, traktory zagubione w czasie i przestrzeni, wozy konne oświetlone dobrymi chęciami woźnicy czy panie zajęte poprawianiem makijażu na autostradzie, wychodzi na to, że Polska to zabawny kraj. Miodem, mlekiem, wódką i kartoflem płynący... 

 

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie