Tradycyjnie spóźniony wszedłem na redakcyjne zebranie. Siadłem po cichu na końcu stołu konferencyjnego i próbowałem wyłapać jakikolwiek rytm w chaosie rozmów prowadzonych przez moich kolegów... Nie wyłapałem. Postanowiłem poczekać na jakiś nowy wątek i wtedy ewentualnie włączyć się do dyskusji. Czekając na ten moment naszła mnie dziwna refleksja - na 9 osób siedzących przy ogromnym stole konferencyjnym ośmiu z nas nosi brody! Jak to się stało, że tak bardzo podążyliśmy za tą wznowioną modą na zarośnięte twarze? Po powrocie do domu ta myśl do mnie wróciła i postanowiłem sprawdzić kto z wielkich motorsportu także uległ modzie na "drwaloseksualnych" i okazało się, że jest tych osób całkiem sporo! Teraz przedstawiam Wam tylko kilka nazwisk obecnych i byłych kierowców F1, choć gdyby mocniej zagłębić się w temat, to z łatwością znaleźlibyśmy znacznie więcej szybkich "drwali".
Nie jestem pewien, czy to on podporządkował się modzie na zarośniętą twarz, czy to moda wzorowała się na Heidfeldzie, bo zarost na jego licu występuje od bardzo dawna. Właściwie, to nie pamiętam go bez brody.
Męski, dojrzały, buntowniczy, zdystansowany (a może zblazowany?) - to właśnie mówi wszystkim (a w szczególności fankom) jego broda. No co za rebel, hipster wręcz, chciałoby się rzec ironicznie. Tylko nie bardzo chcę tu ironizować, bo akurat jemu z brodą jest cholernie dobrze.
Nielubiany przez Webbera młokos z czterema tytułami mistrzowskimi na koncie. Może i umie szybko wspinać się na szczyt królowej wyścigów, ale o brodę walczył długo i nie była to łatwa walka. Chciał ją zapuścić pewnie po to, by zakryć młodzieńczy trądzik, ale najpierw wychodziło mu tylko kilka pojedynczych włosków pod nosem, więc wyglądał komicznie. Potem nawet w akcie desperacji przykleił sobie sztuczną brodę na potrzeby jednego pranka, aż wreszcie udało mu się wyhodować coś własnego. Choć nie było łatwo.
Blondynek. Z ich zarostem zawsze jest problem, bo nikt go nie zauważa. Dlatego też Jenson raz zapuszcza, raz goli brodę a i tak skwitować to można jednym zdaniem: nobody cares...
Wiecznie uśmiechnięty od ucha do ucha. Fontanna tryskająca entuzjazmem i dobrym humorem. Trochę pajac. Jak widać na zdjęciach, jego zarost doskonale podkreśla ten wizerunek. I dobrze, bo jest jedną z niewielu prawdziwie pozytywnych postaci w smutnym jak praca w księgowości świecie Formuły 1, więc niech wnosi do niego jak najwięcej luzu i zabawy, nawet poprzez swój wygląd.
Już w tegorocznym rajdzie Monte Carlo widać było, że Robert ma jakiś konflikt z maszynką do golenia. Na zdjęciach z rundy w Szwecji jest jeszcze bardziej zapuszczony. Wygląda przy tym... jakby miał to gdzieś. I pewnie ma, znając jego podejście do kwestii wizerunkowych. W szeroko pojętych internetach dowcipkuje się, że czas zaoszczędzony na goleniu Kubica przeznacza na analizowanie onboardów - może coś w tym być, biorąc pod uwagę jego kosmiczną prędkość na oesach. Tylko jak tak dalej pójdzie, to będzie wyglądał jak Magnus Walker i zasłoni sobie naszywki sponsorów na kombinezonie, a to może nie być najlepiej przez nich odebrane ;)
No czego można by się po nim spodziewać innego niż bródka w stylu rapera z Los Angeles? Wytrymowana z dokładnością do mikrometra, nie odciągająca uwagi od kolczyków z brylantami. Soooo gayyyy :)
Ciacho, najprzystojniejszy kierowca świata i tym podobne. Fernando straszliwie zależy na takim wizerunku. Doskonale rozumie, że kontrakty reklamowe zdobywa się nie tylko wynikami sportowymi, ale także ilością fanek na facebooku i followersów na instagramie. Podręcznikowy przykład modnej brody. Komercha w każdym włosku.
Refleksji ciąg dalszy: mody są durne. Najczęściej sprowadzają się do kwestii udanego marketingu różnych produktów i postaci. A my wszyscy jak cielęta zupełnie bezmyślnie za nią podążamy, co w tym przypadku zabiera całą magię indywidualizacji męskiego wyglądu za pomocą brody. No to ja mam dość. Idę się ogolić, tak na przekór.