Pragnę na wstępie wyjaśnić: zdecydowanie nie należę do najstarszego pokolenia
kierowców i wbrew temu, co możecie wywnioskować po powyższym wywodzie, bardzo cenię sobie różnoraką elektronikę w pojazdach samochodowych. Bo przecież czujniki parkowania w
zatłoczonym mieście się przydają, czujnik zmierzchu to też bardzo przyjemne udogodnienie, a tempomat to mus w samochodach pokonujących długie trasy. Istnieje jednak cienka linia między pomocą dla kierowcy, a robieniem z niego mało przydatnego kawałka mięsa.
Przykład A, który ostatni rzucił mi się w oczy w jednej z reklam telewizyjnych - świetnie wyglądający Opel Mokka i asystent zjazdu ze wzniesień. Serio? Potrzebne jest komuś coś takiego? Co trudnego jest w naciskaniu pedału hamulca podczas wyjazdu z wielopoziomowego parkingu? Owszem, jeśli jechalibyśmy za kierownicą Saaba 92 z 1949 roku z silnikiem dwusuwowym pod maską, taki system byłby przydatny, ale w nowiutkim Oplu nie!
Następny z kolei jest system wspomagający ruszanie pod górę. Sposób jego działania jest następujący. Gdy stoimy samochodem na wzniesieniu i chcemy ruszyć metodą tradycyjną, tj. bez używania hamulca ręcznego, elektroniczny asystent "przytrzymuje" o kilka chwil dłużej pedał hamulca, żeby samochód nie stoczył się zanim zdążymy nacisnąć pedał gazu i zwolnić sprzęgło. Brzmi i rzeczywiście jest mało skomplikowane. Pytanie tylko po co to komu? Dlaczego ktoś uważa, że nie poradzimy sobie z ruszeniem pod górę?
Ostatni, choć z pewnością każdy z Was znajdzie ich więcej, jest asystent parkowania. Czujniki, a nawet kamery wspomagające zajęcie miejsca na zatłoczonym parkingu niewątpliwie pomagały kierowcom. Są po dziś dzień jednym z najczęściej wybieranych opcjonalnych dodatków i dwoma rękami podpisuję się pod tym, iż jest to rzecz bardzo przydatna. W 2012 roku Kia stwierdziła jednak, że kierowcy ich samochodów są niezdolni do samodzielnego parkowania i.. postanowiła całkowicie ich wyręczyć. Innymi słowy zdaniem najtęższych umysłów koreańskiego producenta jesteśmy po prostu głupi. Ja bym na miejscu kierowców C'eeda, a jest ich wielu, co najmniej się obraził. A pomyśleć, że w niektórych samochodach możemy już usiąść na tylnym siedzeniu, podczas gdy elektroniczny kolega pojedzie za nas po autostradzie (tego jednak zdecydowanie praktykować nie radzimy).
Niestety, doszliśmy do etapu, w którym ewolucja człowieka nabiera pędu wstecznego. Kiedyś, żeby dobrze jeździć samochodem, trzeba było umieć dobrze jeździć samochodem. Żeby dobrze parkować, trzeba było umieć dobrze parkować (ewentualnie parkować trzy godziny). A dziś? Dziś, jeśli by się uprzeć, wystarczy IQ na poziomie bakłażana.