Start w Rajdzie Dakar kojarzy się z olbrzymim budżetem i sztabem współpracowników, którzy w przerwach pomiędzy odcinkami specjalnymi naprawiaja zmęczoną maszynę. Są jednak ludzie, którzy nie mając żadnego wsparcia chcą po prostu zrealizowac swoje marzenie jakim jest pokonanie trasy legendarnego rajdu. Taką osobą jest Maciej Beredysz. Przyjechał na Rajd Dakar tylko z żoną, bez jakiegokolwiek wsparcia, bez budżetu. To jego pierwszy start w tej arcytrudnej imprezie.
Oto co powiedział ten, nie bójmy się tego słowa, bohater obserwującemu Dakar Maciejowi Kalarusowi
– Dakar był moim marzeniem o dziecka, zawsze chciałem tu wystartować i nie wierzę, że robię to teraz. Boję się jak jasna cholera, ale jadę. Narzędzia wiezie mi organizator w swoim samochodzie, a żonę zabrał grzecznościowo jeden z polskich zespołów. Nic nie mam, jak coś się zepsuje, postaram się sam naprawić.
Maciej Beredysz ma numer 147. Trzymajcie za niego kciuki. Potrzebuje tego jak nikt inny!