Rzecz o ludzkiej chciwości i kolekcji owianej tajemnicą

W Grodzisku Mazowieckim znajduje się opuszczona działka na której mieści się niewielkich rozmiarów cmentarzysko samochodów. Cmentarzysko, które dawniej stanowiło najliczniejszą i najcenniejszą kolekcję samochodów w Polsce – zebraną w wątpliwy moralnie sposób, lecz tak atrakcyjną, że sprowadziła ona na swojego właściciela ogromne niebezpieczeństwo, przyciągając złodziei z całego kraju.
Rzecz o ludzkiej chciwości i kolekcji owianej tajemnicą
Cmentarzysko samochodów pełne jest takich perełek. Fot. Autor
07.11.2014
Matys Mularczyk

Niewiele już zostało z tych klasyków. Fot. Autor
Z tym 911 już nic nie da się zrobić. Fot. Autor

Wraki widoczne na zdjęciach są ostatnim świadectwem istnienia zbioru kilkuset unikatowych aut i motocykli, które wpierw zostały pozyskane w mniej lub bardziej legalny sposób, później zaś były bezpardonowo rozkradane na przestrzeni lat. Owa kolekcja swój początek bierze krótko po wojnie, w Ministerstwie Transportu. Pracował tam na wysokim szczeblu niejaki Tadeusz Tabencki – urzędnik odpowiedzialny za odzyskiwanie z terenów okupowanych przez III Rzeszę dóbr luksusowych (w szczególności samochodów) rozkradzionych podczas wojny. Obdarzony szerokimi uprawnieniami wykonywał swoją pracę nie do końca uczciwie, gdyż będąc wielkim miłośnikiem motoryzacji wiele z odzyskanych „perełek” motoryzacji sobie przywłaszczał, gromadząc je na dwóch (niektóre źródła mówią o trzech) działkach w Grodzisku Mazowieckim. W pozyskiwaniu aut pomagał mu ponoć także fakt, że był on też funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa, więc do dyspozycji miał zapewne także sprawdzone narzędzia wywierania presji na sprzedających (lub oddających) luksusowe auta, takie jak szantaż czy zastraszenie. Nie wiadomo co prawda, czy z tych sposobów korzystał, ale realia tamtej epoki pozwalają sądzić, że jest to całkiem prawdopodobne. Według innej, także bardzo prawdopodobnej teorii Tabencki był Szefem kwatermistrzostwa Ludowego Wojska Polskiego, co także miało dawać mu bardzo szerokie plenipotencje.

Kolejny smutny widok. Fot. Autor
...i kolejny. Fot. Autor

 

Triumph tak zniszczony, że nie może służyć już nawet jako dawca części. Fot. Autor

Kolekcja rozrastała się więc przez lata i w czasach swojej świetności zawierała podobno takie unikaty jak: Jaguar SS100, BMW 327, całą linię rozwojową motocykli WFM wraz z nieudokumentowanymi nigdzie prototypami, Matra Murena, Mercedes - Benz Grosser, Sam Jago (projekt Adama Słodowego), liczne Alfy Romeo (m. in. Giulia GTA), Plumouth należący niegdyś do Romana Polańskiego, Porsche 911 Maryli Rodowicz, Lancia Fulvia czy kilka egzemplarzy Bugatti (w zależności od źródła informacji od 2 do 4) ze słynnym modelem 57 na czele. Część z tych aut Tabencki sprzedawał na zachodzie już w latach '60, ponieważ jako jeden z nielicznych miał takie możliwości. Przeciętny obywatel, a nawet „towarzysz” nie miałby takich umocowań politycznych, by sprzedawać samochody za dewizy za granicą (mówi się, że jednej z większych transakcji dokonał na przejściu „Charlie” na granicy żelaznej kurtyny w Berlinie), co na swój sposób powodowało, że posiadanie takiego zbioru wspaniałych samochodów nie było niebezpieczne - tamtych czasach nie opłacało się nic z niego rozkradać, bo fantów nie dałoby się sprzedać. Czasy jednak się zmieniły, dla Tabenckiego na gorsze.

Perełki włoskiej motoryzacji. Niegdyś obiekty westchnień, a dziś... Fot. Autor
Najprawdopodobniej wrak Forda Anglii. Fot. Autor

W latach '80 możliwości społeczeństwa dotyczące obrotu towarami znacznie wzrosły, a znaczenie Tabenckiego jako urzędnika państwowego zdecydowanie stopniały. Wtedy słynną już kolekcją zaczęli się interesować złodzieje. Zaczęli włamywać się na posesję i powoli rozkradać samochody. Ukradli jedno z Bugatti. Skradziono bezcenną kolekcję kolejek elektrycznych z których prawdopodobnie jedna należała wcześniej do Hermanna Göringa – domniemywa się, że te i im podobne kradzieże zostały zlecone przez zagranicznych kolekcjonerów, a kilka egzemplarzy aut wypłynęło po latach np. w Szwajcarii. Wreszcie, według jednej z teorii, w 1989 roku nieznani sprawcy zatłukli Tabenckiego na śmierć (w tej kwestii trudno o wiarygodne informacje). Wtedy wszystko zaczęło się sypać.

Merc Adenauer i Matra. Fot. Autor
Na działkach są też polskie klasyki. Fot. Autor

Syn Tadeusza, Wacław, nie uzyskał praw do spadku i mógł tylko bezradnie patrzeć jak samochody zbierane przez jego ojca latami są rozkradane. Kilkakrotnie udało się odpędzić drobnych złodziejaszków, ale pojawiali się też prawdziwi bandyci wszelkiej maści, od bezczeli zakładających własne kłódki na garażach, przez agresorów rzucających się na osobę która przyłapała ich na rozkręcaniu aut po cwaniaków w garniturach chcących rozwiązać kwestię spadku i odkupić kolekcję po załatwieniu formalności, choć wiadomym było, że nie chcieli zapłacić ani grosza. Wobec tego wszystkiego Wacław był całkiem bezsilny i jedna z najciekawszych kolekcji samochodów na świecie rozpoczęła swój powolny rozkład. Obecnie tak dalece już posunięty, że zatarcie ostatnich śladów po tej historii jest nieuniknione i nastąpi bardzo szybko. Szczątkowe informacje jakie można znaleźć na temat tej historii bardzo często są sprzeczne, a ludzie którzy wiedzą, lub mogą wiedzieć więcej, nie chcą o tym mówić. Dają dobitnie do zrozumienia, że sprawa wciąż jest niebezpieczna i zbyt świeża. A wspaniała kolekcja która powstała z chciwości przez chciwość właśnie umiera w atmosferze tajemnicy i dezinformacji i raczej nic nie wskazuje na to, by dało się tę sprawę kiedykolwiek do końca wyjaśnić.

"Kurołapka". Fot. Autor

 

Za wsparcie merytoryczne dziękuję mojemu redakcyjnemu koledze, Piotrowi Skowronowi.

Polecane wideo

Policyjna specgrupa walczy ze złodziejami samochodów
Policyjna specgrupa walczy ze złodziejami samochodów - zdjęcie 1
Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie