Nissan Crossover Carnival, czyli Nissanami przemierzając Alpy

W 2007 roku Nissan wprowadził do sprzedaży Qashqai'a - auto jakiego nie było nigdy wcześniej, pierwszego crossovera. Stworzył nową niszę rynkową i rozbił bank - do dziś sprzedano 2,5 mln egzemplarzy tego modelu. Idąc za ciosem Japończycy dorzucili do tego segmentu jeszcze X-Trail'a i Juke'a utwierdzając się na pozycji lidera tego drogocennego segmentu. Pod koniec września Nissan zaprosił mnie w Alpy by pokazać, że miliony nabywców się nie pomyliły kupując ich auta.
Nissan Crossover Carnival, czyli Nissanami przemierzając Alpy
30.10.2015
Matys Mularczyk

W DRODZE DO FRANCJI:

6:00 rano, ostatni łyk kawy i jazda taksówką na lotnisko. Jak zwykle szybko, bo jestem solidnie spóźniony. Na szczęście taksówkarz sprawnie i szybko dowiózł mnie na miejsce. Szybka odprawa i już siedziałem w samolocie, a po godzinie lotu ponad chmurami zamajaczył pokryty śniegiem szczyt Mont Blanc. Od lat nie byłem w Alpach i nie mogłem się już doczekać tych pięknych pokręconych dróg, po których przyjdzie mi jeździć. W Genewie szybkie śniadanie (ach, te croissanty z czekoladą...) z ludźmi z Nissana i dziennikarzami z innych redakcji, krótki briefing (na którym dowiedziałem się, że wszystkie samochody którymi przyjdzie mi jeździć będą wyposażone w silniki 1,6 DIG-T w różnych konfiguracjach oraz poznałem trasę) i wreszcie wybór samochodów przed drogą. Teraz szybko do garażu, Alpy czekają!

 

JUKE NISMO RS:

Zdjęcie: Autor

Miałem ich do wyboru kilka, w różnych kolorach i z różnymi napędami. I tu pojawił się dylemat: o ile kolor mam z grubsza w głębokim poważaniu (wszystkie są dosyć krzykliwe, ale pasują do nietuzinkowego i zadziornego wyglądu Juke'ów od Nismo), to z napędęm jest już problem. Otóż w przypadku Nismo RS jeśli lubisz ręczne skrzynie biegów, to musisz z rezygnować z napędu na cztery koła. Z kolei jeśli chcesz trakcji w każdych warunkach, to musisz przyzwyczaić się do bezstopniowej skrzyni CVT. To znaczy jakieś stopnie ma, ale niestety to tylko namiastka prawdziwych biegów. Potrzebowałem chwili namysłu i doszedłem do wniosku, że na górskich serpentynach wolę mieć trakcję niż ostre przyspieszenia, więc już po chwili przełączyłem lewarek skrzyni biegów w pozycję "D" w czteronapędowym, białym Nismo. 

Zdjęcie: Autor

 

Zdjęcie: Autor

Chciałem czym prędzej wyjechać z Genewy, więc przy okazji sprawdziłem jak najszybszy seryjny Juke zachowuje się na szybko pokonywanych miejskich ulicach chwilę po porannym szczycie. Nie zawiódł mnie ani trochę - jego krótki rozstaw osi, sztywne zawieszenie i pełen energii silnik o mocy 218 KM pozwalają całkiem dynamicznie przemieszczać się w przypominającym gęsty budyń ruchu. Nie chciałem jednak spędzić przesadnie dużo czasu wśród urbanistycznej zabudowy i czym prędzej pognałem na autostradę,by obrać azymut na malujące się na horyzoncie francuskie szczyty. W bezpiecznych warunkach autostradowych chciałem chwilę pobawić się przyspieszeniami, ale szybko odpuściłem - po pierwsze skrzynia CVT wcale nie daje frajdy z dociskania prawego pedału (silnik wyje niemiłosiernie i choć nawet przyspiesza, to nie podnosi to wcale tętna), a po drugie zagęszczenie fotoradarów na tamtejszych przelotówkach jest większe niż gęstość zaludnienia w Chamonix, więc zwyczajnie poszaleć się nie da (nie muszę chyba mówić, że mandaty do najtańszych nie należą?). Na całe szczęście nie trwało to długo i po jakichś 30 minutach dotarłem do rejonu skupiającego najpiękniejsze drogi Zachodniej Europy, gdzie zacząć miał się prawdziwy test Crossover'ów Nissana.

