ATS-59. Wszędołaz.

Podczas spotkania z członkami Szkoły Mistrzów Lotto mieliśmy okazje przetestować kilka ciekawych pojazdów. Oto pierwszy z nich.
ATS-59. Wszędołaz.
Taki teren to dla ATS-59 spacerek. Zdj.: Rafał Olejarz
04.07.2014
Michał Trocki

Pojazd nie najnowszy bo konstrukcyjnie osadzony we wczesnych latach 50. Egzemplarz, który mieliśmy przyjemność testować powstał na początku lat 60. Pojazdy te produkowane były w Związku Radzieckim oraz w polskich zakładach Łabędy. Testowany egzemplarz pochodzi zza wschodniej granicy.

 

Co to jest? Fachowa nazwa tego pojazdu to gąsienicowy średni ciągnik artyleryjski. Kiedyś, gdy służył w wojsku, wykorzystywany był do transportowania armat czy-dzięki sporej przestrzeni ładunkowej-również amunicji. Maszyna niezwykle toporna, ale dająca mocne poczucie, że nic nie będzie w stanie jej zatrzymać.

 

Spratańskie wnętrze. Koc to element wyposażenia dodatkowego. Zdj.: Michał Trocki

 

Po wejściu do kabiny pierwsza rzecz, na którą zwróciłem uwagę był brak kierownicy. Jej miejsce zajęły dwie wajchy służące do kierowania ATSem. Ciągniesz za lewą-maszyna skręca w lewo. Ciągniesz za prawą-w prawo. Wszystko wydaje się bajecznie proste, jednak problem pojawia się gdy teorię chcemy przekuć w praktykę. To co wydaje się ciężarówką jest tak naprawdę czołgiem więc, do obsługo potrzeba naprawdę sporej siły.

 

Prosta i czytelna tablica ze wskaźnikami. Zdj.: Michał Trocki

 

Silnik odpala po dłuższej chwili i cała ważąca 13 ton maszyna zaczyna drżeć. 12 cylindrów generuje moc 300 KM i moment obrotowy na tyle olbrzymi, ze jest w stanie wyrwać tego kolosa z największego błota.

 

Wbijam bieg. Brzmi to prosto, jednak ja musiałem do tego wykorzystać obydwie ręce. Pojazd głośnym zgrzytem oznajmia, że możemy jechać. Wciskam gaz i góra stali delikatnie rusza do przodu. Tak naprawdę gdyby nie  gorące powietrze buchające w twarz, zapach ropy oraz konieczność wkładania całej siły w skręcanie miałbym wrażenia, że jadę trochę większym busem. Pojazd delikatnie przemieszcza się po dowolnym terenie i ciężko się zorientować czy przejeżdżamy przez olbrzymią kałużę czy pień.

 

Na początku spora, bo wynosząca prawie 3 metry szerokość sprawia, sprawia, że wjeżdżając między drzewa musimy dwa razy sprawdzić czy o nic nie zawadzimy. Jednak po kilku kilometrach możemy czuć się jak w zwykłym samochodzie. Z tą różnicą, że ATS zużywa 10 razy więcej paliwa i może bez problemu pokonać rzekę o głębokości 1,5 m.

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie