Przy okazji materiału o Sebastianie Vettelu upalającego FXX K, w redakcji zaczęła się dyskusja, gdy śmiałem określić najnowsze dziecko pod znaku czarnego rumaka: „plastikowym paskudztwem”. Cóż, tak to właśnie je odbieram, nowe samochody może lepiej się trzymają drogi, lepiej wykorzystują aerodynamikę i osiągi z określonej pojemności. Niestety, dla mnie są paskudne, a na poparcie swojej tezy podrzuciłem Naczelnemu zdjęcie 288 GTO.
Tak się złożyło, że kilka dni później znalazłem poniższy film. To cała esencja piękna Ferrari z lat 80tych, nie tylko jeśli chodzi o nadwozie od Pininfariny, ale i dźwięk widlastej ósemki oraz grację z jaką te auta się poruszają. Pokażcie mi kogoś kto w ten sposób i po takiej drodze pojedzie wspomnianym FXX K. Niestety Naczelny jest zakochany w nowych "plastikowozach" i wysunął argument, że jakby takie FXX K mi podstawili pod dom, to pewnie chętnie bym pojeździł. Owszem, może bym i pojeździł (zapewne z 500m do przejazdu kolejowego na mojej ulicy, na którym superbolid Ferrari by się zawiesił), ale za to za spędzenie paru chwil za kółkiem GTO, dałbym się pokroić.
288 GTO powstało w połowie lat 80tych przez „rozdmuchanie” 308 GTB i zastosowanie nowego silnika. GTO oznaczało Gran Turismo Omologato (wł. homologowany) i było efektem marzeń Ferrari o występach w osławionej Grupie B. De facto do występów włoskich aut w niej nigdy nie doszło, bo ją rozwiązano zaraz po uzyskaniu przez 288 homologacji. Jednak pozostał niesamowity wóz. Mimo poszerzonego rozstawu osi samochód odchudzono tak, że był o około 180kg lżejszy od pierwowzoru. To dawało niesamowity jak na tamte lata stosunek mocy do masy na poziomie 300KM/t.
Przepisy homologacyjne wymogły również na Ferrari zastosowanie silnika o mniejszej pojemności (2,8 litra) za to z dwiema turbosprężarkami (a podobno to California T jest pierwszym turbodoładowanym Ferrari...) Przeliczniki powodowały, że mieścił się kategorii aut do 4 litrów pojemności, jednak rozwijał sporo większą moc niż wolnossący silnik o granicznej pojemności. Pierwsze 100 kmh 400 konne GTO osiągało w 4,8 sekundy, a maksymalnie mogło się rozpędzić do 305 kmh co czyniło je najszybszym seryjnym samochodem na świecie. Ogółem przez dwa lata (1984-85) wyprodukowano zaledwie 272 sztuki GTO, co obecnie powoduje coraz wyższe ich ceny. W zeszłym miesiącu takie auto zmieniło właściciela za 2750000 dolarów. Jednak całe szczęście są ludzie, którzy zamiast trzymać taki wóz pod kocykiem w garażu, wściekają się nim w takim środowisku do jakiego został stworzony i chwała im za to!