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Alpy są bez wątpienia rajem kierowców. Malownicze boczne drogi wijące się niczym koryto niesfornego górskiego potoku dostarczają fenomenalnych wrażeń - tak estetycznych, jak organoleptycznych, płynących subtelnie przez kierownicę do rąk. Setki ślepych zakrętów, wszechobecne przepaście i rozpadliny oraz ciągłe zmiany elewacji wymagają ciągłego skupienia na tym, co dzieje się na drodze. Chwile rozluźnienia przypadają jedynie wtedy, gdy wjeżdżamy do małych, sennych miejscowości poprzetykanych gdzieniegdzie na trasie, ale nie trwają one nigdy zbyt długo - akurat tyle, by dać odpocząć wytężonemu wzrokowi. W mgnieniu oka znów sunie się po małych kamiennych mostkach przerzuconych nad wartkimi strumieniami, wśród lasów i kamiennych ścian. Te wspaniałe drogi w doskonały sposób obnażają właściwości jezdne samochodu i nie mogę w tym aspekcie Juke'owi Nismo absolutnie niczego zarzucić. Prowadzi się pewnie, ma wyważone podwozie i precyzyjnie zestrojony układ kierowniczy. Hamulce łapią z taką samą skutecznością nawet po kilkudziesięciu mocniejszych dohamowaniach z górki, a opony wgryzają się w asfalt jak głodny pies w kawał szynki, co zdecydowanie uzasadnia umieszczenie w kabinie prawdziwie sportowych foteli zbudowanych stelażu zamiast piankowych poduszek - rewelacyjnie podtrzymują ciało! Jedyny zaś moment w którym można wyprowadzić to auto z równowagi to zbyt szybko pokonywane łuki na szczytach wzniesień - wtedy ingeruje elektroniczny wspomagacz, chyba że tak jak ja lubicie go wyłączyć do zabawy (a Juke pozwala odłączyć elektronikę całkowicie!) - w takiej sytuacji lepiej nie spóźnić się z kontrą i umiejętnie obchodzić się z prawym pedałem. Podsumowując, Juke Nismo RS to znakomicie zestrojone auto, które pozwala na odrobinę zabawy, nie tracąc przy tym na praktyczności i wygodzie. Kontrowersyjnie narysowane nadwozie (które nomen omen bardzo lubię) jest bardziej praktyczne od typowych hatchback'ów, a zestaw napędowy daje poczucie jazdy trochę wyższym hot hatch'em. Szkoda tylko, że Nissan tak namieszał ze skrzynią biegów - ostatecznie zrezygnowałbym z wersji z napędem na cztery koła i wziąłbym ośkę, tylko ze względu na skrzynię biegów... Tym akcentem czas kończyć rozważania na temat Juke'a Nismo RS, bo właśnie minąłem tabliczkę z nazwą Megeve, czyli dojechałem do miejscowości docelowej na tym etapie podróży. Pozostało tylko dotrzeć na małe lotnisko u zbocza gór, gdzie czeka już na mnie...

 

X-TRAIL: 

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Stonowany, wyważony, spory crossover. Największy w gamie Nissana i chyba nie powinno się go już nazywać crossoverem, a raczej niewielkim SUV'em. Sylwetka jest fajnie zaprojektowana i całkiem zgrabna, ale jest z nią pewien problem - gdy postawimy naszego nowego X-Trail'a obok Qashqai'a (o nim w dalszej części tekstu) sąsiada, to możemy zyskać nowego wroga za ścianą za próbę (nieumyślnego) włamania do jego auta - są prawie identyczne! Szczególnie z przodu, naprawdę ciężko je odróżnić. Nissan zunifikował stylistykę swoich aut (Pulsar narysowany jest według tego samego klucza), ale srogo przy tym przesadził. Jakby nie było, poszczególne modele powinno chyba dać się od siebie bez problemu odróżnić...  Za kierownicą sprawa ma się niestety podobnie - deska jest ładna i czytelna a materiały dobrej jakości, ale tak naprawdę dokładnie to samo mamy w nowym Qashqai. Nabywcy to pewnie przeszkadzać nie będzie, bo wątpię by kupił sobie dwa crossovery Nissana i jeździł nimi na zmianę, ale dla mnie wygląda to trochę dziwnie... Gdyby jednak o tym zapomnieć, to wnętrze jest bardzo przytulne i przestronne, ale także jasne i zapewnia dobrą widoczność. Miejsca jest w nim aż nadto, szczególnie w tylnej jego części i bagażniku - siedzenia z tyłu można regulować na kilka sposobów, a kufer sprawia wrażenie jakby można w nim było przewieźć co najmniej połowę umeblowania z naszego mieszkania - ma pojemność 550 l. i choć cyferki w tej kategorii nigdy mi nic nie mówią, to można sobie wyobrazić, że upchniemy w nim ponad pięćset kartonów soku lub 1100 piw. Znaczy więcej niż trzeba :)

Zdjęcie: Autor

A jak jeździ się X-Trail'em? Miękko i spokojnie. To auto zupełnie nie nastraja do szaleństw, nawet gdy jechałem sam, to czułem się jakbym wiózł na tylnej kanapie gromadkę dzieciaków do przedszkola. Układ kierowniczy pracuje lekko, skrzynia jest precyzyjna a zawieszenie cichutko tłumi nierówności i kołysze delikatnie na zakrętach. Zero emocji, i bardzo dobrze. Taka charakterystyka doskonale pasuje do X-Trail'a i nie spodziewałem się po nim niczego innego. Nie bardzo miałem ochotę sprawdzić przez to możliwości 163 konnego silnika, ograniczyłem się tylko do wyprzedzenia na szosie kilku wolno jadących aut i nie było z tym większego problemu. Mogę zatem śmiało stwierdzić, że osiągi są wystarczające i tyle. Większa moc jakoś mi do niego po prostu nie pasuje.

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Podsumowując: X-Trail to znakomity samochód na co dzień i  na wakacje, ale przeznaczony raczej dla osób które niekoniecznie lubią się wyróżniać. Rozsądek ponad emocje i basta. Po krótkiej przejażdżce czas wracać i zmienić go na jego mniejszego brata (prawie bliźniaka). Zatem szybka przesiadka do...

 

QASHQAI:

Zdjęcie: Autor

Chyba najważniejsze w tej chwili auto dla Nissana. Jego poprzednik przez ostatnie lata stał się prawdziwym hitem sprzedażowym (ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy) i zapoczątkował modę na crossovery na całym świecie. Kompaktowe i praktyczne nadwozie, w miarę przestronne wnętrze i rozsądnie skalkulowana cena okazały się receptą na sukces. Teraz jednak rynek dość mocno ewoluował a konkurencja odrobiła lekcje, więc czy drugie wcielenie Qashqai'a powtórzy sukces poprzednika?

Zdjęcie: Autor

Na początek wygląd. Wygląda jak... X-Trail, tylko trochę mniejszy :) Właściwie, to jest do niego wręcz bardzo podobny, ale tę kwestię już poruszałem. Nadwozie Qashqai'a jest jednak lżejsze i zgrabniejsze, a bordowy lakier testowanego egzemplarza zdecydowanie przypadł mi do gustu. W świetle słońca bardzo fajnie podkreśla on liczne przetłoczenia karoserii nadające mu dynamiczny wygląd.

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

Wnętrze z kolei jest większe niż w poprzedniej generacji i można w nim znaleźć sporo gadżetów które są swoistymi nowinkami, takimi choćby jak kamery z każdej strony auta wyświetlające obraz w rzucie "z góry" na wyświetlaczu na desce rozdzielczej. Do tego automatyczne parkowanie, asystent zmiany pasa ruchu... Jak na tę klasę jest tego naprawdę sporo. Znak czasów. Ja jednak inaczej skonfigurowałbym wnętrze, bo w testowym aucie było zdecydowanie zbyt ciemno i ponuro, ale to rzecz gustu. Najważniejsze jednak, że materiały są niezłe a fotele są wygodne, ponieważ wrażenia dotykowe górują według mnie nad wzrokowymi.

Zdjęcie: Autor

Co do jazdy zaś, to jest tu podobnie jak w X-Trail, tylko trochę sztywniej. Auto mniej wychyla się na zakrętach i pokonywać je można z nieco większą prędkością. Hamulce dają zadowalające czucie i nieźle wytracają prędkość, a silnik, identyczny zresztą jak w X-Trailu w mniejszym nadwoziu Qashqai'a ma zdecydowanie więcej wigoru, choć dalej nie robi z małego crossovera rakiety. Jedyne zastrzeżenie mam do zbyt lekko pracującego układu kierowniczego, ale są tacy, którym przypadnie on do gustu.

Zdjęcie: Autor

Czy powtórzy sukces poprzednika? To się dopiero okaże, ale ma spore szanse - to poprawny model, nieźle narysowany i tak samo jeżdżący. Dziś klienci chcą więcej elektronicznych udogodnień i nowy Qashqai im je oferuje. W dodatku to nie jest nowy gracz na rynku, nie musi już przebijać się przez tłum rynkowych konkurentów by zostać zauważonym. Wystarczy tak naprawdę, że utrzyma obecnych. Sądzę więc, że jego sukces jest tylko kwestią czasu. 

Zdjęcie: Autor

Zgodnie z planem po krótkim teście każdego z aut miałem stawić się na znanym już sobie lotnisku w Megeve na kolację po której czekać na mnie miała jeszcze wisienka na tym crossover'owym torcie, a konkretnie próba sprawnościowa za kierownicą...

 

JUKE-R 2.0!

Zdjęcie: Autor

Z pierwszym Juke-R spotkaliśmy się już ponad 4 lata temu - powstało wtedy kilka prototypów (i dwa egzemplarze na sprzedaż) małego Juke'a z wielkim, 545-konnym silnikiem z GT-R i masą spoilerów. Pomysł tak absurdalny, że przypomina połączenie mangi o mechach, "Zaczarowanego ołówka" i "Pomysłowego Dobromira" żrącego LSD przez cały dzień. A jednak powstał naprawdę i robił świetną promocję próbującemu zwojować rynek Juke'owi. Z kolei w tym roku ten prototyp przeszedł poważny lifting (sic!) - otrzymał nowe spoilery, przestrojoną elektronikę i przede wszystkim silnik z GT-R Nismo o mocy 600 KM! To czyni z niego najbardziej brutalnego, nietuzinkowego i odrealnionego crossover'a świata! A teraz przyszło mi się z nim zmierzyć na torze!

Zdjęcie: Autor

Na żywo wygląda niesamowicie - czarny mat podkreśla agresywnie ospoilerowane i obniżone nadwozie z poszerzonymi błotnikami i masą karbonowych elementów. Wielkie koła ledwie mieszczą się w nadkolach, ale nie obcierają, bo zawieszenie jest sztywne jak dębowy legar. Przedni zderzak z włókna węglowego został przemodelowany i otrzymał wiele ostrych linii i dwa paski diod led. Całości dopełnia chrapliwy dźwięk silnika obiecujący szalone osiągi małego potworka. 

Zdjęcie: Autor

Musiałem dość długo czekać zanim udało mi się wskoczyć za kierownicę - kolejka była długa i ułożona alfabetycznie, więc znalazłem się automatycznie w drugiej połowie chętnych do pociśnięcia tym maleńkim supercar'em. Zatrwożyły mnie jednak miny moich kolegów po fachu którym udało się już przejechać - Juke-R 2,0 ma dodatkowy pedał hamulca po stronie pasażera z którego korzysta jeden z ludzi z firmy RML odpowiedzialnej za zbudowanie tego cacka. No to fajnie, pomyślałem. Cerber na bocznym fotelu, uwielbiam to. Postanowiłem jednak wykorzystać fakt dłuższego oczekiwania na swoją kolej i podczas krótkiej przerwy na chłodzenie silnika postanowiłem z owym jegomościem zagadać. Okazało się, że można się z nim dogadać (choć musiałem trochę ponawijać mu o doświadczeniu w jeździe sportowymi autami i testowanym przeze mnie przeszło 700-konnym GT-R) i obiecał, że jeśli nie zrobię nic skrajnie głupiego to nie dotknie swojego hamulca i pozwoli mi iść pełnym ogniem przez całą trasę. Dodał, że hamuje wszystkich, bo z natury nie ufa ludziom, ale dla mnie zrobi wyjątek - nie muszę chyba mówić jak bardzo poprawił mi humor?

Zdjęcie: Autor
Zdjęcie: Autor

W końcu nadeszła moja kolej. Wcisnąłem się przez znacznie pomniejszony przez klatkę bezpieczeństwa otwór drzwi i wcisnąłem w ciasno utulający kubełkowy fotel. Elektronika w tryb "R", powolny wyjazd na pierwszą prostą i oooooogieeeeń!!! Skromnych rozmiarów nadwozie wystrzeliło jak szalone, setkę robiąc w niewiele ponad 3 sekundy, po chwili "na szafie" miałem już 160 km/h i musiałem hamować do ciasnej, podwójnej szykany. Strzały z wydechu przy redukcji zagrały piękną muzykę w akompaniamencie do jęku tylnych opon walczących o resztki trakcji podczas wytracania znacznej prędkości. Odpuszczenie hamulca do połowy, jednej trzeciej i znów gaz. Kolejne zakręty, apexy zacinane przednimi kołami z niewiarygodną jak na takie nadwozie precyzją i następne mocne hamowanie do ostrego nawrotu. Potem kolejny zestaw zakrętów, krótka prosta i kolejna szykana, ale tym razem jej drugi zakręt otwiera się i można go pokonać z gazem wciśniętym do deski. Ostatnia prosta i... meta. Było szybko, co niestety wiąże się z tym, że nie trwało to niestety zbyt długo. Bardzo grzecznie i serdecznie podziękowałem swojemu pasażerowi za okazane zaufanie i wygramoliłem się z auta. Ledwie wysiadłem, a do mojego pilota podbiegł jakiś inny gość z RML i zaczął go srogo opieprzać, że pozwolił mi na zdecydowanie zbyt dużo. Mam nadzieję, że nie narobiłem mu tym samym problemów. Z jednej strony rozumiem, bo jak dotąd powstała jedna sztuka (ma ich być ponoć 23) i jest warta ponad 400 000 funtów, ale z drugiej... przecież to auto powstało właśnie z myślą o takiej jeździe!

Zdjęcie: Autor

W DRODZE DO DOMU:

Miałem sporo czasu na przemyślenia. Nissan zawsze potrafił budować szybkie auta, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Stosunkowo niedawno nauczył się jednak zarabiać na segmencie crossover'ów, przemyślanych i poprawnych, ale nie wywołujących specjalnie emocji samochodów miejsko - rodzinnych. Za pomocą Juke'a (a szczególnie Nismo RS), Nissan chce trochę emocji tam jednak wpompować i stworzyć nową niszę rynkową - szybkich, małych (lub nawet maleńkich) SUV'ów. I tak jak pierwszy Juke-R miał promować podstawowe wersje Juke'a, tak Juke-R 2,0 ma być raczej uzupełnieniem do pokazanego we Frankfurcie prototypu Gripz zwiastującego trend w jakim pójść ma sportowa linia "Z" Nissana. Kuriozalny pomysł? To nie może się udać? Dokładnie to samo wszyscy mówili gdy na rynek wchodził pierwszy Qashqai.

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5
Polecane dla Ciebie